Nolan nigdy nie opuściłby tego miasta nawet gdyby
zaproponowaliby mu prywatną galerię z jego obrazami w Luwrze czy innym równie
prestiżowym muzeum. Wszystko czego potrzebował do szczęścia mógł znaleźć w tym
mieście i chociaż chciałby zwiedzić inne państwa europejskie, azjatyckie czy
amerykańskie to jego dom zawsze będzie w Nowym Jorku.
Już nie raz Nolan zboczył z drogi powrotnej do domu aby z
grupą Azjatów w China Town skosztować sake i wina ryżowego czy też świętował
zwycięstwo drużyny uczelnianej miejscowego college’u. W Nowym Jorku można było
poznać wielu ciekawych ludzi z różnych stron świata i przy tym dobrze się
bawić. Wszyscy byli otwarci i przyjaźnie nastawieniu, choć pewnie nie odważyłby
się na podobne wyskoki w innych dzielnicach NY niż Manhattan czy Brooklyn. Taki
już był Nowy Jork i właśnie dzięki temu był taki wyjątkowy. Tu nikt nie udawał.
New York City
Such a beautiful,
Such a beautiful disease...
Such a beautiful,
Such a beautiful disease...
Dzisiaj także wracał do domu po ciekawym spotkaniu w nowo
otwartym pubie przy Sześćdziesiątej Siódmej Wschodniej i nawet się ucieszył, że
droga do metra będzie wiodła przez Central Park. Noc była jeszcze młoda, a on
nie miał nic ciekawego do stracenia.
Nie było równie urokliwego miejsca w Nowym Jorku niż Central
Park nocą i do tego późną wiosną. Zazielenione drzewa oświetlone latarniami w
dawnym stylu i ogromne rabaty z kwiatami we wszystkich kolorach tęczy,
niewielkie jeziorka, kilometry wąskich alejek… To wszystko łączyło się w małą
zieloną przystań w wielkim mieście. Było to miejsce gdzie możesz jednocześnie
odprężyć się, pójść na randkę z ukochaną czy pograć z synem w baseball.
Szedł właśnie główną aleją, aby dostać się jak najszybciej
do najbliższej stacji metra. Wcisnął ręce głęboko w kieszenie i postawił
kołnierz marynarki. Choć był początek czerwca to dzisiejsza noc nie była
najcieplejsza. I gdy właśnie miał skręcić ku wyjściu z Central Parku, jego
wzrok przykuła nietypowa scena.
Na jednej z ławek siedziała dziewczyna, a właściwie już
młoda kobieta i w ręku trzymała srebrną piersiówkę. Musiała wypić już większą
część jej zawartości, gdyż miała dość nieobecny wzrok i głowę opartą na
zaciśniętych dłoniach. Na policzkach widniały zaschnięte stróżki łez
zmieszanych z tuszem do rzęs. Dopiero, gdy podszedł bliżej rozpoznał w niej
Savannah – dziewczynę, z którą kiedyś się spotykał, kiedyś naprawdę kochał i
niedawno odkrył w niej nową przyjaciółkę.
- Hej Sav… Sav, wszystko w porządku? – podszedł bliżej i
ukucnął przy niej, tak aby ich wzrok znalazł się na tej samej wysokości.
Przyłożył jej rękę do czoła i popatrzył w oczy. Dziewczyna uśmiechnęła się do
niego i rzuciła mu się na szyję, jednak nie był przekonany czy na pewno go
poznawała. Była pijana i to bardzo.
Nolan nie
zastanawiał się długo - na pewno nie pozwoli je tu dłużej zostać. Samotna,
pijana dziewczyna nie była bezpieczna w środku nocy w Central Parku.
- Na raz, dwa
trzy… I wstajemy… - powiedział Nolan, gdy zarzucił sobie jej rękę na szyję i
pomógł jej podnieść się z ławki. Robiło się już późno i nie warto było czekać
aż dziewczyna wytrzeźwieje. Nie był pewny czy nadal mieszka w mieszkaniu, które
wynajmował dla niej ojciec, więc nie mógł tam jej zabrać, choć adres pamiętał
do dziś. W takim wypadku pozostawał jego kawalerko-pracownia na Brooklynie…
Wolnym, chwiejnym
krokiem wyszli z Central Parku i stanęli przy krawężniku, żeby Nolan mógł
złapać taksówkę. W tej sytuacji podróż metrem odpadała, za długo i za daleko,
żeby iść. Dziewczyna powoli usypiała na jego ramieniu…
Dopiero za trzecim
podejściem charakterystyczny żółty pojazd zatrzymał się przy nich i wreszcie
mogli wrócić do domu. Podróż na szczęście przebiegała bez większych ekscesów,
Savannah grzecznie przespała całą podróż… Teraz pozostało tylko wdrapać się na
ostatnie piętro i położyć ją do łóżka. Mission complete!
We were full of the stuff that every dream rested
As if floating on a lumpy pillow sky
Caught up in the whole illusion
That dreams never pass us by…
~.~.~.~.~.~
Obudził się, gdy
słońce znajdowało się już wysoko na niebie. Spojrzał na zegarek wiszący nad drzwiami,
dochodziła dziesiąta. Po cichu wyplątał się z grubego koca i wstał z kanapy,
tak aby nie obudzić swoje gościa. Założył wczorajsze jeansy i czystą koszulkę z
logo The Rolling Stones. Musiał szybko wyskoczyć do sklepu. Jego lodówka od
dawna świeciła pustkami, czajnik elektryczny spalił się kilka dni temu, a na
dodatek skończyły mu się papierosy…
Gdy Nolan wrócił do
domu z dwoma kubeczkami gorącej, czarnej kawy i parą bajgli zauważył, że
dziewczyna dopiero co się obudziła. Miała zaspaną, ale wciąż delikatną twarz i
zdziwione oczy, a ciemne włosy nadal delikatnie falowały.
- Co właściwie wydarzył się wczoraj? – zapytała lekko zachrypniętym
głosem, gdy dostrzegła o w drzwiach. Chyba nie pamiętała nic z poprzedniego wieczora…
- Miałem nadzieję, że właśnie ty mi to wyjaśnisz… -
powiedział, podając jej kubek z parującym napojem i przysiadł na skraju
materaca. Uśmiechną się delikatnie w jej stronę, upijając łyk ze swojego kubka. Wczoraj nie warto było o nic pytać, więc miał nadzieję, że dzisiaj
udzieli mu jakiś odpowiedzi. Stwierdzając po zakłopotanym spojrzeniu
dziewczyny, że jednak nic z tego, zaczął opowiadać w telegraficznym skrócie
zdarzenia wczorajszej nocy:
- Znalazłem cię na ławce w Central Parku pijaną i prawie
śpiącą, więc zabrałem cię do domu…
To tak w dużym skrócie… Trzymaj. Musisz coś zjeść i napić się ciepłej
kawy. To postawi cię na nogi… - podał jej torebkę z bajglami i zachęcił dłonią
do napicia się kawy.
[A więc odpowiedziałaś w notce- super. Przepraszam, nie zajarzyłam ;> (to ja zabiorę się za odpowiedź)
OdpowiedzUsuńNotka jest świetna, bardzo mi się podoba.]
[Rozdział czytało się bardzo przyjemnie i chciałabym posłuchać tej piosenki, ale niestety nie jestem na swoim komputerze i głośników nie ma. W każdym razie, jak widać, odnalazłaś wenę ;D Gratuluję!]
OdpowiedzUsuń[ Koszulka z logo The Rolling Stones <3 Rozdział ciekawy, przyjemny i taki normalny, co wcale nie jest złe. A to zdjęcie bardzo mi się podoba ]
OdpowiedzUsuń