- Dziewczyno, złaź stamtąd! Nie rób nic głupiego!
Cassie zerknęła w dół, prosto na stojącego na chodniku mężczyznę. To niedorzeczne, niby co głupiego mogłaby zrobić? Ona tylko sobie siedzi, jak Pan Bóg przykazał. No, wprawdzie nie słyszała, żeby przykazywał sadzać cztery litery na zewnętrznej stronie parapetu mieszkania na ostatnim piętrze kamienicy, ale cóż - weny szuka się w różnych miejscach, nie? Zamachała beztrosko nogami, rozglądając się po pobliskich dachach w poszukiwaniu inspiracji.
- Nie! Pomyśl o swoich rodzicach! - ten dziwny człowiek znów coś krzyknął, tym razem z nutką paniki w głosie. O co mu chodzi, na babciną podomkę?
- Nie muszę o nich myśleć, pół godziny temu rozmawiałam z tatusiem - poinformowała uprzejmie mężczyznę, uśmiechając się szeroko. Może jak z nim porozmawia, to się uspokoi? On chyba potrzebuje gorącej czekolady. I uścisku! Tak, uścisk byłby tu nieodzowny.
- No właśnie! Pomyśl o tym, jak poczułby się twój ojciec, gdybyś zrobiła to, co zamierzasz! - nieznajomy podchwycił temat tatusia z entuzjazmem.
- Jak to "jak"? Byłby dumny - odparła Cassie z ogromną pewnością. W końcu jej rodzic też był artystą!
Zaraz, zaraz... A może namalować tatusia? Tak, to doskonała myśl - tatko Swell, najlepiej ze sztalugą! Jak mogła nie wpaść na to wcześniej? To wprost elementarne, drogi Watsonie!
- Byłby dumny, że jego córka popełniła samobójstwo? - mężczyzna na dole popatrzył na Cassiopeię w osłupieniu.
- Jakie samobójstwo? Pan oszalał? Ja tu mam wenę! - prychnęła zniecierpliwiona jego niedomyślnością dziewczyna, przerzucając nogi przez parapet i wskakując do mieszkania. Co za wariat. A to niby ona jest dziwna!
Drodzy państwo, oto właśnie Cassiopeia Swell, znana powszechnie jako Cassie. Jeśli uczęszczasz do Art College, niemożliwym jest, byś jej nie znał. W końcu, na każdej uczelni może być tylko jedna taka oderwana od rzeczywistości istotka, której pełno w każdym miejscu. Na pewno mogłeś ją zauważyć, jak pląsa z gracją słonia w składzie porcelany po korytarzu, czy też zawodzi arię operową na dziedzińcu, nie mając litości dla uszu biednych studentów. Mogła też przytulić cię z zaskoczenia, zupełnie nie przejmując się tym, że nigdy nie zamieniliście nawet słowa (w końcu należy kochać wszystkich ludzi!) lub najzwyczajniej w świecie zerwała się w połowie wykładu, przypominając sobie, że przecież ona nawet nie studiuje na tym wydziale. Krótko mówiąc - zrobiła jedną z rzeczy, dzięki którym jest znana.
Cassie ledwo wygląda na swoje dwadzieścia dwa lata, a już z całą pewnością nie zachowuje się odpowiednio do tego wieku. Boru wszechlistny, ona w ogóle nie ma w sobie nic z osoby pełnoletniej lub choćby takiej, która już pożegnała się z okresem dzieciństwa! Właściwie, to nietrudnym zadaniem w obecnych czasach byłoby znalezienie przedszkolaka o mniejszym optymizmie i radości życia niż Cassiopeia. Panna Swell kocha wszystkich i wszystko, od kwiatuszka wybijającego się spod płyty chodnikowej po zaplutego menela pod sklepem - w końcu każdy potrzebuje miłości jednakowo! Takie podejście do sprawy, połączone z jej ekscentrycznym zachowaniem i zamiłowaniami sprawiają, że nie można być w stosunku do tej dziewczyny obojętnym - jedni mają jej serdecznie dosyć, twierdząc czasem, że Cassie jest najzwyczajniej w świecie opóźniona w rozwoju, inni zaś uważają, iż dzień bez wariactw Swell to dzień stracony, a jej zachowanie świadczy jedynie o tym, że wyrabia ona standardową dla geniuszy normę ekscentryczności. Bo z geniusza to ona na pewno coś w sobie ma, o czym poświadczy każdy, kto choć raz zobaczył jej obraz lub przeczytał cokolwiek, co wyszło spod jej pióra. Dziewczyna jest twórcza i co do tego nie można mieć wątpliwości, gdyż udowadnia to na każdym kroku - poczynając na wielobarwnym, często dziwacznym ubiorze, a kończąc na heroicznych czynach typu serdeczne uściskanie postrachu całego Art College.
urodzona 1 kwietnia 1991 roku | przyszła na świat w Jackson, w stanie Missisipi | studentka malarstwa i literatury | córka znanego na całym świecie malarza | półsierota - matka zmarła przy porodzie | tatuś co miesiąc wpłaca jej na konto sporą sumkę, więc po co ma pracować? | wynajmuje mieszkanie niedaleko szkoły | wiecznie zalega z rachunkami, twierdzi, że to przez chochliki | wszystkożerna | nie wie, co to wstyd | nigdy w życiu nie była celowo złośliwa, jednak gada zdecydowanie za dużo, a jej obserwacje bywają zbyt trafne | słoń jej na ucho nadepnął, ale kocha śpiewać | zgrabna niczym paralityk z padaczką, co nie przeszkadza jej tańczyć w każdej wolnej chwili | nie umie grać na niczym poza cymbałkami, trójkątem (również elektrycznym!) i tamburynem. ZWŁASZCZA tamburynem | zawsze, gdy próbuje coś ugotować, kończy się to katastrofą | zawsze mówi prawdę, całą prawdę i tylko prawdę
[taaak, oto i mój zupełny brak umiejętności w pisaniu KP. No nic, witam wszystkich i zapraszam do wątków i powiązań, które pewnie powstaną za XXX lat. Enjoy! xD]
[ Witam w AC! Wątek? :) ]
OdpowiedzUsuń[ooo :D Poczułam to w... em, no mniejsza z tym gdzie :} No to co, wątek, wąteczek, wątunio? ^^]
OdpowiedzUsuń[Uwielbiam zdjęcie i całą Cassie w ogóle. I proponuję wątek ;D]
OdpowiedzUsuńKate
[ Zaproponować mogę, owszem, ale liczę, że zaczniesz ;)
OdpowiedzUsuńBardzo spodobała mi się ta sytuacja z prawie-samobójstwem opisana w karcie, dlatego fajnie byłoby zrobić coś w tym guście. W sensie, że Cassie zachowuje się dziwnie, a Sara jako porządna obywatelka US śpieszy jej na ratunek. Może Cassie będzie stać na środku jezdni i akurat Sara będzie tamtędy przechodzić? Co Ty na to powiesz? :) ]
[Ojej, ja naprawdę nie potrafię wymyślać wątków, ale niech będzie. Więc... może Kate będzie sobie siedziała gdzieś w Central Parku samotna i opuszczona, a jako iż Cassie kocha wszystkich, to się nad nią z lituje i wyciągnie ją gdzieś na kawę? Nie wieeem, nic innego mi do głowy nie przychodzi.]
OdpowiedzUsuńKate
Dzielenie się swoją przestrzenią życiową z taką osóbką jak Cassie- i nie świrować w jej towarzystwie- dosłownie graniczyło z cudem. No bo któż normalny wenę znajduje siedząc na toalecie, albo parapecie siedząc dupskiem za oknem? Tylko Swellówna wyczyniała takie cuda. Jednak pasowało mu dzielenie się swoją przestrzenią prywatną. Szybko doprowadzała go do upojenia ze szczęścia i "napadowych padaczek śmiechu"... Więc i dlaczego miał narzekać?
OdpowiedzUsuńCzasem jedynie wpadały jej do głowy durnowate pomysły, ale za to ją lubił i cenił. Była jego "przytulaśnym misiem, którego mógł wezwać o niemalże, NIEMALŻE, każdej porze"
Dzisiaj jednak nie miał zbytnio ochoty na dzielenie się swoją osobą... Zły dzień i nacisk ze strony rodziców co raz bardziej go przytłaczał... Jedyne na co miał ochotę to szybki prysznic, wczorajsza pizza i jakaś melodramatyczna komedia, która i tak nie rozśmieszy, a dobije bardziej.
Szybko więc otworzył drzwi od razu za sobą je zamykając, wyskoczył ze swoich ulubionych, zielonych butów i zrzucając z siebie płaszcz wtargnął do łazienki, w której co znalazł? Nagą Cass wylegującą się w jego wannie z różową pianą na głowie.
-Co?!- odezwał się zduszonym ze zdziwienia głosem - What the fuck? Co ty tutaj robisz i dlaczego do cholery używasz mojego żurawinowego szamponu do włosów?!- wskazał palcem na różową pianę od szamponu. Nie znosił gdy ktoś go używał bez pozwolenia. Był jego ulubionym kosmetykiem(prócz dezodorantu) i to ciężko dostępnym w zwyczajnych dyskontach. On nie był maratończykiem i nie lubił krążyć po drogeriach... Wybierał więc duże sklepy osiedlowe, ale tam i tak można było znaleźć to czego się szukało. Trzeba w końcu umieć patrzeć.
Tak, Cass byla zdolna do zuzywania jego srodkow do kompieli w litrach... nie byl z tego zadowolony, ale przeciez nic nie mogl na to poradzic.
OdpowiedzUsuń- jeszcze nie osleplem, ale uwiez mi na slowo: bardzo bym chcial.- skrzywil sie nieznacznie na widok jej nagich(w pol bo jednak piana nieco zakrywala) piersi.
Swellowna znala go niemal z kazdej strony. wiedziala, ze lubil kobiety i mezczyzn, ale takie beztroskie obnazanie ciala nie bylo w jego guscie.
- z reszta moglabys mi zrobic chociaz troche miejsca? - baknal z uniesiona prawa brwia by po chwili zaczac sie rozbierac. jak to sie mowi? 'cos za cos'? dziewczyna zrekompensuje mu to mrozona pizza za trzy i pol dolca.
Montgomery
[No ja mogę zacząć, ale nie dziś, bo chyba mam zły dzień, jeśli chodzi o wenę :D Jeśli jednak i ty nie masz ochoty na zaczynanie, przypomnij się jutro, to zacznę.]
OdpowiedzUsuńKate
[Wątkom z wariatami mówię wielkie TAK ;p Jakieś pomysły?]
OdpowiedzUsuńNiebo było przejrzyste, być może to skłoniło Sarę do wyjścia z domu. Spacerowała sobie po nowojorskich ulicach, zastanawiając się, czy już czas schować kurtkę zimową i wyciągnąć z dna szafy wiosenny płaszczyk. Zima była w porządku ze swoim ponurym nastrojem, śniegiem na dachach domów i wieczną ciemnością, dopóki się nie znudziła. Teraz każdy z wyczekiwaniem spoglądał na gałęzie drzew, modląc się o chociaż jeden zielony listek - znak, że nadchodzi wiosna.
OdpowiedzUsuńSchowała dłonie do kieszeni kurtki, patrząc z ciekawością na jezdnię. Na środku, w bardzo niebezpiecznym miejscu, stała sobie dziewczyna. Stała. Tak po prostu. Stała i patrzyła na niebo. Sara zmarszczyła brwi, słysząc przekleństwa rzucane w stronę dziewczyny blokującej jezdnię. Nagle zza rogu wyłonił się kierowca pędzący z niedozwoloną prędkością. Dziewczyna nadal stała, będąc myślami i zmysłami w swoim świecie.
- Hej! - zawołała do niej głośno Sara i kilka innych osób.
Nie chodziło o to, że się brzydził, ale ile razy można było oglądać ją nagą? W pewnym momencie może się to na prawdę stać nużące i lekko popadające w życiową irytację z tym związaną.
OdpowiedzUsuń- Jak dobrze- zaśmiał się triumfalnie, gdy ta opuściła z szybkością wiatru jego łazienkę wypełnioną żurawinowym zapachem. Teraz przydała by się jeszcze świeża paczula i mógłby stąd nie wyjść przez następne kilka dni, ale przecież musiał bo ta by mu przecież rozniosła całe mieszkanie nie uszkadzając jedynie wypełnionej lodówki ze względu na jej zawartość.
Po wymianie wody i kąpieli trwającej prawie dwadzieścia minut z przewiązanym w pasie ręcznikiem wyszedł powoli z łazienki podpierając się ścian. Dokuczająca noga nie była niczym przyjemnym.
Wlazł powoli do swojej sypialni, gdzie zobaczył po raz kolejny Cass w jego koszulce... Ale nie takiej zwykłej koszulce. Był to bezcenny okaz jedynej jakiej posiadał koszulce z napisem Rêves Esclaves co oznaczało w wolnym tłumaczeniu "Niewolnik Marzeń". Jedyną koszulkę, którą mógłby oglądać i nosić się w niej cały czas.
-Teraz to już lekka przesada- stwierdził z wyrzutem. -Mogłabyś mnie nie wpieniać bardziej? Ja rozumiem, że lubisz chodzić w męskich ciuchach po mieszkaniu, no ale to jest mój artefakt, królowa wszystkich posiadanych przeze mnie t'shirtów... Zdejmij ją proszę- dodał po chwili z niesmakiem.
Sam wyjął z szafy swoje szare spodnie dresowe i czarną koszulkę w stylu bokserki, co dzisiaj robiło za jego pidżamę.
[Okok, to zaczynam.]
OdpowiedzUsuńTo był zły dzień w życiu psychicznym Kate. Wszystko zaczęło się po prostu źle. Wstała lewą noga, jeśli można to tak nazwać. Kiedy tylko otworzyła rano oczy, wiedziała już, że to nie będzie dobry dzień i że właściwie lepiej dla niej byłoby zostać w łóżku. Jednak wzywała ją praca, a pieniędzy potrzebowała bardzo. Dlatego zwlokła się jakoś z łóżka, a potem przeżyła cały dzień w pracy. Mimo wszystko nie chciała wracać do domu, gdzie wszystko przypominało jej o dobrej przeszłości. Zamiast tego pomaszerowała do Central Parku i usiadła na jednej z ławek. Nie miała ochoty na nic. Najchętniej wróciłaby z powrotem do łóżka i już nigdy z niego nie wychodziła. Ale by to zrobić, musiałaby przejść spory kawałek do domu, a tego jej się nie chciało robić. Siedziała więc tak rozdarta między siedzeniem w Central Parku i nicnierobieniem a powrotem do ciepłego łóżka.
[Ojej, ja przepraszam, że to jest takie krótkie i generalnie fuj, ale na nic innego mnie dziś nie stać ;c]
Kate