WAŻNE:
IT'S ALL OVER


WARTO PRZECZYTAĆ:

227. Wszystko ma swój początek
(autorstwa Abby Hope)

228. But tomorrow never came
(autorstwa Kate Sparks i Ethana Arisena)

POLECAMY:

piątek, 8 czerwca 2012

204. Raz.

                 - Więcej nie dotknę strzykawki – usłyszałem głos, własny głos.
                 Wokoło panuje cisza, za oknem ciemność i nocny spokój. Tylko drżące pod naporem wiatru światła latarni przypominają mi o tym, że gdzieś na zewnątrz istnieje życie. Drżą mi dłonie, drżą mi całe ramiona i światło razi w moje oczy, jakbym żył w ciemności przez bardzo długi czas. Mrugam kilkakrotnie. Ta krótka chwila wystarcza, abym poczuł ten dziwny ból.
                 Moją skórę pokrywa gęsia skórka. Jest mi nieprawdopodobnie zimno.  Chłód mojego ciała walczy z ledwo wyczuwalnym ciepłem płynącym z grzejników. Chcę wstać, ale ciało odmawia mi posłuszeństwa. Słodka Heroino…
                 Gdzie się podziałaś? Byłaś tutaj, byłaś w moim łóżku, byłaś jeszcze wczoraj. Wypiliśmy wino, które znaleźliśmy w starej kuchni i wzięliśmy wszystko, co mi zostało. Zatkała się igła. Wygięła się łyżka. Porwałem spodnie. Zgubiłem buta. Wpatruję się w pospolity obrazek, nocną grę toczącą się na zewnątrz bez mojego udziału. Myśli kotłują się w mojej głowie, wypaczając rzeczywistość. Wreszcie zdaję sobie sprawę, ile rzeczy trzeba zrobić źle, aby znaleźć się w tym miejscu. I nie wiedzieć, co dalej zdziałać. Mam ochotę walić głową w ścianę, choć nie dam rady nawet jej podnieść, choć nic by to nie zmieniło. Podjąłem się zadania, o którym nie mogę zapomnieć. Podjąłem się zadania, które nigdy nie przynosi powodzenia. Stoję na rozdrożu dróg i nie wiem, którą ze stron wybrać, aby znów nie pogrążyć się w letargu, do którego ciągnie mnie podświadomość, aby znów nie stracić wszystkiego. Za późno. Zostały tylko rozrzucone po podłodze tabletki, które teraz zbieram z podłogi i łapczywie połykam. Białe, żółte, błękitne i różowe. Za późno.  Zwijam się z bólu, leżę na podłodze jak embrion i szukam wyjścia. Wiem, że go nie ma. Nie ma drzwi, nie ma klucza. Za późno, aby szukać.
                 Kołdra poruszyła się. To sen? To jawa? Wizja? Odwracam głowę i natrafiam wzrokiem na oczy dziewczyny. Moja Heroina. Dobrze wiedziała, co się dzieje. Czuła to przez sen. Teraz wyszła spod kołdry, usiadła obok i otoczyła mnie ramionami. Policzkiem oparła się o moje łopatki. Uśmiechnęła się nieśmiało. Nie wypowiedziała ani słowa. Wokoło panowała cisza, a nasze oddechy tworzyły melodię.
                 Wokoło panuje cisza, którą przerywał tylko dźwięk kropel spadających z dachu. Dopiero po chwili zdaję sobie sprawę, że miejsce, które zajmowała ona, jest puste. Po jej obecności pozostało tylko wgniecenie w poduszce i odgarnięta kołdra. Czuję jeszcze jej zapach. Gdzie się podziałaś, moja Heroino? Jak masz naprawdę na imię? Wszystko się skończyło. Przyszedł czas na nowy rozdział. Nowe życie. Lepsze. Monotonne, ale lepsze. Bez bólu do obiadu, krwi na podwieczorek i łez na kolację. Jak długo to trwa, droga Heroino? Wzięliśmy zbyt dużo, zbyt wiele pomieszaliśmy. Byłaś tylko złudzeniem, a gdy wszystkie nocne złudzenia schowały się w kąt, pozostała pustka. Pustka mogła być odpowiedział, ale nią nie była.
                 Podnoszę się znowu. Muszę sobie darować. Muszę wrócić do domu. Muszę żyć.
                 Znów wracam tą smutną dzielnicą. Na domiar wszystkiego znów pada. Cudowna sceneria. Jedna kropla, druga. Coraz szybciej. Ulewa. Ubranie mi przemokło, jak zwykle. Nie uznaję kurtek. Nawet w zimie ich nie noszę. Jestem odporny na wszystko. W szczególności na „w końcu się rozchorujesz i przestaniesz się tak zachowywać”, którego nie słyszałem od tak dawna. W końcu to już trzeci rok.
                 Metro jest zatłoczone. Wszystkie miejsca zajęte, jak każdego ranka. Już ranek?, ocknąłem się nagle. Ludzie patrzą na mnie jak na szaleńca. Wjeżdżamy w tunel, a ja widzę własne odbicie w szybie. Wilgotne, rozczochrane włosy. Zapadnięte policzki. Ciemno podbite oczy. Musiałem stracić kilka kilo przez ostatnie miesiące.
                 Kilkanaście minut i znów jestem w China Town. Stoję w otwartych drzwiach własnego mieszkania i widzę masę pustych butelek, opakowań po strzykawkach, starych, zatkanych igieł, tabletek i woreczków, w których zostało trochę białego proszku. Wpadam w szał. Mam ochotę rzucić się na podłogę i wyrzucić to wszystko, zerwać z tamtym życiem, z tamtym światem, choć jest o tyle piękniejszy od rzeczywistości. Może nie potrzebuję rzeczywistości? Może wystarczy tylko ta odrobina, którą zaraz uzbieram z wszystkich małych woreczków…
                 „Więcej nie dotknę strzykawki”. Sto procent ćpuńskiego pierdolenia.

If we run this light,
Take a little life,
No one will care at all.
We can burn it and leave
For we are the beautiful thieves
No one suspects at all, no one suspects.
[Jakoś nie mogę zebrać się do odpisania na komentarze. Chyba zbyt dużo mi się ich zebrało na jeden raz. 

Widząc, że notki są tutaj jako-tako czytane (ostatnimi czasy coraz rzadziej spotykane zjawisko, a szkoda), wychodzę z czymś od siebie - nic niewnoszącą stroną z worda, bezsensownym ciągiem liter. Dzięki, jeśli dotrwacie do końca ;)]

6 komentarzy:

  1. [Jeżeli chodzi o mnie, zawsze czytam notki, bo to coś więcej niż komentarz, prawda? Dlatego wszyscy możecie je pisać, a ja będę czytać i będę zadowolona, ot co.
    Czy jestem zadowolona z tej notki? A jakże! Generalnie lubię cudze wypociny (dużo bardziej niż moje), lubię ćpunów i lubię takie trochę psychodeliczne rozdzialiki. Takie, jak ten. Pisałam już, iż nie przepadam za pierwszoosobową narracją, ale w tym wypadku pasuje. No, jest znośnie. Kilka błędów było, kilka powtórzeń też, ale nic zbyt rzucającego się w oczy. Błędy są rzeczą ludzką, więc przymykam na nie oko. Całość czytało się przyjemnie, więc nie rezygnuj z pisania!
    To tyle na ten temat ode mnie.]

    OdpowiedzUsuń
  2. [piękne. Naprawdę strasznie mi się podoba. W sumie nie wiem co jeszcze napisać, raczej rzadko coś komentuję, robię to właśnie wtedy, gdy coś mi się spodoba, tak jak teraz xD czekam na więcej, mam nadzieję, że coś będzie :) ]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Psychodyliczna notka! Naprawdę świetnie napisana, o tematyce którą wprost uwielbiam, czyli wewnętrzne rozterki bohatera. U mnie to z wesołą Amelką to raczej nie ma co liczyć na smutne notki, które lubię najbardziej i jednoczesnie najlepiej mi wychodzą. W każdym razie Z przyjemnością poczytałabym coś wiecej twojego autorstwa :)]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Ale mi milutko, dziękuję <3]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Bez sensowny ciąg liter? Chyba sobie kpisz. Dawno nie widziałam notki psychologicznej, która mnie tak wciągnęła. Również coś mnie nie może zmotywować nic do odpisywania i zaczynania, ale obowiązkowo przeczytałam. Łał.]

    OdpowiedzUsuń
  6. [ Dobrze piszesz, wiesz? Odbiorca nie czuje znudzenia, wyczerpania, po prostu zostaje wciągnięty w ten świat.
    Notka ogólnie bardzo mi się podobała i cieszę się, że to nie jest kolejny blog, gdzie autorzy tylko prowadzą wątki, a również piszą i to tak znakomicie :) ]

    OdpowiedzUsuń