WAŻNE:
IT'S ALL OVER


WARTO PRZECZYTAĆ:

227. Wszystko ma swój początek
(autorstwa Abby Hope)

228. But tomorrow never came
(autorstwa Kate Sparks i Ethana Arisena)

POLECAMY:

piątek, 8 marca 2013

Sometimes the wrong choices bring us to the right places.



dziewiętnaście lat ∞ dwudziesty ósmy marca ∞ Vancouver, Kanada ∞ w jednej drugiej Rosjanka ∞ akademik  ∞ choć ostatnio okoliczności zmusiły ją do chwilowej przeprowadzki do przyjaciela ∞ skrzypce ∞ fotografia ∞ pracuje jako asystenka fotografa ∞ kiedyś wszystko było inaczej ∞ niezmiennie grzeczna dziewczynka  ∞


Gdyby się nad tym głębiej zastanowić, okazałoby się, że nic w jej życiu nie było prawdą. Po prostu chciała to brać za prawdę, bo tak było łatwiej, przyjemniej, prościej. Nie zauważała oczywistych oznak, że przecież rzeczywistość jest zupełnie inna, a ona pozwala wszystkim na kłamstwa. Sądziła, że zna otaczających ją ludzi, tymczasem okazywali się być kimś zupełnie innym. Jej świat został utkany ze starannie stworzonej iluzji, w której żyła przez wiele lat. Była uroczą ślicznotką, marzycielką z głową w chmurach, zawsze uśmiechniętą dziewczyną, która mimo wielu nieszczęść parła do przodu pod prąd, bo miała w sobie niezłomną siłę. Właściwie nadal ma. Nadal jest wrażliwa i delikatna, ale nie jest to już aż tak oczywiste jak kiedyś. Można powiedzieć, że Sky w końcu dorosła, chociaż tego nie chciała. Nadal bywa urocza, ma swoje marzenia, chociaż już tak bardzo nie buja w obłokach, nadal jest zawsze uśmiechnięta, choć ten uśmiech jest już nieco przygaszony. Nadal nie potrafi wyrażać swoich uczuć, za bardzo skupiając się na odczuciach innych osób. Ten charakterystyczny błysk chochlika w oku pojawia się coraz rzadziej, a przecież wydawało się, że nic jej nie zmieni, że potrafi przetrwać wszystko. Ale pewnego dnia ktoś był zmuszony zniszczyć jej iluzję i pokazać, że świat nie jest idealny. Jest brutalny, straszny i zły. Musi się pogodzić z tym faktem. W końcu wygrywa tylko najsilniejszy. Problem w tym, że ona nie chce grać w taką grę. Zapewne poddałaby się walkowerem, żeby nie zrobić nikomu przykrości. Taka jest Sky. Tam, w środku, nic nie może jej zmienić.
Na zewnątrz jednak rozgrywka trwa.

Life is not the way it’s supposed to be. It’s the way it is. The way we cope with it, is what makes the difference.

_______________________
Zdjęcie z we<3it. Sentencje, maksymy, jak zwał tak zwał, skądś tam.
Skoro wszyscy szpanują długością pobytu; niezmiennie od 10.08.2012 i jestem z tego dumna. Stara karta TUTAJ
Napisane na szybko, bo ktoś (znaczące spojrzenie w stronę Turnera) nie dawał mi żyć.
Nie umiem i nie lubię pisać kart postaci.
Sky to taka kochana, urocza istotka, która lubi wszystkie wątki i powiązania, ale woli wymyślać.

34 komentarze:

  1. [ TA KARTA JEST PIĘKNA, NIE ZMIENIAJ JEJ ]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Maybe you remember me? ^^ Co powiesz na nowy wątek? ]

    Kiedyś Myron.

    OdpowiedzUsuń
  3. [Sky! <3 Nie narzekaj na kartę, jest prze-mega-genialna, o.]

    Kate

    OdpowiedzUsuń
  4. [Dianna zaczęła mnie już denerwować, szczerze mówiąc, i Kate nie mogła dłużej mieć jej twarzy, bo bym chyba wpadła w szał czy coś. W każdym razie jest teraz śliczna Carey.
    My miałyśmy jakieś powiązanie, prawda? Czy może źle pamiętam, że były jakimiś dawnymi znajomymi, bo Sky mieszkała na Florydzie (?). Ojejusiu, to było taaaaak dawno temu...]

    OdpowiedzUsuń
  5. [A jakiś pomyyyysł? :CCC Podobno wolisz wymyślać <3]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Dwie wymyślające się znalazły :D Cóż... Osobiście mam pomysł, że dziewczyny mogłyby być właściwie dobrymi koleżankami. Może nawet przyjaciółkami? Takimi, które nie bawią się w jakieś pokręcone gierki. Prostymi, które mogą sobie powiedzieć wiele, oczywiście mając przed sobą tajemnice, ale dla żadnej niekrzywdzące. Sky mogłaby czasami wpadać do Jani, napić się z nią lampki wina, porozmawiać itd.... Hm? ]

    Janiceve

    OdpowiedzUsuń
  7. [MOJA, MOJA, MOJA, MOJA, MOJA, MOJA <3333 Ja przepraszam, ale nie miałam już wczoraj czasu i dopiero teraz weszłam na moje ukochane blogi. Takie życie :C Noo i ty tam uważaj na Sky, żeby mi tam się nie szlajała z jakimiś gachami! ŻEBY POTEM NIE BYŁO :D
    Zacznę, oczywiście, że zacznę! Ale nie wiem już z tego wszystkiego jak chcemy to nasze "coś" dalej pociągnąć. Brniemy w kryzysy, czy damy im trochę luzu? :D ]

    OdpowiedzUsuń
  8. [Aaaa, okej. To już pamiętam mniej więcej. Masz jakiś pomysł na nowy wątek czy ja mam wymyślić coś? ;D]

    OdpowiedzUsuń
  9. [Wybacz, ja naprawdę nie wiem, jak to się dzieje, że w mojej głowie wieje pustkami :C Gdy mnie ktoś naprowadzi, to już inaczej... A pomyśleć, że kiedyś lubiłam wymyślać! :D Potrzebuję chyba przerwy od grupowców, ewentualnie zupełnie się przepaliłam.
    Jeśli chodzi mój pomysł - NO NIECH CI BĘDZIE NOOO. Moim "ratującym pomysłem" jest to, że skoro minęło trochę czasu i Wolfie jest przykładnym rodzicem, Skylar mogłaby spotkać gdzieś (gdziekolwiek) W. z synkiem. Taki tam szok.
    Tyle ode mnie :C]

    OdpowiedzUsuń
  10. [Za każdym razem, kiedy Sky mówi coś w stylu, że się go boi, ja (jako autorka) trochę umieram (więc co ma sobie Tony myśleć? :o ), ale to dobre dla wątku, bardzo dobre. Kocham dramę. W ogóle to ja myślałam, że Anthony mógłby przedawkować któregoś razu i trafić do szpitala czy coś (ALE WTEDY BY SIĘ MATT TURNER PRZYDAŁ:DD). No, a póki co to niechże oni tam sobie razem pomieszkują i zróbmy im awanturę w stylu, że pan nadopiekuńczy Turner trzyma Sky pod kloszem czy coś, ok? :> ]

    OdpowiedzUsuń
  11. [OMAJGAD, JARAM SIĘ<3 ta piosenka<3 kajhdkasjhdkashdkashjd<3<3<3<3<3<3<3<3<3
    Tym to mnie normalnie przekupiłaś! Zaczynam bez dwóch zdań *_*]

    Usiadł na podłodze, dosłownie na środku pokoju. Rozejrzał się po jasnych ścianach skromnego mieszkania, które aktualnie zamieszkiwali. Było tak cicho. Pusto.
    Właśnie, pusto. Poza nim nie było nikogo innego w domu. Teraz wpatrywał się pustym wzrokiem w drzwi wejściowe i czekał. Jedyne co teraz zajmowało jego głowę to to, aby jego Sky wróciła cała i zdrowa do domu. Nie wybaczyłby tego sobie, gdyby coś jej się stało. W tamtym momencie nie był nawet w stanie przewidzieć co by zrobił, gdyby nie wróciła.
    Wplótł palce w swoje włosy, jakby chcąc odgonić ból, który zakorzenił się głęboko w jego głowie. Ten jednak nie chciał odchodzić.
    Turner nie wiedział ile czasu tam siedział. Czy były to minuty czy godziny. To wszystko straciło na swoim znaczeniu, kiedy usłyszał ciche kliknięcie, oznaczające, że drzwi się otworzyły. Podniósł swój wzrok nieco wyżej. Zauważył znajome buty, których właścicielka stała ciągle w drzwiach, nie ruszając się. W końcu zrobiła krok w jego stronę, a on jakby na zawołanie, podniósł swoją głowę wystarczająco wysoko, aby zobaczyć jej oczy.
    Jego mina bynajmniej nie była zadowolona.

    [DOBRA, ROZKRĘCAMY TEN WĄTEK<3 ]

    OdpowiedzUsuń
  12. [Ach, właśnie dlatego się tak podjarałam<3 naprawdę jest coś na rzeczy!<3]

    Wstał, chwiejąc się lekko przy tym, co wskazywało na to, że czas, który spędził siedząc na podłodze, wcale nie był krótki. Poczuł lekkie, nieprzyjemne szczypanie w kolanach, ale zignorował je. Wyminął dziewczynę i kręcąc nieznacznie głową, zamknął drzwi na klucz. Przez krótką chwilę stał tam nieruchowo, zastanawiając się co powiedzieć.
    Kiedy jeszcze siedział na podłodze, miał perfekcyjnie ułożony plan wypowiedzi, ale kiedy stanęła przed nim, jakoś ni stąd ni zowąd wszystkie te idealnie dobrane słowa, po prostu zniknęły, zostawiając go z pustką w głowie.
    -Martwiłem się. -zaczął cicho, ciągle stojąc za jej plecami. W końcu postanowił zmienić pozycję i parę chwil później wylądował na swoim stałym miejscu, obok okna.
    -Możesz mi wytłumaczyć dlaczego to robisz? Nie wierzę, że robisz to bezinteresownie. -słowa same wypłynęły z jego ust i mimo tego, że starał się zachować spokój, to jego oczy już ciskały gromami w kierunku dziewczyny.

    [Ej, związek tej dwójki jest w sumie toksyczny :c ]

    OdpowiedzUsuń
  13. [Rozumiem, że mam rozpocząć :P]

    Szedł ulicą, rozglądając się na boki. Szukał czegoś, co mógłby sfotografować. Czegoś, co go zachwyci. Zobaczył ładną blondynkę, siedzącą na ławce. Obok niej leżał aparat. Podszedł bliżej i uśmiechnął się.
    - Mógłbym zrobić ci zdjęcie? - zapytał, mierzwiąc dłonią włosy. Spojrzał na nią tylko przez chwilę, jakby nieco zawstydzony. - Ewentualnie kilka?

    //Moliere

    OdpowiedzUsuń
  14. [ Odrobiona praca domowa :P]

    Wziął głęboki wdech, jakby próbował dodać sobie otuchy. Objął aparat obiema dłońmi, spojrzał na chodnik.
    - No nie daj się prosić? - Głos mu lekko zadrżał, odchrząknął więc, a później usiadł na ziemi.

    OdpowiedzUsuń
  15. [ A byłabyś tak miła i zaczęła ? *.*]

    OdpowiedzUsuń
  16. [ a w sumie to sama zacznę, bo nawet mam ciekawy pomysł XD No ale to wieczorem bo muszę do lekcji wrócić ;/ ]

    OdpowiedzUsuń
  17. Wziął głęboki wdech, nie pozwalając emocjom przejąć kontroli nad jego słowami i czynami. Próbując zapobiec wszczęciu kłótni, co zdarzało się ostatnio coraz częściej.
    Znowu ogarnęło go to uczucie. Chciał po prostu złapać się za głowę z nadzieją, że ból od razu minie. Przez ten stres działo się z nim coś niedobrego i był tego świadomy, ale starał się to ukrywać przed Sky. Nie chciał jej niepokoić, ale coraz trudniej było się tego trzymać, kiedy wywijała mu coraz to nowe psikusy.
    -Powinnaś mnie przynajmniej uprzedzić o tym, że wychodzisz. Nie było mnie przez 15 minut... Wystarczyło tylko 15 minut, a już nie wiem gdzie jesteś i czy w ogóle wrócisz. -wyrecytował beznamiętnym głosem, jednak wyraz jego twarzy zdradzał wszystko. Usta zaciśnięte w cienką linię i te oczy, jednocześnie przestraszone i odczuwające ulgę.
    -Nie możesz mi tego robić, nie możesz... -dodał jeszcze, po czym jego głos się załamał w nieprzyjemny sposób.
    Od kiedy to wszystko się zaczęło, oboje wiele stracili. Wiele musieli poświęcić, ale Anthony miał nadzieję, że zbliży ich to do siebie, że Sky zrozumie. A póki co okazywało się, że ma to skutki odwrotne, a oni z dnia na dzień tylko bardziej wariowali.

    [być może, ale nie życzę ci takiego:D ]

    OdpowiedzUsuń
  18. [Nie wiem tego, ale wiem, że Turnerowi też nie chciało wysłać pod moją kartą, więc to chyba przeznaczenie <3
    Co do moich pomysłów, to oferuję tymczasowy brak takowych. Zacznijmy od Maca. Mogę nawet zacząć, jeżeli nie obrazisz się, kiedy wyślę Ci to samo, co już napisałam do Sary. A może pozwolisz mi zrobić zlepek moich fragmentów komentarzy, które wysłałam do Sary? Całość będzie inna, a ja się nie napracuję *sprytna Autorka Kate okazuje swój spryt*]

    OdpowiedzUsuń
  19. [Tununu! Ja na wącisza z chęcią. :> Może zarzucisz pomysłem o dobra kobietko? :>]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Pfe! Z tej strony Anton oczywiście. :D

      Usuń
  20. [Oczywiście że tak! :D]

    Styles.

    OdpowiedzUsuń
  21. [ Ale nie chodzi tylko o treść. Twoje karty są takie estetyczne, przyjemnie się na nie patrzy. I zdjęcie ładne, o.
    Teraz nadszedł czas na zaproponowanie wątku, ustalenie szczegółów i zaczęcie :D ]

    OdpowiedzUsuń
  22. [Hah, tak, zauważyłam już (zła Autorka Kate poniekąd przyznaje się do podczytywania cudzych rozmów w wolnym czasie, jednak nigdy się do tego nie przyzna wprost, także taki pseudo-nie-dowód musi wystarczyć).
    To masz komcio do Saruni:]

    Kate nie lubiła swojej pracy. Nie dlatego, że nie przepadała za jedzeniem z McDonalda ani za fast foodami generalnie, ani nawet nie dlatego, że wszyscy się polewają z osób pracujących w Macu. Nie, te problemy Kate nie dotyczyły. Potrzebowała pieniędzy, więc przyjęłaby każdą pracę. Tym, co jej przeszkadzało, była konieczność udawania dobrej i sympatycznej ekspedientki, która zawsze chętnie wysłucha i pomoże. Tego nie lubiła, bo czasami przychodziły do niej dzieciaki, które głośno śmiały się z wszystkich pracowników, stojąc przed nią w kolejce. Te dzieciaki kochały McDonald i były na tyle głupie, że nie wiedziały, iż bez osób pracujących w McDonaldzie nie byłoby McDonalda. Mali kretyni. To ich Kate tak nie lubiła. Raz nawet jeden z nich (trzynastoletni brunet) zgłosił ją do szefa (do kierownika zmiany właściwie), bo po tym jak zapytał ją o numer telefonu (bądź co bądź, Kate cały czas była całkiem ładna) zapytała z "sympatycznym" uśmiechem, czy to dlatego, że potrzebuje opiekunki. Mina dzieciaka była bezcenna, ale za karę musiała przenieść się na tyły McDonalda i zamiatać tam podłogę.
    Teraz jednak znów wróciła na kasę i ze sztucznym uśmiechem podawała grubasom ich BigMaki i dietetyczne cole.
    - Do widzenia i smacznego! - powiedziała z uśmiechem i pochyliła się nad ekranem, by uzupełnić kilka rzeczy w protokole (czy czymśtam, nie wiem).

    Kate

    OdpowiedzUsuń
  23. Spojrzał na nią. Jego twarz przybrała lekko zmartwioną minę. Naprawdę chciał mieć jej zdjęcie, sam nie wiedział dlaczego. Westchnął tylko i zawiesił aparat na szyi.
    - No dobrze... - Wzruszył ramionami, chcąc wyglądać naturalnie.

    OdpowiedzUsuń
  24. [Hej, hej. Dziękuję, pańska też nie najgorsza, a nawet całkiem przyjemna. Postaram się jutro coś skombinować, bo dzisiaj też z siebie nie wycisnę więcej.]

    Ash

    OdpowiedzUsuń
  25. [przepraszam cię bardzo, ale ostatnio mam sporo nauki i zawaliłam trzy noce by i tak zawalić sprawdzian -,-' jestem nieco podłamana pod tym względem bo nawet na zainteresowania czasu mi brak, ale okej. Zaczynam i mam nadzieję, że nie będzie tak fatalnie jak ja się czuję]

    Zima powoli odchodziła już w zapomnienie. Śnieg topniał, a temperatura była całkowicie zadowalająca więc postanowił, że spędzi wolny czas na jednym z pokazów fotograficznych w jednej z galerii sztuki, gdzie na prawdę bywał dość często.
    To w końcu w takich miejscach podjął swoją decyzję odnośnie nauki w Art College, tam zdecydował się na powiedzenie swoim rodzicom, że nie wiąże swojej przyszłości z prawem, jakimiś durnymi sprawami i siedzeniem z papierami i kodeksami... Wiedział doskonale, że to jest bardzo dobrze płatna praca, ale to nie jest dla niego... Zdecydowanie nie dla niego... Sztuka pomagała na swobodne wyrażenie siebie niemal że w każdym kierunku. Pozwalała na otwarcie swojej osobowości i pozwolenie by ktoś odkrywał go przez kolejną pracę. To było coś niesamowitego.
    Wchodząc do galerii zaciągnął się jej typowym zapachem. Zapachem starej farby, która dość kojąco wpływała- nie traktujmy tego jednak jak uzależnienie, czy coś- farba miała specyficzny zapach, który był niezwykle przyjemny.
    Skręcił ku głównej sali pokazowej, gdzie przedstawiał swoje zdjęcia Sharad Haksar uznawany przez wielu krytyków sztuki za najlepszego fotografa na świecie... Ale przecież zawsze warto zobaczyć konkurencję, prawda?
    Z delikatnym błyskiem zainteresowania oglądał prezentowane fotografie. Cóż, były ciekawe, ale czy można było nazwać je najlepszymi? Wątpił w to...
    Robiąc kolejny krok w bok, wpadł na kogoś. Od razu odwrócił się w stronę poszkodowanej i zaczął przepraszać gorączkowo, starając się wytłumaczyć swoją nieuwagę.

    OdpowiedzUsuń
  26. [O, pierwsze! Już widzę tego zagubionego we własnych uczuciach Stylesa, trolololo, kocham go męczyć <3 Okej, to Hazz sam nie będzie wiedział co ma do niej czuć, a jakie będą jej relacje do niego? I ogólnie, trzeba będzie pomyśleć gdzie się mają spotkać, w jakiej sytuacji, i w ogóle ;_;]

    Styles.

    OdpowiedzUsuń
  27. [To z zamknięciem w pokoju, zdecydowanie.]

    Styles.

    OdpowiedzUsuń
  28. [Sky z Londynu? Jeżeli tak, to Russellowa się kłania! :3]

    OdpowiedzUsuń
  29. [Oj, szkoda :< Ale wątek i tak możemy mieć, chociaż jeszcze nie mam dokładnego pomysłu. Co powiesz, żeby np. Hamlet spotkał ją u fotografa, gdzie wywoływał jakieś tam zdjęcia i zauważył Sky, która idealnie nadawałaby się do jego nowego filmu?]

    OdpowiedzUsuń
  30. [Hm, chwila. Ona chodzi do Art College, tak? A na jakie zajęcia? Karta trochę mnie gubi.]

    Styles.

    OdpowiedzUsuń
  31. Dziś nie miałem żadnych zajęć, jednak mimo tego z ochotą wybrałem się do Art College. Zwykle gdy nie miałem nic do roboty, pomagałem nauczycielom, chciałem być w czymś przydatny. Tego dnia zostałem wysłany do oddzielnego, małego pokoiku w którym woźni gromadzili wszystko to co mogło być przydatne. Nawet uczniowe często tu wchodzili z nadzieją że znaleźliby to, co w tym momencie było im potrzebne. Prócz drobnych rzeczy jak ołówki, długoposy, gumki, korektory, były tu także bandaże, a w jednym kącie rozpoznałem nawet stary fortepian i gitarę bez strun. Przymknąłem za sobą drzwi i zacząłem rozglądać się po pokoju, obserwując z zainteresowaniem niektóre stare obrazy powieszone na ścianach. Dotarłem wreszcie do fortepianu, przesuwając palec po jego powierzchni i zbierając kurz który się na nim zebrał. Wziąłem mały taboret który stał niedaleko i postawiłem go przed instrumentem, usiadłem i zagrałem parę pojedyńczych nut, bojąc się że ktoś w każdym momencie mógłby wejść. Jako tako umiałem grać i radziłem sobie dość dobrze, a po chwili zagrałem krótki kawałek jednego z dzieł sztuki muzyki klasycznej, lecz urwałem gdy tylko usłyszałem kroki w stronę drzwi. Od razu odsunąłem się i wróciłem do poszukiwania tego, co było mi potrzebne, gdy dziewczyna weszła do pokoju. Rzuciłem jej krótkie spojrzenie tylko po to aby dać znak że zauważyłem jej obecność, ale nie przyjrzałem się lepiej jej twarzy. Po chwili usłyszałem dźwięk gwałtownie zamykanych drzwi, przekręcającego się klucza w zamku i stłumione śmiechy kogoś za nimi. Zakląłem pod nosem. Super. Zamknęli mnie, po raz drugi, czy może już trzeci. A raczej zamknęli nas.

    Styles.

    OdpowiedzUsuń
  32. [No dobra, trochę mi się przeciągnęło... Nie bij. Za mocno, w każdym razie.]

    Brudne chodniki niespecjalnie zachęcały do spaceru. Tak jak siąpiący deszcz, hałas, tłum, smród spalin, i ogólny nastrój zgiełku niczym ten panujący w mrowisku, gdzie wszyscy patrzą na ciebie, jak na kogoś zbędnego, bo przecież jest ciasno i bez twoich czterech liter.
    Niee, Ash oczywiście demonizował, przeskakując z kałuży w kałużę, właściwie to chciało mu się śmiać ze wszystkiego, bo przynajmniej przy tym nie musiał myśleć i analizować, stwierdzać, że coś powinien, a czegoś nie. Więc biegał sobie po mieście trochę jak imbecyl, a trochę jak skazaniec, buty miał do cna przemoczone, woda płynęła mu po plecach strugami, ale dobra jest. Przynajmniej przez krótką chwilę było inaczej. Zapominał, tonął, chociaż jeszcze się nie utopił, nie zastanawiał się, dlaczego skończył tak jakoś marnie, mimo iż wcale nie skończył, może nawet jeszcze nie zaczął, tylko o tym nie wiedział. Bo student farmacji brzmi jakoś tak ładniej, niż pracownik zmywaka, ale tak w sumie to mu nawet wszystko jedno, tak czy inaczej zasypiałby samotnie i niezbyt szczęśliwie. Sen nigdy nie był jego przyjacielem.
    Wcześniej czy później to by się najzwyczajniej w świecie stało, mógł to przewidzieć, przewidywanie oczywistych rzeczy w końcu nie jest tak strasznie trudne, o ile ma się w założeniu, że coś się stanie i niekoniecznie będzie to śmierć pod kołami samochodu, a raczej błahostka, przez którą mimo wszystko chciałby się czasem powiesić.
    W momencie, kiedy patrzył na dziewczynę jak na pierwszy cud świata nie wyglądał jakoś mniej imbecylowato niż dziesięć sekund temu. Przeciwnie, może nawet z tym niefortunnym skrzywieniem kwalifikował się do jakiegoś rankingu... albo coś.
    – Przepraszam – wyjąknął w końcu, spoglądając niepewnie w kierunku dużych śladów po kroplach wody na nogawkach jej spodni. Nie ma to jak skakać po kałużach w tłumie i nie ochlapać nikogo, a potem powtórzyć ten manewr i otrzaskać jedyną stojącą w pobliżu osobę.
    Cudowny dzień.

    Ash

    OdpowiedzUsuń