WAŻNE:
IT'S ALL OVER


WARTO PRZECZYTAĆ:

227. Wszystko ma swój początek
(autorstwa Abby Hope)

228. But tomorrow never came
(autorstwa Kate Sparks i Ethana Arisena)

POLECAMY:

niedziela, 3 marca 2013

Aby zdobyć wielkość, człowiek musi tworzyć, a nie odtwarzać - Antoine de Saint-Exupéry


Aroneal Maximilian Joseph Montgomery 
Dwadzieścia cztery na karku | from Jackson, Missisipi | Bisexual open | mieszka w malutkiej kawalerce nieopodal szkoły | nie pracuje- rodzice wysyłają pieniądze | Nazywany Kaleką przez "przyjaciół" i los | Zniszczona kartoteka do końca życia | Student- Fotografia i Malarstwo | Niesamowity talent | Zmiana o sto osiemdziesiąt stopni | Kiedyś marzący o tańcu | wieczna maska o różnych odcieniach | Jeden z lepszych uczniów w szkole | Nie chwalący się swoimi dokonaniami | Wszędobylski o dyskrecji słonia w składzie porcelany | Brak ciekawej historii | "Wrzątek z mlekiem poproszę!" | Rehabilitacja fizyczna i psychiczna nadal potrzebna | Why Me? | Innocence | Stupidity | Legs Destroyed | Obserwator manualny | I Am idiot because love is the best feeling in the world  | But my parents just love money | ... Fuck dude | Another Day i must be strong | This is my time! | No... You be stupid if you belive this truth | Em... No, it is the hope of self-confidence

PrirodaVzhľad ♣ Spomienky ♣ Vzťah


Witam i zapraszam do wątków oraz powiązań. :) Niektórzy mogą mnie znać ponieważ wcześniej moim podpisem blogowym było "Nightmare", a moją postacią był pan Myron Solder z resztą podpis od razu się zmienił co możecie zauważyć :P
 Aha, do charakteru, wyglądu, wspomnień i powiązań dojdzie zapewne historia, której możecie oczekiwać bo wkrótce się pojawi :) 

57 komentarzy:

  1. [Aaaa, pamiętam Myrona! Pamiętasz Noela? :>]
    Anton

    OdpowiedzUsuń
  2. [Masz może ochotę na wąąątek? :)]
    Anton

    OdpowiedzUsuń
  3. [Szczerze mówiąc to jak chcesz, ja jestem ostatnio wyprana z pomysłów, więc biorę wszystko co dają :D]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Witam. :) Chęć, oczywiście, jest. Zbytnio pomysłu nie mam, ale mogą na siebie wpaść po skończonych wykładach gdzieś w pobliskiej kawiarence. Max może czytać książkę, jak to ona lubi, a Aron zwyczajnie chciał kupić kawę. Zobaczył ją siedzącą przy stoliku i mógł się przywitać czy coś takiego. Co do powiązania to jak chcesz, daję ci wolną rękę. :D]

    Murray

    OdpowiedzUsuń
  5. [Ojej, Myron <3 Pamiętam Myrona, oczywiście. Chcesz wątka z kate? ;D]

    Kate

    OdpowiedzUsuń
  6. [To ja bardzo chętnie zacznę, ale podrzuć jakiś pomysł czy cokolwiek, czego mogłabym się uczepić :)]

    Kate

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [I jeszcze taka drobna uwaga - wygląd i charakter mają być opublikowane w marcu 2012.]

      Usuń
  7. [Taksówka mi pasuje jak najbardziej i muszę szczerze powiedzieć, że to świetny pomysł jest :D]

    Wszystko tego dnia układałoby się świetnie, gdyby nie fakt, że w pracy zostawiła telefon komórkowy. Nie, żeby często z niego korzystała (właściwie to używała go jako zegarka i czasem po to, by skorzystać z internetu), ale przyzwyczaiła się do jego kształtu leżącego na stoliku nocnym, kiedy leżała na łóżku, jedząc lody truskawkowe, czekoladę lub Nutellę prosto ze słoika i oglądając pierwszy program, na którym można było zawiesić oko. Dlatego też, po półgodzinie od wejścia do domu, była zmuszona go opuścić i udać się (znów) do pracy. A trzeba wiedzieć, że baaaardzo tego nie chciała. I to ostatnie to był powód, dla którego zatrzymała się na chodniku i zamiast po prostu przejść te kilkanaście przecznic, zaczęła machać ręką po to, by przywołać taksówkę. Była zmęczona i nic jej się nie chciało, a już najbardziej spacerować po Nowym Jorku. A taksówka była dobrym rozwiązaniem. Niby musiała za nią dość sporo zapłacić, ale przynajmniej zawoziła ją pod samą pracę i z powrotem.

    Kate

    OdpowiedzUsuń
  8. [Witam, witam. Wątek chętnie. Mogliby się spotkać na ulicy, albo w restauracji, w której pracuje Ash. Wybacz, za brak oryginalności, ale wena gdzieś uciekła. Mam zacząć czy może Tobie pozostawić tą przyjemność? :>]

    Ash

    OdpowiedzUsuń
  9. [Okyj. No to zaczynam.]

    Wskazówki ogromnego zegara tykały uparcie. Dochodziła szesnasta. Lokal był prawie pusty. Kelnerki leniwie oglądały paznokcie. Chociaż za oknem dało się wyczuć nadchodzącą wiosnę, atmosfera w pomieszczeniu przypominała raczej środek ciężkiej zimy. Smętna, monotonna muzyka sączyła się z głośników jak krew z nosa, co jakiś czas tworzyły się zakrzepy w postaci szumów. Ni palnąć sobie w łeb, ni się uśmiechnąć. Dzień jak co dzień.
    –... powtarzałem tyle razy, że wszystko musi być dopilnowane, dopilnowane! Klienci są najważniejsi, to dzięki nim jesteśmy, i to dla nich jesteśmy! Musimy brnąć do przodu w rwącej rzece przeciwności, mierzyć się z konkurencją, a naszą jedyną bronią w tej ostatecznej wojnie jest ciężka i pełna poświęceń praca! Musisz pamiętać, że każdy, powtarzam KAŻDY, jest tu zobowiązany do dawania z siebie dwustu procent! Jeden dzień zwłoki może kosztować nas niezwykle dużo, nie ma czasu na kiepskie okresy! Musisz dać z siebie wszystko, Ashtonie, inaczej przegramy to wszystko, to, o co tyle walczymy! Pamiętaj, zawsze będę cie wspierał, ale tylko, jeżeli zobaczę, jak ciężko pracujesz. W innym wypadku będziemy musieli się pożegnać, i odeślę Cię nie bez żalu – głos pana Stanleya rozbrzmiewał w ciasnym korytarzyku jeszcze przez kilka sekund, po czym mężczyzna teatralnie odwrócił się i wkroczył do swojej namiastki gabinetu. Ash oblizał z niesmakiem spierzchłe wargi, próbując pozbyć się tego ohydnego posmaku swojego imienia. Była to już trzecia "poważna rozmowa" z szanownym "złotoustym" panem kierownikiem w tym tygodniu. Cóż, wcześniej obowiązkowe kazanie musiał wysłuchiwać do dwa tygodnie. Zaczynał się już zastanawiać, kto tam naprawdę ma kiepski okres – on czy Stanley. A cała afera rozgrywała się wokół jednego – podobno – niedomytego talerza starzej, niedowidzącej pani. Zabawne.
    Chłopak przetarł twarz dłońmi, po czym ze zrezygnowaniem usiadł przy małym barku. Pracę skończył godzinę temu, ale jakoś nie spieszyło mu się nigdzie. Rozglądnął się za jakimś alkoholem, ale szybko zrezygnował z tego pomysłu, gdyż nie miał ochoty na kolejne wystąpienie kierownika. Oparł się wygodniej o barowy stołek, pogrążają na moment we własnych myślach.

    Ash

    OdpowiedzUsuń
  10. [Czuję się zaproszona, jednakże przed wspólnym wątkowaniem wolałabym się spytać, czy cieszysz się z przyjęcia mojego zaproszenia :) tj. czy moja postać się nadaje. Jeśli tak, to podrzuciłabym parę pomysłów, bo nie bardzo lubię zaczynać, dobrze? ]

    Janiceve

    OdpowiedzUsuń
  11. Kate, i owszem, głodna była, ale w życiu nie wybrałaby się do McDonalda po jedzenie. Była tancerką i musiała dbać o swoje ciało. Tak przynajmniej sobie wmawiała. Znaczy że jest tancerką. Nie tańczyła zawodowo, już nie, ale rozglądała się za czymś. Nie szło jej to nawet trochę dobrze, ale rozglądała się, odkąd wróciła do Nowego Jorku.
    - Niee, pracuję tam. Znaczy nie jadę do pracy, ale zostawiłam telefon gdzieś tam i... No wiesz, jak to jest.
    Uśmiechnęła się nieśmiało, nie bardzo wiedząc, jak dalej potoczyć tę rozmowę. Była naprawdę beznadziejna w każdej sytuacji związanej z ludźmi. Nie nadawała się do tego po prostu. Niby kiedyś była towarzyską osobą, ale po tamtej Kate Sparks nie został już nawet najdrobniejszy ślad.

    [Wybacz za długość, ale chwilowy wenobrak mnie dopadł ;c]

    Kate

    OdpowiedzUsuń
  12. [Oh, miło mi bardzo i dziękuję. Polubiłyśmy się z Jani i tak się jakoś tułamy. W takim razie, proszę bardzo:
    1. Mogli coś tańczyć, ale nie razem (tj. duet) bo jednak te kilka lat różnicy między nimi jest, a w tym wieku to te kilka lat sporo znaczą jeśli idzie o umiejętności. Mogli, np. razem występować w jakimś balecie, gdy Jani była jeszcze mała, on zaś tuż po okresie wzmożonego wzrostu. Świat artystyczny do największych nie należy, to mogliby się tu spotkać, po latach.
    2. Skoro rodzice są go w stanie utrzymać, mimo, że wybrał sobie mieszkanie w jednym z droższych miast świata, mogliby się znać właśnie przez nich. Tatuś Jani to taki sobie wpływowy człowieczek, który chciał, by obracała się wśród innych dzieci takich sobie wpływowych człowieczków.
    3. Mogą się również nie znać. Spotkać w jakimś klubie, gdzie Jani poszłaby jako przyzwoitka.
    4. Park koło szkoły. Jani znów odmrażałaby sobie palce czytając jakąś książkę, obok swojego siedzenia mając ułożoną torbę ze szpanersko wystającymi troczkami od point. To mógłby być powód, dlaczego Wszędobylski by ją zaczepił.
    5. Razem, po jakieś imprezie spędzili noc w jakże romantycznej scenerii, bo na dachu, popijając wino, paląc papierosy, rozmawiając o sensie życia, czy co tam chcesz. Mieliby przy tym nadzieję, że nigdy się nie spotkają i będzie to jedna z tych znajomości, którą wspomina się z ciepłem i brakiem tęsknoty, bo rzeczą wiadomą byłoby to, że nie mają prawa się więcej zobaczyć. A tu? Bum! Spotykają się i obydwoje mogą nie wiedzieć, co takiego zrobić.
    6. Są na takiej imprezie i to powyżej opisane ma się dopiero zdarzyć ]

    Janiceve

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Oh, ten wstęp nie w tym miejscu, gdzie być powinien. Przepraszam. Gubię się. W każdym razie, pomysły nadal aktualne ;) ]

      Usuń
    2. [Nieuwaga. Brak koncentracji. Dopada mnie to coraz częściej. Pytanie odnosiło się do Twojej odautorskiej noty pod kartą :) ]

      Usuń
  13. Głuche tykanie zegara nie było tłumione przez smętną muzykę, co powodowało u niego jeszcze większe rozdrażnienie. Przez chwilę czuł, że musi stąd wyjść bo się udusi albo zwariuje. Albo jedno i drugie.
    Jednak wtedy usłyszał grzeczne pytanie. Uniósł jedną brew. Nie, Ash, to nie przysłyszenie. Uniósł drugą brew. Tak, Ash, to do ciebie. Rozglądnął się energicznie, prawie jak ktoś, na kogo dłoni został zgaszony papieros. Jego wzrok padł na mężczyznę. Automatycznie na usta rzuciło mu się „Ale ja...”, jednak tylko niemrawo poruszył wargami i odpowiedział spokojne:
    – Oczywiście.
    Głuchym krokiem ruszył w kierunku kuchni. Kucharki i kelnerki przyglądały mu się dziwnie, jednak nie potrafił określić powodu takiego zachowania. Kiedy już zamówienie było gotowe, dla pewności rzucił:
    – Tak, zapłacę za to.
    I wyszedł. Postawił kubek przed mężczyzną, dopiero wtedy zwracając uwagę na jego... stan. Ale nie zrobił żadnej znaczącej miny, gestu. Cóż, różnie w życiu bywało, a Ash zdawał sobie sprawę, że z nim identycznie może być jutro, więc jakakolwiek dyskryminacja wydawała mu się zupełnie niezrozumiała.
    Dopiero kiedy ustawił naczynie, uświadomił coś sobie. Na jego twarzy pojawiło się lekkie zawahanie.
    – Ta herbata panu odpowiada? Przepraszam, że nie zapytałem... – rozglądnął się nerwowo w poszukiwaniu dobrej wymówki. Przecież herbat było wiele. Zielona, czerwona, czarna, z sokiem, bez soku. Podrapał się po nosie. Że też do głowy wcześniej mu to nie przyszło.
    Starzeję się, westchnął w duchu. Miał jednak cichą nadzieję, że utrafił w gusta mężczyzny. I wcale nie dlatego, iż nie chciało mu się iść ponownie do kuchni. Po prostu wiedział jak to jest przyjść gdzieś po całym dniu z nadzieją na chwilę relaksu, na napicie się ciepłej herbaty, a tu nawet taka błahostka nie obejdzie się bez ekscesów.

    Ash

    OdpowiedzUsuń
  14. Właściwie mógł uznać odpowiedź mężczyzny za pozwolenie na odejście, albo wręcz prośbę zostawienia go z spokoju, jednak mimo wszystko tkwił przy nim trochę idiotycznie i bez sensu. Ash również ukradkiem przyglądał się nieznajomemu, a im dłużej tak stał tym większą czuł chęć porozmawiania z nim. Postanowił więc zaryzykować. Jeżeli ciemnowłosy nie będzie sobie życzył towarzystwa, to się wycofa.
    – Jestem Ash – rozpoczął łagodnie, dość niepewnie przysiadając na krześle obok. – Nie widziałem tu... pana wcześniej.
    Uśmiechnął się lekko, próbując wyglądać przynajmniej przyjaźnie. Niezbyt efektowne rozpoczęcie znajomości, ale nic innego nie przychodziło mu do głowy. Poza tym lepsze to niż "Czy wszystko w porządku?", bo ewidentnie nie wyglądało na to, żeby było w porządku, a już na pewno nie wszystko. W dodatku miał mały mętlik odnośnie zwracania się do bruneta. Jego praca wymagała grzeczności zupełnej w stosunku do wszystkich klientów, nawet jeżeli byli oni młodsi lub w takim samym wieku.

    Ash

    OdpowiedzUsuń
  15. Ona również dobrze wspominała te chwile.
    Nie. To byłoby kłamstwo. Wspominała te chwile jako coś wspaniałego, coś, co prawdopodobnie miało się już nigdy nie zdarzyć. Wino, mimo że tanie, wydawało się być wtedy najwytworniejszym tokajem, koc najcieplejszą, puchową pierzyną, zaś poduszki najwygodniejszym łóżkiem. Nieistotne było to, że mimo jego ciepła było jej chłodno. To było nieważne.
    Dzisiaj marzyła tylko o ciepłej kąpieli. Albo o masażu. A najlepiej by było, gdyby mogła wziąć ciepłą kąpiel, zaś później podelektować się dotykiem silnych, męskich dłoni, które pomogłyby w odpoczynku jej przemęczonym mięśniom. W istocie, była zmęczona, ale od ich spotkania zmieniła się tylko troszeczkę. Zeszczuplała jeszcze bardziej, włosy odrobinkę jej ściemniały, zaś oczy wydawały się być dzisiaj bardziej zielone przez szal, który miała owinięty wokół szyi.
    Czy w jej marzeniach występowała druga osoba? Owszem. Gdzieś tam daleko, za dziesięć lat, gdy powiedzą jej, że jest za stara do występów i powinna otworzyć jakąś szkołę tańca, albo przejść na emeryturę. W chwili obecnej bała się nawet siebie wyobrażać przyjaźniącą się z kimś. Z wiekiem przybywało sekretów, wraz z nimi większych tajemnic, aż w końcu okazywało się, że ktoś, kogo znaliśmy wczoraj dziś jest innym człowiekiem.
    Gdy tylko usłyszała jego głos obróciła się gwałtownie, wcześniej uderzając go w szyję włosami związanymi w warkocza.
    Zamrugała kilka razy, mimowolnie pozwalając by buzia się jej otworzyła, przez co miała niesamowicie głupią, idiotyczną wręcz minę.
    -Tak, chyba tak- powiedziała cicho, mając nadzieję, że nie pamięta tych wszystkich rzeczy, którymi się z nim podzieliła, bo ona... Ona pamiętała te chwile, jakby to było zaledwie wczoraj. Jakby zaledwie wczoraj tuliła się do niego ramienia mówiąc o tym, jak to brakowało w jej życiu matki, o tym, jak bardzo przeżywała swoją pierwszą miłostkę, czy o tym, jak bardzo boi się żyć, funkcjonować prawidłowo w społeczeństwie.

    Janiceve

    OdpowiedzUsuń
  16. Jego pytanie wydawało się docierać do niej w zwolnionym tempie. Było jak zimny prysznic po pobycie na rozgrzanym, plażowym piasku. Początkowo nieprzyjemny, wręcz bolesny, później zaś przynoszący upragnioną ulgę i ukojenie. Dawało pewien spokój ducha, który straciła w chwili gdy go zobaczyła.
    -W porządku-powiedziała, ręce zakładając na piersi-Mam teraz przerwę między zajęciami. Jak widzisz, wyszłam się przewietrzyć.
    Powinna była udać, że go nie poznaje. Albo zagrać słodką dzierlatkę, której perlisty śmiech dzwoniłby mu przez cały dzień w uszach. Byłoby łatwiej.
    Z drugiej strony, on również mógł się bać. Jakby nie patrzeć to kobiety były bardziej skłonne do rozsiewania plotek i dzielenia się ze znajomymi swoimi znajomymi.
    Jak daleko powinni byli wyjechać by mieć pewność, że więcej się nie spotkają? Na drugi koniec świata? Czy wówczas mogliby mieć stuprocentową pewność? Przecież świat był mały, liczący sobie zaledwie ponad siedem miliardów mieszkańców. Prawie jak wyludniona wysepka.
    -A u Ciebie? Jak noga?

    Janiceve

    OdpowiedzUsuń
  17. Mężczyzna okazał się znacznie sympatyczniejszy, niż na pierwszy rzut oka wyglądał. W każdym razie nie wyśmiał jej ani nic takiego, co zapewne zrobiłaby jakaś niemiła osoba chcąca wyżyć się na bezbronnej dziewczynie, która i tak miała już zbyt dużo własnych problemów, by przejmować się nieznajomymi.
    - Kate - powiedziała, chwytając jego dłoń delikatnie swoimi cienkimi palcami. - A ty jedziesz tam coś zjeść, czy ta podróż ma dla ciebie jakiś wyższy cel?
    Raczej wątpiła w wyższy cel podróży do McDonalda, jeśli się w tym miejscu nie pracowało, a Aron zdecydowanie nie był tam pracownikiem, bo by go kojarzyła przynajmniej z wyglądu. Chyba że właśnie szukał pracy, co właściwie można by zaliczyć do "wyższych celów". W końcu praca była jednym z ważniejszych elementów życia każdego człowieka, bez względu na to, jaka ona była, a nawet na to, czy w ogóle była.

    Kate

    OdpowiedzUsuń
  18. [ Pewnie, że mam ochotę ;)
    My wcześniej nie miałyśmy wątku, prawda? ]

    OdpowiedzUsuń
  19. [ Możesz zacząć? Jeju, ratujesz mnie! Znajomość zacznijmy od początku, mogą się ewentualnie kojarzyć z widzenia ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  20. Cóż, wnętrze lokalu nie prezentowało się może jakoś luksusowo, zdawało się nawet zaniedbane, ale Ash przestał zwracać na to większą uwagę pod wpływem przyzwyczajenia. Mimo wszystko gdyby miał komuś polecić jakikolwiek lokal, raczej z podaniem adresu tej restauracji pewnie by się wstrzymał. Jednakże skoro był na stanowisku, miał zamiar przypilnować, aby kucharki naprawdę się postarały. Zrobił prawdziwie zamyśloną minę, przerzucając spojrzeniem po różnych pozycjach w karcie, którą właściwie znał na pamięć.
    – Nie, każdy ma tutaj problem z rozróżnieniem, co jest czym. Te nazwy są tylko tak dla profesjonalnego picu – uśmiechnął się, mrugając. – Cóż, dziesiątka jest całkiem smaczna. To naleśniki ze szpinakiem i serem feta. Siódemka to makaron z... właściwie takie prawie sphagetti. Jeżeli wolisz coś bardziej obiadowego, to proponuję piętnastkę lub szesnastkę. Pierwszy to kotlet schabowy, a drugi drobiowy. Podawane z kilkoma surówkami oraz frytkami lub pieczonymi ziemniakami, jeżeli wolisz. Albo są jeszcze kremy marchewkowy czy jakiś tam, ale tego raczej nie polecam. Dość kwaśne, takie dziwne...
    Ash wzruszył ramionami, po czym zamknął usta. Nigdy nie był dobry w tłumaczeniu czegokolwiek.

    Ash

    OdpowiedzUsuń
  21. Dlaczego wszyscy pytali ją o pracę? Tak, była ważna, ale nie najważniejsza, a Kate naprawdę nie lubiła o niej mówić. Tak bardzo nie lubiła. Dlatego też i w tym przypadku wzruszyła ramionami, po czym powiedziała:
    - Praca jak praca.
    A tak naprawdę to swojej pracy nie lubiła. Ani troszeczkę. Jednak skądś musiała czerpać zyski, więc każda praca była lepsza niż całkowity pracy brak, prawda? Zwłaszcza, że zdecydowała w końcu poukładać choć trochę swoje życie. Znalezienie pracy było pierwszym krokiem, nawet jeśli praca była beznadziejna.
    - Zjeść coś? - zapytała trochę niepewnie. Och, zdecydowanie nie przywykła do ludzi zapraszających ją gdziekolwiek ot tak, po prostu. To chyba kwestia tego, że była w Nowym Jorku, a nowojorczycy tacy właśnie są. Chyba. - Nie wiem... To zależy, gdzie pójdziemy.

    Kate

    OdpowiedzUsuń
  22. Uniosła brew delikatnie ku górze. Nie takiego go zapamiętała. Nie takiego pozytywnego, uśmiechniętego. Gdyby nie był osobą, z którą spędziła jedne z najbardziej intymnych chwil w życiu prawdopodobnie zaśmiałaby mu się w twarz. Zaśmiałaby się, po czym powiedziała, że chyba sobie żartuje, że pójdzie z nim na lunch. Później wyminęłaby go ze wzrokiem odwróconym, zaś resztę dnia ganiłaby się w myślach za swoje zachowanie. Hipokrytka.
    -No dobra- powiedziała po chwili zastanowienia po czym spojrzała na siebie i zaśmiała się pod nosem- Jeżeli nie każesz mi się przebierać. Nie chce mi się nawet myśleć o zdejmowaniu tych wszystkich getrów i innych ocieplaczy- stwierdziła i przełożyła przez ramię torbę, która czas swojej świetności miała dawno za sobą. Nie była osobą, która przywiązywała szczególną uwagę do tego typu rzeczy. Prawdę mówiąc, to do wyglądu przywiązywały większą wagę koleżanki z wydziału aktorskiego, niż z tanecznego, co Janiceve tłumaczyła sobie nadmiarem wolnego czasu. Ona, wraz z innymi baletnicami nie miała czasu, gdyż w większości ciągnęły jeszcze drugi kierunek tylko po to, by mieć "zabezpieczenie" w razie kontuzji.

    Janiceve

    OdpowiedzUsuń
  23. Charlie Warburton4 marca 2013 18:22

    [Charlie ma zawsze ochotę na wątek ;) Jakieś pomysły?]

    OdpowiedzUsuń
  24. Och, ona naprawdę nie była jeszcze przyzwyczajona do Nowego Jorku. Dwa miesiące w Londynie zrobiły swoje. Oduczyły ją spodziewania się różnego rodzaju propozycji od ludzi spotykanych przypadkiem w różnych miejscach, nawet w jakimś parku czy taksówce. A powinna była o tym pamiętać.
    - Czyli możemy najpierw pójść do tego McDonalda, ja wezmę telefon, a potem wybierzemy się w jakieś ciekawe miejsce, dobrze? - zapytała. Wydawało jej się, że taki układ będzie całkiem sprawiedliwy. Zwłaszcza, że on sam powiedział, iż wszystko mu jedno, gdzie pójdą. Kate natomiast zależało tylko an tym, by jedzenie było względnie zdrowe. Niekoniecznie musiały to być sałatki, ale hamburgerów i frytek po prostu nie tolerowała.

    [Doskonale rozumiem wenobrak :)]

    Kate

    OdpowiedzUsuń
  25. [Arońciu, kochanie, już tu jestem <3 ...Wybacz, musiałam, wiesz o tym xD]

    OdpowiedzUsuń
  26. Czy miała jakiś pomysł odnośnie dobrej restauracji znajdującej się w Nowym Jorku? Och, znała wiele restauracji tutaj dzięki swojemu już-eks-chłopakowi Ethanowi, ale nie chciała iść do żadnej z nich. Za dużo wspomnień. A to przypominało jej, że powinna wreszcie zebrać się w sobie i go odwiedzić. (Ale to nie to jest tematem tego wątku, więc omińmy ten temat szerokim łukiem.)
    Restauracja? Myśl, Kate, myśl! Gdzie tu blisko może być miejsce, gdzie można coś dobrego zjeść? Gdzie...
    I nagle ją oświeciło.
    - Tutaj niedaleko jest taka restauracja. Pizzeria. Jeśli mas ochotę, to tam możemy pójść.
    Uśmiechnęła się do niego, zadowolona z tego, że umiała to sobie przypomnieć. Nie wierzyła, że mogłoby jej się udać, a psychiatra przecież mówił, iż ma się cieszyć z każdego, nawet najdrobniejszego sukcesu.

    Kate

    OdpowiedzUsuń
  27. Gdyby nie ludzie naokoło Central Park byłby idealnym miejscem na ćwiczenia czy chociażby rozmyślanie o tym i owym. Ostatnimi czasy wiele się zastanawiała, nie tylko nad swoim życiem, ale ogólną sytuacją ludzkości. W Sarze nie było wiele z współczesnego filozofa, mimo że naprawdę starała się znaleźć odpowiedzi na dręczące ją pytania. Ale to można powiedzieć o każdym, a ona chce być wyjątkowa.
    Kiedyś kilkakrotnie próbowała tańczyć w Central Parku. Reakcje ludzi były interesujące, zwłaszcza dla takiego kolekcjonera charakterów, jakim była Sara. Jedni klaskali, ktoś wrzucił do jakiegoś kapelusza-przybłędy dolara, inni się z niej śmiali, niektórzy przechodzili obok, jakby była powietrzem - czymś zwykłym, czymś, co jest, a na co się nie ma wpływu i po prostu jego istnienie trzeba przyjąć do wiadomości.
    Znała tu mnóstwo studentów z AC. Był tu drugi powód jej niechęci do pokazu w Central Parku, pierwszym była reakcja publiczności. Tam stała dziewczyna z rzeźbiarstwa, o drzewo opierał się przyszły basista, a tam, całkiem niedaleko niej siedział na wózku chłopak, którego nie potrafiłaby przydzielić do żadnego kierunku, gdyby nie kartka i ołówek w jego dłoni. Patrzył na nią, czuła na sobie jego wzrok, a gdy odwróciła się w jego stronę, tylko obdarzył ją delikatnym uśmiechem i wrócił do szkicowania. Odwzajemniła uśmiech, choć on nie mógł tego dostrzec.

    OdpowiedzUsuń
  28. [a i owszem <3 Jedziemy z pomysłem z lekcji! xD]
    Cassie nucąc pod nosem weszła do mieszkania Aroncia. Co z tego, że jego nie było? Przecież ona sobie dorobiła klucz! I nie róbcie takich min, pozwolił jej, no... A przynajmniej to dziewczyna wywnioskowała z jego wypowiedzi, by czuła się tu jak w domu. No, bo jak można się czuć jak w domu w miejscu, do którego nie ma się kluczy, co?
    Tak czy inaczej, Cassie wkroczyła do mieszkania z gracją motyla po torturach, zrzucając w przedpokoju poplamione farbami chodaki. Nie przejmując się tym, jakiego narobiła łomotu, ruszyła do łazienki z pieśnią na ustach, zrzucając po drodze upaćkane farbami (tudzież resztkami tego, co próbowała ostatnio ugotować) ubrania. Gdy dotarła do celu swej wyprawy, napuściła wody do wanny i wskoczyła do niej, rozchlapując zawartość dookoła.
    Oto właśnie i cel jej wizyty - znów odłączyli jej wodę, bo zapomniała o rachunku! Wredne chochliki, będzie musiała poszukać go, gdy wróci do domu. Ale to później... Teraz zajęta była zawodzeniem piosenki Rammsteina, żałując trochę, że Aroneal nie ma żadnego płynu do kąpieli. No bo tak się pluskać bez piany... To jednak nie to samo.

    OdpowiedzUsuń
  29. [ No oczywiście, ale szkoła wypiera mi pomysły, zaczynanie preferuje, itd. XD ]

    OdpowiedzUsuń
  30. [Spoko :D]

    Kate zastanawiała się przez chwilę, czy opowiadanie dopiero co poznanemu chłopakowi o swoim życiu jest dobrym pomysłem. Kiedyś zrobiłaby to bez chwili namysłu - powiedziałby mu o Art College, o swoich planach na przyszłość. Właściwie to o większości spraw, o których chciał wiedzieć. A teraz... miała mu mówić o tym, że jest na tyle beznadziejna, że właściwie poza pracą w McDonaldzie ("tymczasową", jak siebie cały czas przekonywała) robi tyle co nic. Zdecydowała, że woli, by chłopak o tym nie wiedział.
    - Uczysz się gdzieś? - zapytała więc, a na jej ustach cały czas widać było ten sam radosny grymas, który nie sięgał jej oczu.
    Byli już blisko pizzerii i Kate była pewna, że najpóźniej za kilka minut będą na miejscu. Swoją drogą, dawno tam nie była. Ostatni raz chyba z Calleigh. A Callie... cóż, o Callie tez wolała nie myśleć. Tych tematów tabu było chyba za dużo jak na tak młodą dziewczynę...

    OdpowiedzUsuń
  31. Rudy należał do osób bardzo wybrednych, jeżeli chodzi o jedzenie. Jadł niewiele, więc potrafił spędzić więcej czasu w spożywczaku niż kobieta w obuwniczym, żeby wybrać jak najlepiej. Dlatego znajomi zawsze ulatniali się, kiedy musiał zrobić zakupy. Zwłaszcza ci mniej cierpliwi. A jeszcze szybciej uciekali, gdy coś mu nie posmakowało. Oczywiście, starał się nie zachowywać jak nastolatka podczas okresu, ale posmak ohydnie tłustej potrawy w ustach drażnił go jak mało co.
    Na szczęście kucharki zachowały się całkiem miło, gdy trochę im naściemniał, że na sali jest bardzo ważny – i bardzo głodny – gość, którego przyjacielem jest krytyk kulinarny, resztę zrozumiały samo przez się. Nie musiał się specjalnie silić na grę aktorską, w końcu zmianę skończył ponad godzinę temu, więc wszystko musiało być ważne, skoro aż tyle tu siedział.
    Ash zamyślił się na słowa Maxa.
    – AC... Art College, ta szkoła dla artystów? Nie, nie uczę się tam. Trochę gram na trąbce, ale to nic wielkiego. Zakładam, że ty tam uczęszczasz. Na jaki kierunek, jeżeli to nie tajemnica? – zapytał z zaciekawieniem. Nie wyobrażał sobie być w takiej szkole. Obawiał się, że ten nacisk na perfekcję za bardzo by go przytłoczył, a przecież on się tylko trąbką bawił.

    Ash

    OdpowiedzUsuń
  32. Cassie spojrzała na przyjaciela z mieszaniną zdumienia i pobłażania w swoich zielonych oczętach. Przecież widać, co ona tu robi, więc po co takie pytania? Może Aroncio nie jest tak mądry, jak zawsze uważała? Nie... Niemożliwe, na pewno jest! To na pewno skutek gorszego dnia, ot co! Przestała śpiewać (tudzież udawać rannego manata) i pokręciła głową, strzepując trochę piany z włosów na podłogę.
    - Kąpię się - odparła, jakby to było oczywiste (bo było, no!) - A jakbyś miał jakiś płyn do kąpieli, to bym nie musiała robić bąbelków szamponem - w jej oczach pojawił się niemy wyrzut.
    No bo jak to - przyjaźnić się z Cassiopieą Swell i nie mieć w domu tego specyfiku w razie jej nagłej i niespodziewanej wizyty?! Toż to niemal zbrodnia! Jednak dziewczyna postanowiła dać Montgomery'emu drugą szansę. Na pewno zrozumie swój błąd!
    Poza tym, jak ona miała spytać Arońcia o pozwolenie na użycie szamponu (wiedziała, że ma na jego punkcie małą manię), skoro nigdzie go nie było? Bo on to powinien siedzieć w domu, jak Cassie przychodzi się kąpać, właśnie tak! I ona mu to na pewno powie, żeby sobie zapamiętał.

    OdpowiedzUsuń
  33. ["Chciałbym kiedyś pracować z dziećmi nie w pełno strawnymi" - uwielbiam literówki <3]

    Art College. Dlaczego cały czas musiała spotykać ludzi z Art College, którzy uczyli się tam i byli szczęśliwi tak jak ona kiedyś? Dlaczego ona nie potrafiła cieszyć się ich szczęściem tylko wspominała stare czasy, kiedy sama biegała każdego dnia do szkoły?
    - Czyli artysta - powiedziała z uśmiechem, otwierając drzwi do restauracji. W głębi duszy lubiła artystów. Wszyscy byli na swój sposób oryginalni. Każdy z nich był inny. To było w nich niesamowite. - Do tego artysta-pedagog. Masz przed sobą ciekawą przyszłość.
    Weszli do środka i kelnerka poprowadziła ich do jednego ze stolików. Kiedy już się rozsiedli, odpowiedziała a jego pytanie:
    - Najbardziej lubię chyba hawajską, ale pizzę uwielbiam generalnie, więc zjadłabym każdą. A ty jaką preferujesz?

    Kate

    OdpowiedzUsuń
  34. [Ok, to może być dziwne, ale mam nadzieję, że nie będzie straszne. xD]

    Muzyka w uszach dodaje masę pewności siebie i odwagi, zawsze to wiedziała. Między innymi dlatego szła szkolnym korytarzem ze słuchawkami w uszach, miała nadzieję, że jej to pomoże, choć trochę. Obserwując wszystkich wokół dostrzegła chłopaka o kulach, opierającego się o ścianę, cóż ukrywać - zaintrygował ją, ale postanowiła nie robić z siebie idiotki i nie podchodzić. Na jej nieszczęście przechodząc obok niego potrąciła kogoś i odchylając się przewróciła kule i wylądowała na podłodze. - Kuźwa! - zirytowała się. - Przepraszam - poprawiła nogawkę na protezie i podniosła kule. - Z ciekawości, długo jeszcze będziesz do nich przywiązany? Jeśli można spytać, oczywiście - uśmiechnęła się lekko.

    OdpowiedzUsuń
  35. Uśmiechnęła się dziękując za pomoc i zamyśliła się na chwilę. - To nawet nie tak długo - powiedziała optymistycznie. Przecież sama też przez długi czas chodziła o kulach, nie mówiąc już o jeździe na wózku. - No, liczę, że niedługo razem pobiegamy - zaśmiała się. - Żadna kontuzja w tym nie przeszkadza! - wiedziała co mówi, w końcu biega w maratonach z protezą zamiast nogi! - Tak w ogóle to jestem Abby - wyciągnęła ku niemu dłoń. - Miło mi cię poznać - uśmiechnęła się. Była ciekawa dlaczego chłopak chodzi o kulach, ale nie chciała pytać. Sama nienawidziła, gdy ktoś dociekał co się jej stało. Miała cichą nadzieję, że z czasem i tak się dowie o co chodzi.

    OdpowiedzUsuń
  36. Wybieraj jakąkolwiek.
    Tak, to chyba były te słowa, które chciała usłyszeć. Generalnie nie lubiła wybierać, bo wszelkiego rodzaju decyzje, te poważne decyzje, powodowały w niej uczucie strachu i zdenerwowania. Nie miała pojęcia, co chce zrobić ze swoim życiem, ze starymi przyjaciółmi, z byłym chłopakiem, którego cały czas kochała. Po prostu nie wiedziała i nie lubiła się nad tym zastanawiać, bo nigdy do niczego sensownego nie dochodziła. Jednak wybór pizzy... to było coś zupełnie innego.
    - W takim razie weźmiemy hawajską. Mam nadzieję, że lubisz ananasy - powiedziała, a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. Tak, mogła decydować o smaku pizzy każdego dnia. To była decyzja lekka i przyjemna.

    Kate

    OdpowiedzUsuń
  37. [Pewnie, że pamiętam Myrona! I bardzo chętnie jakiś wątek<3]

    Sky

    OdpowiedzUsuń
  38. Nawet gdyby był artystą w bardziej poprawnym tego słowa znaczeniu, mała była szansa, że zdecydowałby się na tego typu uczelnię. Naturalnie, nic do takich miejsc nie miał, tak jak i do uczniów, ale z jakiejś niejasnej przyczyny zdawało mu się, że za bardzo starałby się podporządkować wszystkim wymaganiom, zapominając o prawdziwej radości tworzenia. Nie żeby nie potrafił być asertywny, ale skoro ktoś doświadczony mówi, iż to a to raczej nie przejdzie, to może jednak warto go posłuchać? Albo może w ogóle odpuścić sobie ten i ten styl, bo nie mam ręki do tego czy tamtego? Te i zapewne miliony wątpliwości przetaczałyby się przez jego umysł jak burza w szklance wody, toteż cieszył się, iż nikt nigdy nie twierdził, że gdzieś tam by się nadawał.
    – Rozumiem. To bardzo... chwalebne, że tak bardzo się poświęcasz dla tego, co robisz. Specjalizujesz się w jakimś rodzaju fotografii, portretach czy innych? – zapytał znowu. Nigdy jakoś bliżej nie poznał się z tym rodzajem sztuki, lekcje plastyki upływały mu na czymś innym, teraz sam nie potrafił nawet powiedzieć na czym, chociaż nie oceniał też prac w kategorii ładne/brzydkie, uważał bowiem, że i jedno, i drugie może być interesujące.
    – Ciekawszego... cóż, tak jak już powiedziałem, gram trochę na trąbce, czasami na ulicy. Właściwie nic niezwykłego nie robię, czytam książki, oglądam filmy, kolekcjonuję kauczukowe piłeczki. Przybyłem tutaj z Ashland w stanie Oregon. Planowałem studiować farmację, ale wyszło inaczej.

    Ash

    OdpowiedzUsuń
  39. Charlie Warburton8 marca 2013 21:13

    [Basen jak najbardziej mi pasuje. Zaczniesz? ;D]

    OdpowiedzUsuń
  40. [Grr, niefajnie. Ale znaj moje dobre serce. Zarzuć mi tylko jakieś mijsce albo okoliczności ich spotkania. Tak dobrze to nie będzie!;)]

    OdpowiedzUsuń
  41. [Aż mnie zaciekawiłaś tym pomysłem! Weź rób szybko te lekcje i wracaj tu do mnie zaczynać<3]

    OdpowiedzUsuń
  42. - W takim razie weźmy hawajską - powiedziała, a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. Jeśli istniało coś, co mogło poprawić jej humor, to na pewno było to dobre jedzenie.
    Gdy przechodził obok nich kelner, złożyła ich zamówienie. Nie lubiła tego robić - to znaczy rozmawiać z kelnerami - ale kiedy to ona wybierała smak pizzy, tak chyba wypadało.
    - Jak ci się podoba w Art College? - zapytała, spoglądając znów na chłopaka. To było jedyne pytanie, jakie jej przychodziło do głowy. Och, była beznadziejna w rozmowach z ludźmi. Generalnie w każdej sytuacji związanej z ludźmi była beznadziejna.

    Kate

    OdpowiedzUsuń
  43. Och, jak Anton lubił szkołę! Co prawda może i nie było to częstym zjawiskiem, ale w gruncie rzeczy to lubił on wszystko gdzie można integrować się z ludźmi i coś głupiego odwalić. Ogólnie rzecz biorąc to Anton lubił spędzać czas w miejscach publicznych. Obserwował sobie dokładnie ludzi, a każda okazja aby poznać kogoś nowego i z nim porozmawiać, była dla niego istną kwintesencją szczęścia.
    To przedpołudnie było wyjątkowo ciepłe, tak też Antoś od razu po zajęciach z Modelingu ruszył w stronę głównego wyjścia, aby zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Jedna noga, druga noga, krok za krokiem szedł spokojnie, aż tu nagle potknął się o coś. Bęc! Nogi niezdarnie mu się wygięły, a ten runął na ziemię jak długi. Zaśmiał się sam do siebie, po czym podniósł swoje szanowne cztery litery i otrzepał się z jakichś paproszków. Mało interesował go fakt, że wszyscy patrzą się na niego jak na skończonego idiotę, za to interesował go obiekt, który doprowadził do jego teatralnego upadku. Cofnął się i podniósł dwie kule. Dokładnie zlustrował okolice wzrokiem w celu poszukiwania osoby, do której ów "kijki" mogłyby należeć. Voila! Podszedł spokojnym krokiem do chłopaka, który siedział na ziemi.
    - To chyba twoje. - uśmiechnął się, podając mu obie kule. Bez zastanowienia przysiadł obok niego.
    - Współpracować, hm. - teatralnym gestem ujął swoją brodę i udawał, że wpadł w niemałą konsternację. - Jasne. Pasuje mi, właściwie to nawet bardzo. Lubię współpracować. Szczególnie z ludźmi, można sobie pogadać. Ach i jestem Anton, ale możesz mi mówić Antoś, albo jakkolwiek chcesz. Tylko nie wiem czy na coś innego zareaguję. - z jego ust chaotycznie zaczęły wypływać słowa tak, że naprawdę sztuką było za nimi nadążyć.
    /Anton

    OdpowiedzUsuń
  44. Przewróciła oczami bardzo wymownie i bardzo niewinnie zarazem. Arońcio oglądał nago na pewno więcej niż jedną dziewczynę i przynajmniej jednego faceta, a ona go obrzydza? Phi! Przecież Cassie to jak matka ziemia - nie ma się czego brzydzić, a każdy przy odrobinie szczęścia może zobaczyć wszystko, co by miała w zanadrzu. Ale to nie ekshibicjonizm, słowo!
    Mimo wszystko, Swell nie bardzo pasowała kąpiel z przyjacielem. Nie, żeby miała coś przeciwko temu ogólnie, ale w tak małej wannie zaraz skończyłaby jako Cassiopeiowy placuszek, bo Aroneal taki znów mały nie był, a ona wręcz przeciwnie - niemal Calineczka albo inny Tomcio Paluch. Wyszła więc z wanny, nawet nie przejmując się pianą na włosach.
    - Jeszcze byś mnie zgniótł - odpowiedziała, patrząc na niego z lekką pretensją, nim nago poczłapała do kuchni spłukać łepetynę w zlewie. Następnym przystankiem była - rzecz jasna - sypialnia przyjaciela, gdzie wybrała na strój tę jedyną, nietykalną i ulubioną koszulkę, jaką każdy facet mieć powinien. Przecież może!

    Cassie

    OdpowiedzUsuń
  45. - Długo się tam uczysz? - zapytała, bawiąc się pudełkiem z serwetkami. Kiedy się stresowała (a rozmowy z ludźmi stresowały ją generalnie), bawiła się różnymi rzeczami. Jej ręce po prostu musiały mieć coś do roboty. To mogło być naprawdę cokolwiek, choć zabawa pudełkami należała do jednego z jej ulubionych, razem z miętoszeniem rękawów swetra, jeśli takowy akurat miała na sobie. - Rok? Dwa?
    Nie pamiętała go z Art College, tego była pewna. Jednak byli na zupełnie różnych wydziałach, a przecież nie mogła znać każdego człowieka, który się przewinął kiedykolwiek przez Art College, prawda?

    Kate

    OdpowiedzUsuń
  46. Przez chwilę myślała, że chłopak się nie przedstawi, ale na szczęście jednak to zrobił. Słysząc jego imię zaśmiała się w duszy. Ucieszyła się z jego propozycji, czuła, że jej pozytywne nastawienie dobrze na niego wpływa. Po raz kolejny upewniła się w tym, że z uśmiechniętą osobą łatwiej nawiązuje się kontakt. - Jasne! Chętnie coś przekąszę. I mam nadzieję, że ta niby restauracja dobra jest - pogroziła mu palcem.

    OdpowiedzUsuń
  47. [Przyszłam tu, żeby na ciebie nakrzyczeć! Bo mi przez ciebie Sky smuta, a Sky nie może smutać, bo z założenia to chochlik wesoły jest! Obiecałaś zacząć wątek i się go ciągle nie doczekałam, chlip.]

    OdpowiedzUsuń
  48. Farmacja nie była jego marzeniem, ale przynajmniej miał zapewnioną dość spokojną pracę. Cóż, ludzie zawsze będą chorować, toteż apteki też będą potrzebne. Odbębni te parę godzin, a nad przyjemnościami będzie zastanawiał się w domu. Wolał taki układ niż wypruwanie sobie żył w hipermarkecie czy magazynie. Jakoś nie dowierzał słowom "Rób to, co lubisz, a nigdy nie będziesz musiał pracować". Każda praca ma swoje dobre i złe strony, więc raczej perfekcyjny układ nie wchodził w grę. Ponadto szczerze wątpił, czy wszystko mogłoby funkcjonować jako tako, gdyby każdy zajął się tym, co lubi.
    Słuchał wypowiedzi chłopaka z coraz szerzej otwierającymi się ustami, powoli potrząsając głową. Wiedział, że wie mało, ale nie aż tak mało. Ale z drugiej strony Max był studentem tego kierunku, więc logicznym było, że jego wiedza na ten temat jest spora. Ash zamknął usta i jeszcze raz pokiwał z uznaniem głową.
    – Nieźle. Chyba rozumiem – powiedział w końcu, powoli kiwając głową. – Robienie zdjęć to chyba bardzo trudne zadanie. Nawet z pozoru wydaje się takie, bo niby zdjęcie potrafi zrobić każdy, ale trzeba być naprawdę utalentowanym, żeby się przebić pomiędzy tysiącami innych. na przykład zawsze podziwiałem jurorów konkursu na najlepszą fotografię przedstawiającą krajobraz zimowy. Na każdym zdjęciu śnieg i jak to wybrać, co najlepsze.
    Wzruszył lekko ramionami. Dla niego wydawało się to wręcz niewykonalne. Chyba że miałby strzelać albo losować.

    Ash

    OdpowiedzUsuń
  49. [nie ma sprawy, u mnie też ostatnio ze sprawdzianami nauczyciele szaleją, więc wiem, o czym mówisz niestety:'( Ale wbrew pozorom tak dużo czasu do końca tego wszystkiego już nie zostało, szybko zleci... a przynajmniej chcę w to wierzyć]

    Jeden z wykładowców podsunął Sky pomysł zaprezentowania prac na jednej z wystaw organizowanych w pobliskiej galerii. Tak się zapalił do tego pomysłu, że właściwie sam wszystko załatwił, a ona miała tylko dostarczyć zdjęcia, które byłyby odpowiednie do takiego miejsca i niczym się nie przejmować. Jedynie cała wystawa została podpisana jako S. Everett bo nie była jeszcze do końca gotowa całkowicie ujawnić swojego nazwiska. Fotografię cały czas traktowała jako hobby, coś, czym się zajmuje w wolnym czasie, nie sposób na życie. Nawet trudno było jej uwierzyć, że ktoś zechciał wystawić jej prace w galerii. Nigdy nie wierzyła w swój "talent" fotograficzny, sądziła po prostu, że miała szczęście.
    Właściwie cały dzień spędziła w galerii, dyskretnie doglądając wszystkiego, a jednocześnie udając, że jest jedynie zwiedzającą, jak pozostali. Z boku przyglądała się minom ludzi, którzy patrzyli na jej zdjęcia i sama nie wiedziała, co ma o tym sądzić. Czuła się niepewnie i najchętniej ściągnęłaby to wszystko i ukryła gdzieś głęboko, żeby nikt nie musiał tego oglądać. Właśnie stała przed jednym ze swoich ulubionych zdjęć, w rozpaczy dochodząc do wniosku, że skoro jedno z jej ulubionych zdjęć jest takie straszne, to jak straszna musi być reszta, kiedy ktoś na nią wpadł.
    - Nic się nie stało, naprawdę - stwierdziła Sky ze śmiechem - Pewnie nie powinnam stać na środku korytarza jak słup soli.

    OdpowiedzUsuń
  50. - Trzy lata - powtórzyła w zamyśleniu. Ona też byłaby na trzecim roku, gdyby nie ta cała sprawa z Susan. Czasami myślała, ze chciałaby wrócić do Art College, ale wiedziała, że nie potrafiłaby tego zrobić. - A co zamierzasz robić po skończeniu studiów? Masz już jakieś propozycje pracy czy coś takiego?

    Kate

    OdpowiedzUsuń
  51. Chłopak był naprawdę miły, a ona lubi miłych ludzi. No, ale kto by nie lubił? Poczuła, że burczy jej w brzuchu i dotarło do niej, że restauracja to naprawdę dobry pomysł. - To chodźmy, bo jestem głodna! - zaśmiała się. Intrygował ją ten chłopak, była straszliwie ciekawa czemu ma kule, i cicho liczyła, że dowie się tego siedząc przy stoliku. Zawsze lubiła wiedzieć takie rzeczy, przecież sama spędziła dobrych kilka miesięcy - najpierw na wózku, a potem z kulami.

    OdpowiedzUsuń
  52. Dla niego wiele artystycznych rzeczy było nie tylko abstrakcją, ale też szczytem nie do osiągnięcia. Narysowanie kota? Dzieci w przedszkolu wykazują więcej artyzmu we własnych pracach. Ale już zdążył się przyzwyczaić, że on i ołówki/farby/kredki/inne tego typu przybory się nie lubią. Aparat też się zaliczał.
    „Brawo, Ash, tym razem nie uciąłeś głowy!”
    Przyglądał się poczynaniom chłopaka z początku zaciekawieniem, które po chwili przerodziło się w lekkie zdziwienie, że to coś, co pojawia się na kartce, faktycznie ma z nim coś wspólnego, a nawet sporo. Zastanawiał się, jak się czuje ktoś, kto widzi takie zdziwienie ludzi na widok własnego, dokładnego portretu, podczas gdy jest to dla niego kilkanaście minut pracy.
    – Łał... Jeszcze nikt nigdy nie dziękował mi za rozmowę. Nie w taki sposób – mruknął Ash, unosząc z podziwem brwi. Poczuł się nawet nieco nieswojo, kiedy mierzyli się spojrzeniami razem z postacią z kartki.

    Ash

    OdpowiedzUsuń