Nastał letni, jednak burzliwy wieczór. Elektryczność w dzielnicy
Turnera padła, a ten, nie widząc nic pożytecznego do roboty, padł bezsilnie na
łóżko. Dopiero w takich momentach można zauważyć jak bardzo uzależnieni jesteśmy
od elektryczności. Komputer, mikrofalówka, telewizor, a nawet oświetlenie-
wszystko poszło w cholerę. Postanowił zapalić chociaż świeczki, żeby nie
siedzieć w kompletnych ciemnościach, jednak wstał zbyt szybko i zapominając
kompletnie o szafce, która wisiała nad jego łóżkiem, bezceremonialnie walnął w
nią swoją głową, powodując, że spadło z niej parę rzeczy. Masując tył głowy, odkładał
po omacku rzeczy na ich miejsce. W pewnym momencie wymacał wśród nich stary
album na zdjęcia, który niegdyś odziedziczył po matce. Elizabeth uwielbiała
robić zdjęcia, więc Tony miał udokumentowany każdy skrawek swojego życia. Pech chciał, że
trafił akurat na album, który jego matka zwykła nazywać „miłosnym”. Westchnął
ciężko, jednak zapalił świeczkę, którą znalazł w swoim pokoju i zaczął
przeglądać zdjęcia. Zatrzymywał się przy każdym na chwilę, a przez jego głowę
przewijały się wspomnienia:
Moją pierwszą miłością
była Kate. –pomyślał, kręcąc głową z zażenowania. -Wszystko zaczęło się jeszcze
w zerówce, gdzie zaciągając mnie do zbudowanego przez nią z krzeseł i koców domu,
kazała mówić do siebie „żono”. Posłusznie wykonywałem jej polecenia i z czasem
już nawet sam przychodziłem o umówionej porze do naszego zacisznego kątka. Parę
dni później doczekaliśmy się nawet dziecka! Tim urodził się zdrowy i tydzień
później kończył już studia. Był prymusem, co bardzo nas uszczęśliwiło.
Następna była Aly. Oh,
słodkie czasy podstawówki. Była naprawdę mądra. Jako pierwsza z całej klasy
nauczyła się czytać, a ja zmotywowany tym faktem szybko podzieliłem jej los.
Chyba jej tym zaimponowałem i dlatego przyjęła moje zaproszenie na bal
Walentynowy. Ubrany w nieco za dużą marynarkę i z różą w ręku czekałem na nią
pod budynkiem szkoły, a kiedy pojawiła się ze swoją mamą, uraczyłem ją
komplementem i trzymając się za ręce popędziliśmy na drugie piętro. Byliśmy
zbyt zestresowani, żeby rozmawiać, ale dużo ze sobą tańczyliśmy. O ile tańcem
można było nazwać kręcenie się w kółko, trzymając się za ręce w dosyć dużej
odległości. A potem mnie zdradziła… Zatańczyła z Mike’iem. To był nasz koniec.
Aż do końca roku było między nami niezręcznie.
Aly skutecznie zraziła mnie do dziewczyn i mimo tego, że
wiele z nich było mną zainteresowana, to nie zwracałem już na nie kompletnie uwagi.
Wolałem spędzać czas z kolegami, grając w gry komputerowe, czy bijąc się, żeby
dowieść swojej męskości.
Kolejne miłostki przeżyłem w szkole średniej. Wtedy też
zaczęły się poważniejsze imprezy, dragi, papierosy i alkohol, który skutecznie
rozkładał wszystkim dziewczynom nogi. Lee była Azjatką i dobrze wiedziała, jak
to się robi. Chyba przez nią mam teraz sentyment do dziewczyn z krajów
azjatyckich, jednak w całej swojej „karierze” nie spotkałem takiej, która by
jej dorównała. Często się spotykaliśmy i spędzaliśmy ze sobą noce, jednak poza
tym nic nas ze sobą nie łączyło. Oboje zgodziliśmy się na układ „tylko seks” i tego
się trzymaliśmy, co było dla mnie niemałym zaskoczeniem, bo przecież dziewczyny
zawsze, prędzej czy później, wplątują w taki układ uczucia. Niestety (a może i
stety?), potem spotkałem delikatną Amelie. Ze względów (chyba wszystkim)
jasnych musiałem zerwać kontakt z Lee. Moja ówczesna dziewczyna doskonale sobie
ze mną radziła, a i dzieliliśmy ze sobą wiele zainteresowań. To była „miłość”.
Znaczy się, tak myśleliśmy do końca szkoły średniej. Amelie wybaczała mi
zdrady, a było ich niemało (należy też doliczyć te, o których nie wiedziała… ).
Oczywiście, gniewała się na mnie, jednak parę dni potem przynosiłem jej bukiet
kwiatów, a ona podsumowywała całą tę sytuację zdaniem: „jesteś młody, musisz
się wyszaleć”. I miała rację, musiałem. Potem przyszedł czas na wybranie college’u!
Ja zostałem w Waszyngtonie, zaś ona wybrała szkołę, która mieściła się na
drugim końcu kraju. Zgodnie stwierdziliśmy, że związek na odległość nie ma
sensu i rozstaliśmy się w zgodzie. Oczywiście po uprzednim złożeniu obietnic,
że utrzymamy ze sobą kontakt i będziemy spotykać się tak często, jak to tylko
możliwe- chyba łatwo się domyślić, że nic z tego nie wyszło.
Oczywiście przez pierwsze dwa lata nauki w college’u nie
przeszedłem samotnie! Zgadnijcie kogo tam spotkałem? Matkę mojego syna, Tima (który
technicznie rzecz biorąc był już z dwa razy starszy niż ja)- Kate. Tym razem
naprawdę zaangażowałem się w nasz związek, który bardzo szybko rozkwitał. Nie
widzieliśmy nikogo poza sobą. Nawet przez głowę by mi nie przeszło, żeby ją z
kimś zdradzić. Czułem potrzebę zaopiekowania się nią, czułem coś, czego przy
nikim innym nie czułem. Dopełnialiśmy
się nawzajem. A potem zauważyłem, jak z każdym tygodniem jej brzuch robi się
coraz większy. Początkowo cieszyłem się- zostanę tatą! A potem dotarły do mnie
plotki o niejakim Hiszpanie, który kręcił się koło Kate od dłuższego czasu.
Oczywiście, wiedziałem o którego chodzi, jednak byłam przekonany, że to tylko
jej kolega. Nie byłem nigdy zazdrosny o jej znajomych. Niedługo po tych
plotkach zapytałem ją o to wprost: czy jestem ojcem dziecka? Odpowiedziała, że
nie, głos jej się złamał, a z oczu popłynęły łzy. Bez słowa wyszedłem z jej
mieszkania. Po tej całej sytuacji, spotkałem się z nią już tylko raz, po to,
żeby powiedzieć jej, że wszystko skończone. Nigdy więcej mnie już nie
zobaczyła, chociaż ja widzę ją do dzisiaj w moich wspomnieniach, które tak
bardzo mnie przytłaczają.
Po Kate nie było już nikogo.
Turner wściekły zamknął album. Od samego początku wiedział,
że przeglądanie go nie będzie dobrym pomysłem. Otworzył okno i wyrzucił go na ulicę, mając nadzieję, że nad ranem już go tam nie będzie. W tym samym
czasie elektryczność powróciła do jego mieszkania, więc Tony usiadł przy
komputerze i zaczął robić to, co zawsze, kiedy ma zły humor- pogrążył się w
pracy. Kto jak kto, ale on był idealnym materiałem na pracoholika.
_______________
Wiem, nic specjalnego. Notka jest po prostu efektem nudy, spowodowanej brakiem internetu. Aaaaleee, coś przynajmniej wznosi- możecie poznać skrawek przeszłości Anthony'ego ;>
Błędy? Są, na pewno. Więc proszę o wyrozumiałość:D
Emhm, jeśli mogę, chcę zadedykować ten kawałek tekstu Wolfiemu (ultra gaaaayyyy, dedykacja od faceta dla facetaaa, soo gaaayyy!) za wsparcie w prawdziwym życiu. Gracias!
[Jak już pisałam (nie raz, nie dwa), nie przepadam za narracją pierwszoosobową. A Twoja notka mi się podobała. Nie mam siły napisać nic więcej.
OdpowiedzUsuńUczysz (uczyłaś) się hiszpańskiego, czy to "Gracias" tak sobie, hm?]
[Uczę się! Ale nie powiem, żebym wiele umiała po roku nauki :< ]
Usuń[Ja mogę to samo powiedzieć po trzech...]
Usuń[ Nie martw się, sKejciku, teraz to ja mogę Cię uczyć hiszpańskiego!
OdpowiedzUsuńA co do notki to mnie się podoba. Zwłaszcza to: "A potem mnie zdradziła… Zatańczyła z Mike’iem. To był nasz koniec. Aż do końca roku było między nami niezręcznie." Nie wiem dlaczego. Przyjemnie się czytało o życiu miłosnym Tony'ego, zwłaszcza o tym wczesnym. Przedszkole, podstawówka - to były czasy... *wzdycha* ]
[Czyli dostałaś się do H (głupie pytanie, z Twoją 6 z hiszpańskiego nie mogłaś się nie dostać)? ;D *przytula ją*]
Usuń[Oh, taka miłość jak Tony'ego i Aly nigdy się nie powtórzy... *łezka w oku* :C ]
Usuń[Dedykacja dla mnie? SO GAAAAYYYYYYY! :D
OdpowiedzUsuńKurde, jaka przyjemna notka! Ja się spodziewałam tragedii jakichś, a tu śmiałam się od pierwszego akapitu :D No i zazdroszczę weny, JA MOŻE TEŻ BYM MIAŁA, ALE ODCIĘLI MI PRĄD, HE HE.
Dziękuję za dedykację, w każdym razie <3 Nie śniłam o Pawle M., bo nie jest takim bad boyem, jak Anthony.
Wsparcie w życiu? No problema, senorita, polecam się na przyszłość <3]
[Nie śniłaś o nim? :< Cała noc zepsuta. Równie dobrze mogłaś w ogóle nie spać :< dzięks za pozytywny komentarz, seniorita ;> love!<3 ]
Usuń