WAŻNE:
IT'S ALL OVER


WARTO PRZECZYTAĆ:

227. Wszystko ma swój początek
(autorstwa Abby Hope)

228. But tomorrow never came
(autorstwa Kate Sparks i Ethana Arisena)

POLECAMY:

poniedziałek, 28 maja 2012

201. George

Z dedykacją:

- Magdalenie, pewnej jakże małej istotce, która nie zdążyła zobaczyć tego świata,
- Depeche Mode, bo nagrali taką a nie inną piosenkę. Nie potrafię jej opisać, ale do mnie trafia.


Precious and fragile things need special handling

  
          Miasto, które nigdy nie zasypia. Tego wieczoru dwudziestego szóstego maja roku dwa tysiące dwunastego również tak było. Jakże Nowy Jork mógłby spać, kiedy wokół dzieje się tyle rzeczy! Rodziny żegnają starszych członków, którzy w większości nie zdążyli przekazać całej swojej wiedzy. Stoją nad szpitalnym łóżkiem, smętnie wpatrując się w kroplówkę i słuchając pielęgniarki mówiącej "Dwudziesta druga piętnaście. Zgon wywołany długotrwałym uszkodzeniem przewodu pokarmowego". Potem zabierają rzeczy babci, dziadka, cioci, wujka, i odchodzą do domów, niemal zupełnie zapominając o bezsilnej istocie, która właśnie pożegnała się z życiem. W tym samym czasie siedemnastolatki szaleją na imprezach, udając dorosłe; w końcu szpilki i makijaż to już wystarczająco dużo, by za takie się uważać. Wracają do domu o trzeciej, by następnego dnia znów udać się do przedsionka piekła.
           Młode matki stoją nad swoimi pociechami, zastanawiając się, czego znowu ich maleństwa chcą. Są zmęczone, oczywiście; śypiają po pięć godzin dziennie, co chwilę podchodząc do łóżeczek, by sprawdzić, czy małe płuca wciąż wdychają i wydychają powietrze. Ich największe i najmniejsze zarazem skarby. W mieszkaniach obok rozbrzmiewa płacz tych porzuconych, niepotrzebnych nikomu i potraktowanych jak zabawki kobiet. Siedzą przy oknach, obserwując ze swych bezdusznych, nowoczesnych mieszkań tętniącą metropolię nocą. Po kilku godzinach uspokajają się, po czym zasypiają w niewygodnej pozycji z łzami na twarzach, następnego dnia budząc się z bólem karku.
           Pięciolatki z kciukami w ustach oddają się w objęcia Morfeusza, myśląc o swoich pierwszych miłościach, które głównie polegają na chodzeniu za rączki po całym terenie przedszkola. Po jakimś czasie wyrastają z tego, a przy każdym kolejnym młodym mężczyźnie myślą: "To ten jedyny. Niech nikt nie mówi, że dziesięciolatka nie może się prawdziwie zakochać". Po czym mali Tomowie czy Alexowie rzucają je dla innych, o dłuższych i jaśniejszych włosach, o bardziej błękitnych oczętach, o bardziej alabastrowych cerach. Jako piętnastolatki zjadają wszystkie rozumy, a ich jedynym celem życiowym jest znalezienie Tego Jedynego Najwspanialszego, nie zdając sobie sprawy z tego, że taki nie istnieje. Nieszkodzi. Każdy kolejny jest Tym Jedynym Najwspanialszym, dopóki nie wybierze innej, popularniejszej. Wtedy piętnastoletnie serduszka łamią się, cierpią dwa dni, a ich właścicielki powracają do polowania na partnera. Snują plany o przyszłości, zastanawiają się nad przyszłością. A potem życie tylko toczy się, i toczy, i toczy...
           Zapracowane kobiety sukcesu, nie mające czasu na krótką rozmowę ze znajomym z liceum, spędzają tę noc przed laptopami, wypełniając kolejne rubryczki i telefonując do podwładnych, łamiąc przez to wszelkie zasady savoir vivre. Ich one nie dotyczą. Są zapracowane, czas przepływa obok. Nawet się nie obejrzą, a będą miały lat trzydzieści pięć, czterdzieści i ani pół dziedzica, któremu mogą przekazać te tysiące dolarów na koncie...
           Chłopcy siedzą przed komputerami, spędzając kolejne godziny na strzelaniu do wirtualnych żołnierzy. "Niech się chłopak bawi, póki jeszcze może... Lepsze to, niżby za dziewczynami latał". Studenci kolejną noc z rzędu przepijają w klubie, narzekając na wykładowcę od chorób dziedzicznych, prawoznawstwa czy fizyki doświadczalnej. Pieprzyć studia, jutro też jest dzień. "Od jutra zaczynam się uczyć!", woła jeden z nich.
           Piętnaście córek bogatych rodziców spędza noc na piżama party u jednej z nich. Zjeżdżalnia materacowa to żaden problem, wielki na trzy metry pluszowy jednorożec także. Stojące w kącie kontrabas, rakieta tenisowa i zestaw do tworzenia biżuterii - również. "Zapewniamy dzieciom takie warunki, o jakich zawsze marzyliśmy". Modelki wędrują po wybiegach, prezentując kolekcję Stelli McCartney czy Christophera Kane'a. Rzeźbiarze tworzą coś w swoich stęchłych pracowniach. I tak im nie wyjdzie i zaczną od nowa.
           Kieszonkowcy okradają starsze kobiety w metrze, uliczne gangi planują serie wybuchów... Czas płynie, dla każdego w inny sposób. Jedni marnują go na facebooku, drudzy poświęcają sztuce. Inni uprawiają jogging, jeszcze inni siedzą w kinie i przytulają się do swojej drugiej półówki.
           I podczas gdy wszystko to, oraz wiele innych czynności, ma miejsce w mieście, które nigdy nie zasypia, w The Brooklyn Hospital Center przychodzi na świat mała, bezzębna istotka. Wydaje z siebie pierwszy krzyk, wciąga powietrze pełne ludzkich szczęść i tragedii, i już należy do tego świata pełnego pośpiechu i braku koncentracji.
           Blondwłosa matka dostaje swojego syna do rąk. Jedno sobie uświadamia, czarnoskóry Chris odpada, to nie on jest ojcem. Przygląda się więc uważnie błękitnym oczom, ciemnawym włoskom ledwie pokrywającym delikatną czaszkę i już wie, że nikomu go nie odda. Nigdy. Nawet jeżeli jest synem Tony'ego, Chada czy jakiegoś innego Dave'a.
           Jednak maleńki George zachowuje się jakoś inaczej. Zamiast wodzić rozkojarzonym wzrokiem po całej sali czy trzymać oczka zamknięte, on uparcie wpatruje się w jeden punkt gdzieś na suficie.
           - Czy to normalne? - pyta Nicole pielęgniarkę.
           Kobieta przypatruje się chłopcu uważnie.
           - Dzieci zazwyczaj tego nie robią.

  


_______________________________________________________________

Kurtyna opada. 
Pieprzenie głupot przez dwie strony sprawiło mi niemałą frajdę. I tak, jestem okrutna, skazując Was na niewiedzę. Och, ach, wredna ałtorka.

9 komentarzy:

  1. [Ah, taka prośba. Nie zasłaniajcie mi dzisiaj postu, hm? ;*]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Najpierw chcę zaznaczyć jedną istotną sprawę. "Od jutra zaczynam się uczyć!" - to ja. Dziękuję za uwagę.
    Piosenka fajna, pasuje do rozdziału. Sam rozdział też niczego sobie, ale piosenka-
    NIE! Jestem wredna.
    Tak serio to bardzo mi się podobało i żałuję, iż ja nie umiem tak pisać. Najlepsze były te opisy tego wszystkiego, co się dzieje w Nowym Jorku. Takie szczegółowe i przemawiające do mnie. No i oczywiście ta tajemnica - uwielbiam tajemnice i niedopowiedzenia.
    Błędów, szczerze mówiąc, nie szukałam. No i w ogóle to nie jestem jakąś prywatną edytorką (choć właściwie gdyby usunąć orka, to może i nią jestem, aczkolwiek na pewno nie prywatną), więc nie chce mi się ich szukać. Ale "śypiają" popraw.
    Pamiętaj jeszcze - "Pisarz nigdy nie jest osobą godną zaufania" (by Carlos Ruiz Zafón).
    I jeszcze jedno pytanie, ale wysłałam Ci je na GG.]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Gracias. No, nie wiem, co jeszcze napisać.]

      Usuń
    2. [Nie musisz nic więcej pisać.]

      Usuń
    3. [To wbrew Tobie napiszę: COŚ]

      Usuń
    4. [Niesamowicie inteligentne to jest.]

      Usuń
    5. [Ja wieeeeeeeeeeeeeeeeeeem!]

      Usuń
  3. [ Tytuł bardzo mi się podoba :) ]

    OdpowiedzUsuń