WAŻNE:
IT'S ALL OVER


WARTO PRZECZYTAĆ:

227. Wszystko ma swój początek
(autorstwa Abby Hope)

228. But tomorrow never came
(autorstwa Kate Sparks i Ethana Arisena)

POLECAMY:

sobota, 31 marca 2012

Wygląd


 Za raz po tym jak rzuci się na niego przelotne spojrzenie, widać wiecznie wesołego bruneta z truflowym błyskiem w oczach. Jego przyjemna aura, sposób poruszania i wymalowany uśmiech z dołeczkami sam przyciąga wiele osób. Po prostu nie da się go nie zauważyć wśród tłumu. Tak zwany "wszędobylski z umiejętnością maskowania się jak słoń w składzie porcelany".
 Ubiera się raczej zwyczajnie. W jego szafie można zobaczyć wiele równo poukładanych koszul w kratę, swetrów, bluz, jeansów oraz kilka spodni dresowych. Umiłował sobie wiszące szelki przy udach w dosłownie różnych kolorach, od czarnego po oczo-jebnie różowe/zielone itp. trampki oraz kilka kurtek "skórzanych". 
 Aron to dobrze zbudowany chłopak. Jako, ze kiedyś trenował siatkówkę udało mu się zadbać o "to i owo". Głównie były to jednak nogi i ręce, brzuchem zajął się sam, ale na szczęście całościowo przy wzroście sto osiemdziesięciu czterech centymetrach nie wygląda jak napompowany towarzysz laleczki barbie. 
 Tatuaże i piercing? Nie. Nie twierdzi oczywiście, że jest to coś złego. Sam po prostu nie lubi kaleczyć swojego ciała, ale na widok krwi i igieł(nawet tych najmniejszych) robi mu się niedobrze i słabo. Za raz musi się położyć, bo po chwili i tak by padł zazieleniały i zacząłby się trząść jak przy szoku termicznym. Dlatego więc stara się "nie chorować i omijać szpitale". Ale czy to mu się udało? Niestety nie. Półtorej roku temu uległ wypadkowi komunikacyjnemu. Kolega który prowadził samochód zmarł, a on omal nie stracił prawej nogi. od pół roku chodzi już o kulach. Często dolegają mu potworne bóle miejsc wcześniejszych złamań w prawym piszczelu i kości udowej dlatego czasem w szkole pojawia się na wózku. Gdy kule odkłada na bok to jedynie na basenie(bo czasem chadza by popływać, albo "pomoczyć" się z godzinkę), albo w domu podpierając się stojących mebli. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz