Każdy ma swoje wspomnienia, zarówno te dobre jak i te złe. Często jest tak, że nie chcemy o czymś pamiętać, ale to uporczywie wraca i wraca. Czasem dzieje się to w koszmarach, kiedy to nasza przeszłość zawładnia obiema półkulami mózgu i podsyła obrazy, których nie chcemy oglądać. Tak też miała i ona, kolejny rok, kolejna noc i kolejny koszmar. Nikomu nie mówiła co jej się śni i sama starała się o tym zapomnieć. Jednak jak wymazać z pamięci dzień, który zmienił twoje całe życie, który sprawił, że stałeś się kimś innym? Nie da się, otóż to. Jest to niemal niewykonalne, wspomnienia mogą wyblaknąć, lecz niestety nigdy nie zniknął całkowicie.
Jak niemal codziennie usiadła gwałtownie na łóżku próbując uspokoić oddech, sprawić, by serce nie biło tak szybko. Prawie machinalnie wyłączyła budzik stojący na stoliku nocnym i odkryła kołdrę. Przetarła dłońmi oczy i usiadła na krawędzi łóżka, tak, że „nogi” miała spuszczone na podłogę. Odwróciła głowę spoglądając na zasłonięte okno i stojące pod nim plecaki i walizki. To dzisiaj, wyprowadza się. Otrząsnęła się z zadumy i biorąc do ręki opartą o stolik protezę zaczęła ją zakładać. Po niedługiej chwili, gdy była już pewna, że wszystko jest dobrze zaciągnięte i nie wywali się, wstała powoli i przeciągnęła się. Wsunąwszy obie już stopy w kapcie podeszła do okna i najpierw je odsłoniła, a potem otworzyła. Przeszła do łazienki, ubrała się i uczesała, by po kilku minutach ponownie podejść do łóżka i złożyć pościel. Codzienny, od lat niezmienny rytuał, którego dalszy ciąg dział się już w kuchni niemal w ogóle nie ulegał zmianom. Przed naciśnięciem klamki odetchnęła parę razy, poprawiła bluzkę strzepując niewidzialne pyłki i była już gotowa. Po pokonaniu kilku schodów znalazła się w kuchni, gdzie czekali na nią rodzice. Nie mogli zrozumieć dlaczego ich córka upiera się do spania na piętrze, dlaczego nie chce ułatwić sobie życia i wybrać pokój, do którego nie prowadzą schody. Jak nigdy rano oboje byli w domu, by pożegnać się z jedynym już dzieckiem. Przywitała się i nastawiła wodę na zwykłą dla siebie zieloną herbatę. Czekając aż się zagotuje, zjadła tosty z dżemem będąc bez przerwy pod obserwacją rodziców. Zdecydowanie nie była przyzwyczajona do takich poranków, zazwyczaj sama jadała, a rodzice już dawno o tej porze zarabiali na wszystko to czego potrzebowali. Uśmiechając się pod nosem zalała herbatę i bez zbędnych ceregieli wyszła z kuchni, by po chwili znaleźć się w swoim pokoju i usiąść po turecku na łóżku. Zastanawiała się ile jeszcze razy będzie musiała przeżywać to samo. Przymknęła oczy odchylając głowę do tyłu i odetchnęła głęboko. Wolała sama powrócić do tamtego dnia, bo wiedziała, że i tak będzie to do niej wracało jeszcze kilka razy w ciągu tej doby. Od razu po zamknięciu oczu zobaczyła te same obrazy. Widziała olbrzymie góry i pełno śniegu, lawinę ścigającą dwie drobne postacie uciekające przed białym puchem. W pewnej chwili potężna masa śniegu przywaliła obie dziewczynki, by niemal momentalnie ucichnąć. Ciężar wszystkiego tak przytłoczył siostry, że straciły przytomność. Dopiero po kilku, czy kilkunastu godzinach przez kilkumetrową warstwę śniegu zaczęły przebijać się psy i ratownicy. Następne co pamiętała to biel szpitalnej sali i ten strach na widok tego przytłaczającego koloru. Myślała, że nadal jest pod śniegiem, ale niemal od razu pojawiła się przy niej pielęgniarka podając jej środek uspokajający. Znowu odpłynęła i następnym razem po obudzeniu zdała sobie sprawę z tego, że nie czuje lewej nogi. Podniosła kołdrę szpitalną i przeraziła się widząc, że po prostu nie ma jej co boleć. Musieli amputować jej nogę nad kolanem. Otworzyła oczy i wytarła łzy spływające jej po policzkach. Miała wtedy 6 lat i obie, ona z siostrą bliźniaczką bardzo dobrze jeździły na nartach. Niestety nikt nie jest w stanie uciec przed lawiną, zwłaszcza kilkuletnie dziewczynki. Jedna z sióstr zmarła z wyziębienia, a drugiej tylko obcięli nogę. To lekarze mówili, że obcięcie nogi to nic takiego, że powinna się cieszyć, że żyje. Cieszyła się, ale nie było już jej siostry. Potrząsnęła głową odganiając myśli i wypiła herbatę jednym haustem. Potem była już rehabilitacja i godziny ciężkiej pracy i bólu. Wytarła policzki do sucha i odetchnęła głęboko, by po chwili wstać i zacząć znosić rzeczy na dół. Rodziców już nie było, oboje stwierdzili, że córka da sobie radę sama więc poszli do pracy. Stała pod niewielkim domkiem z niebieskimi ścianami. Nie była w stanie wejść do środka, nie widziała babci od kilku lat, a to z nią miała teraz mieszkać. W końcu się odważyła, pokonała to kilka schodków i znalazła się w korytarzu, a niemal od razu babcia zaczęła ją przytulać i całować jej policzki. Potem była już długa rozmowa, próbowały nadrobić to kilka lat w trakcie których nie widziały się. Niestety następnego dnia rano obie musiały wstać, jedna do szkoły, a druga na wizytę do lekarza. Położyły się spać, a rankiem zjadły razem śniadanie rozmawiając przy tym.
Pierwszy raz od dłuższego czasu czuła się naprawdę szczęśliwa.
[Ojejusiu, wchodzę sobie spokojnie na Art College, a tu naglę widzę rozdział, do tego rozdział NOWEJ autorki, a nawet rozdział BARDZO DOBRY :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się pomysł i wykonanie. Lubie takie rozdziały z retrospekcjami, bo one pokazują prawdziwą historię bohatera ;)]
Kate
[ Rozdział <3
OdpowiedzUsuńFajnie, że nie skupiasz się tylko na karcie postaci i wątkach, ale również napisałaś notkę, która może i zawierała kilka błędów (każdemu się zdarza), ale wprowadza pozostałych autorów w historię Twojej postaci, co miały na celu posty wstępne. Przyjemnie się czytało :) ]