WAŻNE:
IT'S ALL OVER


WARTO PRZECZYTAĆ:

227. Wszystko ma swój początek
(autorstwa Abby Hope)

228. But tomorrow never came
(autorstwa Kate Sparks i Ethana Arisena)

POLECAMY:

sobota, 30 czerwca 2012

208. Może nie jest tak zle, jak sie niektórym wydaje?





Przeciągnęłam się na łóżku. Była piąta rano , ale było jasno. Wyszłam na balkon w samej bluzie i spodenkach. Miałam ochotę na kawę, lecz było trochę za wcześnie. Nie chciało mi się nic robić. Chciałam tylko leżeć i myśleć. O czym? O wszystkim. O tym co mnie spotkało, co mnie spotyka i co mnie może spotkać. A mogło mnie spotkać dużo. W końcu zaczęły się wakacje, a ja miałam je spędzić kolejny raz z rzędu w Nowym Yorku. Sądziłam(naiwnie jak co roku) że uda mi się gdzieś wyjechać, ale niestety oszczędności w słoiku po ogórkach w kuchni było za mało:( Pracy nie było. A przecież tak się staram, żeby coś znalezć. Pracowałam ostatnio to fakt, ale nie chcieli mnie tam przez dłuższy czas, bo "byłam tylko na zastępstwo". Ja jednak wiedziałam że to przez mój wygląd. Moje rozmyślania przerwał dzwonek telefonu. Pobiegłam do pokoju i rzuciłam się na niego. Okazało się że dzwoniła moja przyjaciółka Steve. Z niechęcią odebrałam.
- Czego??
- Isabella, co tam u ciebie? Jak się czujesz?
- Jak się czuję? A od kiedy cie to obchodzi? Jakoś nie przypominam sobie żebyś pytała jak się czuję kiedy odbijałaś mi chłopaka! Więc dlaczego teraz cię to obchodzi?
- Och... To z Tomem było dawno. A obchodzi mnie, ponieważ jesteś moją przyjaciółką.
- Och... Naprawdę uważasz sie za moją przyjaciółkę? Przyjaciółka nigdy nie wyjeżdża po kryjomu do Meksyku dla jakiegoś chłopaczka! Przyjaciółka nigdy nie zostawia przyjaciółki w trudnych chwilach! Gdzie byłaś jak nie mogłam się pozbierać po stracie Toma? Ach... No tak zapomniałam. Byłaś z nim! Jak mam ci teraz ufać?
- Nie wiem, ale wiem że bardzo mi zależy żeby się z tobą przyjaznić. Wiesz że kocham cię jak siostrę.
- Wiem. Ale naprawdę muszę już kończyć. Zadzwoń jak będziesz miała chwilkę. Okey?
- Dobrze.- bip, bip,  bip. Rzuciłam telefon na łóżko. Wiedziałam że Steve nie zadzwoni. Nigdy tego nie robiła. Szczerze to mi jej trochę brakowało. Siedziała gdzieś w Meksyku i organizowała śluby. Jasne że to spełnienie jej marzeń, ale czemu mnie zostawiła? Do tego ta sprawa z Tomem. Myślałam że jej nie wybaczę, a tu proszę. Bach... Dzwoni i wszystko jest dobrze. Jak dawniej, kiedy jeszcze mieszkała w Nowym Yorku. Odrzuciłam od siebie złe myśli i przeszłam tanecznym krokiem do kuchni. Zrobiłam sobie kawę, którą próbując pić gorącą sparzyłam sobie język. Myśląc co będę dziś robić, wróciłam na balkon. Usiadłam na krześle. Było już nagrzane słońcem. W głowie miałam już tysiące pomysłów na cały dzień, lecz wiedziałam że na większość z nich mnie nie stać. Kończąc kawę, wstałam i zostawiając kubek na balkonie poszłam sie ubrać. Było gorąco, więc mogłam sobie pozwolić na coś kolorowego. Wyciągnęłam sukienkę w kwiaty. Ubrałam ja na siebie. Do tego czarny pasek. Wyglądało ładnie. Teraz mogłam wyjść gdziekolwiek, lecz było trochę za wcześnie. Chciałam jak najszybciej wyrwać się z domu. Nie wiedziałam jednak gdzie miałabym pójść. Po dłuższej chwili namysłu chwyciłam torebkę i wybiegłam z domu. Wolnym, leniwym krokiem kierowałam się w stronę piekarni. Byłam głodna a w domu nie zjadłam śniadania. Minęłam kiosk z gazetami, księgarnie i moim oczom ukazała sie piekarnia. Pchnęłam lekko drzwi, lecz te i tak zaskrzypiały.
Za ladą stał nie kto inny, ale Tom. Mój były chłopak Tom.
- Cześć, Tom. Francuzką bagietkę, poproszę.
- Hej, Isabella. Już się robi. Coś do tego?
- Nie, dzięki.
-Jak studia? Słyszałem że jesteś na trzech kierunkach.
- A... tak. To prawda. Ale jest dobrze. Gorzej z kasą, nigdzie nie mogę znalezć pracy, a pieniądze sa mi teraz bardzo potrzebne. Nie wiesz czy nie szukają gdzieś pracowników?
- Wiem że Bill chce kogoś zatrudnić w piekarni. Ma za mało pracowników. Jeśli chcesz mogę z nim pogadać.
- Naprawdę? Zrobiłbyś to dla mnie?
- Jasne, w końcu się przyjaznimy, no nie?
- No tak. Dziękuję ci bardzo. Ile płacę?
- To na mój koszt. Przyjdz jutro to powiem ci co z tą pracą. Dobra?
- Dobra. Lecę i nie przeszkadzam. Papa.
- Cześć.
Wyszłam szczęśliwa z piekarni. Promienie słońca grzały moją twarz a leciutki wiatr rozwiewał moje włosy. Czułam że wszystko się ułoży.

4 komentarze:

  1. [Bardzo fajny rozdzial. Mimi iz nie przepadam za narracja pierwszoosobowa, te notke czytalo sie calkiem przyjemnie. Gratuluje!]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki wielki. Bardzo sie starałam aby wyszło jak najlepiej.

      Usuń
  2. [Z całym szacunkiem i nie w złej intencji to mówię, ale jednak, mogłabyś pisać zdania bardziej rozbudowanie i złożone. Czytałoby się zdecydowanie lepiej, a i notka byłaby trochę dłuższa. Ogólnie źle nie jest, ale niestety muszę marudzić, gdy mnie coś irytuje.]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za radę co do zdań. Na pewno skorzystam.

      Usuń