WAŻNE:
IT'S ALL OVER


WARTO PRZECZYTAĆ:

227. Wszystko ma swój początek
(autorstwa Abby Hope)

228. But tomorrow never came
(autorstwa Kate Sparks i Ethana Arisena)

POLECAMY:

wtorek, 24 lipca 2012

215. No i po co ty mi w życiu? I tak jest spiepszone na maksa.


Wychodząc ze szpitala czułam się silniejsza. Nie fizycznie, ale psychicznie. Byłam chora. Skazana na chemioterapię do końca życia, ale nie umarłam. Prawda? Nadal żyję mimo że jestem chora. Chora na raka mózgu. Jak? Sama nie wiem. Nie dowiedziałabym się o tym gdyby nie spotkanie z Valentinem. Tak. Zaprowadziłam go w pewne miejsce i wracając przewróciłam się przez co trafiłam do szpitala. Niby na początku było dobrze, ale potem się spieprzyło. Dowiedziałam się że mam raka i trafiłam pod nóż. Operacja przebiegłą pomyślnie ale i tak muszę chodzić na chemioterapię. Teraz wchodzę do domu. Stawiam torbę na podłodze, idę do pokoju. Jestem szczęśliwa. Szczęśliwa że mogę być w domu.Tak wile przeszłam w ciągu kilku tygodni. Musze zadzwonić do kilku osób. Biorę telefon, wybieram numer.  Steve odbiera po pierwszym sygnale. Zawsze tak robi.
- Halo? Steve? To ja Isabella.
- No przecież słyszę. Jak tam?
- A wiesz, całkiem niezle. Biorąc pod uwagę to że trafiłam pod nóż to jest świetnie. 
- Co? Co żeś sobie znowu zrobiła?
- Ja nic. To moje geny coś mi zrobiły. Okazało się że miałam guza mózgu. Teraz jestem już w domu i odpoczywam.
- Co? Guza? W sensie że  raka?
- No tak. Ale już jest w porządku. Musze jedynie chodzić na chemioterapię.
- Ale wiesz że przez to możesz stracić włosy?
-A o tym to nie pomyślałam, ale w końcu chusty są teraz modne, nie?
- No tak. Słuchaj, zadzwoń wieczorem, bo musze iść. Panna młoda mi się niecierpliwi.Ahora me voy, señora. Papa. Kocham Cię.
- Tak, ja ciebie też. Papa.
Rozłączyła się a ja padłam na łóżko. No ładnie za niedługo będę łysa jak kolano. No chyba że kupię sobie fioletową perukę. Ej, to nie jest taki zły pomysł. No może przesada z tym fioletem. Wstałam i poszłam do kuchni. Czas coś zjeść. Zrobiłam płatki i szybko je zjadłam. Nie było nic do roboty, więc poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Ledwo zdążyłam wyjść a już ktoś dobijał się do drzwi. Z mokrymi włosami i w dresach poszłam otworzyć. W drzwiach stał nie kto inny a Tom.
- Hej, wejdz.
-Dzięki. Słyszałem że byłaś w szpitalu. Podobno musisz chodzić na chemioterapię.
- Co skąd to wiesz? Aaaaa... Steve?- ze Steve przyjazniliśmy się zawsze.
- Tak. Dzwoniła do mnie przed chwilą. Masm nadzieję że dobrze się czujesz?
- Tak.Nie musisz się martwić.- od kiedy zerwaliśmy nie rozmawialiśmy ze sobą za bardzo. Tylko tyle ile trzeba, czyli wyłącznie w pracy.- Wiesz, leiej by było gdybyś poszedł. Jestem zmęczona.
- Jasne. Pewnie. Już ide. Do zobaczenia.
- Tak. Do zobaczenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz