Minął już chyba ponad rok od kiedy
zamieszkałam w Nowym Jorku. Wciąż znajduję się w tym samym punkcie, co w
momencie przybycia tutaj. Mój ojciec mnie olewa. Przecież byłam już z milion
razy w jego biurze, apartamencie i dzwoniłam do niego. Rozumiem, że jest
zabiegany, ale żeby nie znaleźć dla mnie ani jednej chwili? Po co mnie tu
ściągnął? Chciałam mieć to jak najszybciej za sobą, by móc wrócić do Chicago,
gdzie wciąż czekają na mnie najbliżsi. Mimo to wciąż jedynym miejscem gdzie
mogę znaleźć spokój jest Central Park. Cały czas grzecznie uczę się w Art
College i mieszkam w mieszkaniu zafundowanym przez mojego ojca, którego
zupełnie nie znam.
Miło jest wrócić do własnego mieszkania, po długim i ciężkim dniu, prawda?
Zwłaszcza jeśli znajdziemy tam ciszę i spokój. Tego wieczoru tak właśnie miało
być. Otworzyłam drzwi. Rzuciłam torebkę na fotel, ustawiony przy drzwiach. Po
czym ruszyłam w stronę sypialni. Dokładnie tak jak zawsze. W życiu nie
spodziewałam się, że otwierając drzwi zobaczę starszego faceta obściskującego
się z jakąś dziewczyną, w dodatku na moim łóżku.
-Co to ma być!?- Wyrzuciłam z siebie zaskoczona i zdenerwowana, widząc, że
nie zauważyli nawet jak weszłam. Kiedy w końcu odsunęli się od siebie i doszli
do ładu, rozpoznałam kim był ten mężczyzna. Michel Adams we własnej osobie. Ten
znany reżyser, mój idol, mój ojciec… W rozpiętej do połowy koszuli i z włosami
w absolutnym nieładzie.
-Witaj Słonko, jak dobrze w końcu jest Cię zobaczyć.- powiedział z
uśmiechem na twarzy. Jedyną moją reakcją na te słowa, była uniesiona brew.
Nawet się nie przedstawił, tak jakbyśmy znali się od co najmniej paru dobrych
lat. Czy on na prawdę chce udawać, że nic się nie stało!?- To jest Diana. Na
pewno się polubicie. Tak w ogóle jak ci się podoba w Nowym Jorku?- Słysząc jego
słowa roześmiałam się. Serio zastaję właściwie obcego mężczyznę w moim domu, a
on zachowuje jakby naprawdę był moim tatą… W dodatku, jakby wcale nie był w
towarzystwie kobiety o około rok starszej ode mnie, przy czym ubraną jak
prostytutka (w sumie to chyba faktycznie prostytutka)… Jakby wcale nie zostali
przyłapani na okazywaniu sobie czułości, w naprawdę wylewny sposób. W filmie
„Pretty Woman ” wyglądało to dużo lepiej.
-Ach te nastolatki…- Usłyszałam jak mój ojciec wypowiada te słowa w stronę
Diany, która prawdopodobnie była nastolatką jeszcze rok temu. Serio tego już
było zbyt wiele jak na moje nerwy. Chwyciłam za parę ważniejszych dla mnie
rzeczy, ruszyłam szybkim krokiem w stronę korytarza, skąd zabrałam jeszcze
kurtkę oraz torbę i pospiesznie opuściłam apartament.
Poczułam jak po moim policzku spływa łza, po której pojawiła się następna i
następna. Opuszczając budynek ruszyłam biegiem, przed siebie. By uciec jak
najdalej. Byle by być daleko od Tego człowieka i jego świata. Jak widać
powinnam być mu wdzięczna. Opuścił mnie i mamę na tyle lat. Dzięki temu nie
musiałyśmy patrzeć na to jakim jest dupkiem. Tak, dzięki temu żyłyśmy w naszym
świecie złudzeń i fantazji, gdzie nie licząc paru jego błędów związanych
głównie ze mną, był idealny. Tak jak te filmy o herosach, gdzie bohaterowie nie
mają wad. Jedynie muszą zmagać się z zwykłą codziennością i właśnie przez to
wszystko się komplikuje. Tak, był dal mnie jak Spiderman, Batman, po prostu
Superfather czy coś w tym stylu...
Nawet nie zauważyłam kiedy znalazłam się przy Central Parku. Niebo było już
różowe, a słońce powoli zachodziło. Latarnie uliczne zostały już włączone.
Teraz wszystko wydało się takie powolne, nudne i bez żadnego sensu. O co w tym
wszystkim chodzi?
Usiadłam na jednej z ławek i spojrzałam na jakiś punkt daleko stąd. Po
chwili wyjęłam z torby małą butelkę. Po pierwszym łyku przezroczystego trunku
wzdrygnęłam się, jednak po paru następnych przyzwyczaiłam się do tego smaku.
Położyłam się na ławce i spojrzałam na niebo.
Dlaczego musiałam się obudzić? Dużo prościej byłoby wciąż śnić, tak jak
wcześniej. Widzieć idealnego reżysera, który na dodatek jest moim ojcem. Teraz
wyraźnie widzę niedojrzałego faceta po pięćdziesiątce, który wciąż i wciąż
rujnuje życie wszystkim wokół.
Powoli przetarłam dłonią białą pościel. Otworzyłam oczy i
przeciągnęłam się leniwie. Rozejrzałam się wokół. Skądś znałam to
pomieszczenie, ale będąc wciąż zaspana, nie mogłam zorientować się skąd. W oczy
rzucał się bałagan, jednak pomieszczenie wydało mi się dzięki temu przytulniejsze.
Nie dało się zauważyć, że wszędzie wokół były płótna. Nagle w drzwiach pojawił
się Nolan trzymający w rękach dwa kubeczki jednorazowe, prawdopodobnie
wypełnione kawą. Przez chwile przyglądałam mu się badawczo, starając się wrócić
do ‘świta żywych’. Po chwili podniosłam się, by usiąść na materacu.
-Co właściwie wydarzyło się wczoraj?
[Wiem, wiem talentu to ja nie mam, pewnie jest tu mnóstwo błędów, ale mimo
to chciałam coś napisać. Dziwna i zbyt krótka notka, napisana właściwie przedwczoraj... Cóż
postanowiłam trochę skomplikować życie Savannah.]
[Błędy i owszem są, ale kto ich nie popełnia? Nawet autorom bestsellerów się zdarza, prawda? ;D
OdpowiedzUsuńGeneralnie rozdział mi się podobał, choć nie przepadam za narracja pierwszoosobową. Ta jednak aż tak mi nie przeszkadzała ;)
Och, i jeszcze jedno - zmniejsz trochę czcionkę, ok? Ta jest nieco za duża.]
[Bardzo dziękuję :) Czcionka zmniejszona.]
OdpowiedzUsuń[ Fajnie, że napisałaś notkę, bo o to chodzi w blogach grupowych, a większość osób sobie to lekceważy. Masz rację, błędy były, lecz trudno ich uniknąć i zakładam, że nie jesteś zawodową pisarką ;) Żałuję trochę, że nie było dłuższe. A tak ogólnie, to zgrabnie Ci wyszło ]
OdpowiedzUsuń[Pisanie to dobra, bardzo dobra rzecz. Po to też są blogi grupowe, żeby się podszkolić. Pisz ile wlezie, sprawdzaj błędy, bo rzeczywiście zgrabnie to wychodzi i nie jest źle. :)]
OdpowiedzUsuń[ super. bardzo mi się podoba. mogę pociągnąć wątek u Nolana w domu i jak znalazła się u niego? ]
OdpowiedzUsuń