S K Y L A R L e n a E V E R E T T
...znana również jako Sky i Lenny
Dziewiętnastolatka, która nigdzie
nie zagrzała dłużej miejsca, urodzona dwudziestego ósmego marca, córka pary
muzyków: znanej rosyjskiej skrzypaczki i pianisty z Anglii, którzy od zawsze
podróżowali po całym świecie, ucząca się na dwóch wydziałach, bardziej z
przymusu niż chęci: gra na skrzypcach i uczęszcza na zajęcia z fotografii,
mieszka w akademiku, dorabia czasami jako asystentka fotografa, na stałe jest
kelnerką w niewielkim lokalu o wdzięcznej nazwie „Luna”.
Rok tysiąc dziewięćset
dziewięćdziesiąty trzeci, dwudziestego ósmego marca, godzina piąta dziesięć
rano. Na świat przychodzi drobna dziewczynka, ochrzczona później imionami
Skylar Lena. Zapadnięta na twarzy, ale ze szczęśliwymi ognikami w oczach
kobieta bierze maleństwo na ręce i szepce do rozwrzeszczanego noworodka kojące
słówka. Po chwili oddaje dziecko pielęgniarce, lekarze zajmują się
wcześniakiem. Uśmiechają się do matki, ale kobieta już tego nie widzi.
Właśnie tak przyszła na świat
Skylar. Nic dziwnego, nic niezwykłego, nic ciekawego. Oprócz tego, że dzień jej
urodzin jest również dniem śmierci jej matki. Dzień jej urodzin jest początkiem
końca świata dla Christiana Everetta, debiutującego na wielkich scenach
angielskiego pianisty. Yelena Afanasieva, znana rosyjska skrzypaczka, była
miłością jego życia. Tak, właśnie przerabiamy tę nudną historię rodu z
beznadziejnych romansideł. Ona sławna, niesamowita, wielka artystka, on
nieznany pianista z jakiejś dziury. Spotkali się, pokłócili, później zamieniło
się to w gorące uczucia. On nieakceptowany przez jej rodziców, ultimatum,
wybiera jego. Jeżdżą po świecie, koncertują, przeżywają przygodę życia. Yelena
zachodzi w ciąże, są szczęśliwi, pojawiają się komplikacje. Za młoda, zbyt
drobna, może umrzeć, ale chce rodzić. Ona umiera. Koniec romansidła.
Zawsze lubiła podróżować. Nie przeszkadzała jej zmiana miejsca
zamieszkania, nowa szkoła czy utrata kontaktów ze starymi znajomymi. Podróż
oznaczała nową przygodę i jakąś zmianę, a zmiany w jej życiu były potrzebne od
zawsze. Zwłaszcza w kontaktach z ojcem, o ile to wszystko można nazwać
kontaktem. Nigdy nie przejawiał wobec niej żadnych cieplejszych uczuć. Jedyne,
czego potrafiła się w nim doszukać podczas kilkuminutowego spotkania, była
obojętność połączona ze smutkiem, którego wtedy nie rozumiała.
Początkowo w ogóle go nie widywała. Pierwsze lata życia kojarzą się z babciną sukienką w kwiatki, kojącym
zapachem ciasta w piekarniku, stwardniałą dłonią dziadka od ciężkiej pracy na
budowie, która łagodnie głaskała ją po włosach na dobranoc. Do tej pory są
synonimem ciepła, łagodności i miłości, której nie zaznała zbyt wiele w życiu.
Za każdym razem, gdy pytała o mamę, tylko milczeli i próbowali odwrócić uwagę
dziewczynki. Gdy pytała o tatę, mówili, że jest wielkim muzykiem-podróżnikiem,
który właśnie zwiedza świat i jest zbyt daleko, aby odwiedzić córkę. Pierwszy
znak, że w ogóle ma ojca, przyszedł w piąte urodziny. Nawet wtedy nie pojawił
się w rodzinnym domu, kurier dostarczył instrument. Żadnego listu, zdjęcia,
widokówki, nawet kartki urodzinowej. Po prostu instrument. Dziadkowie nie
zmuszali wnuczki do nauki gry, sama tego chciała. Sądziła, że gdy będzie grać
wystarczająco pięknie, tatuś wróci. Ale on nigdy nie wrócił. Mógł ją ze sobą
zabrać po śmierci dziadków, którzy tak naprawdę zastąpili jej rodziców. Mógł ją
wozić za sobą po świecie, mógł z nią mieszkać, mógł wymienić parę zdań, kiedy
przypadkowo spotykali się w wielkim domu. Ale tatuś nigdy nie wrócił. Bo tak
naprawdę nigdy nie istniał.
Teraz znajdujemy się w dramacie.
Ojciec nienawidzi własnego dziecka, zna jedynie ból, rozpacz, żal, smutek i
gniew. Nie chce życia bez niej. NIE MA życia bez niej. Jest zrozpaczony, nie
wie co robić, chce oddać do adopcji. Jego rodzice zabierają mu wnuczkę, każą
odejść i ochłonąć. Odchodzi, znika na siedem lat, dziadkowie umierają, odbiera
córkę. Zmieniła się od czasu, kiedy ostatni raz ją widział. Ma blond włosy,
jasne oczy, łagodne rysy, za bardzo przypomina Yelenę. Nie chce, NIE MOŻE
zaakceptować jej istnienia koło swojego istnienia. Chce ją oddać, oddaje, na
tydzień. Później odbiera. Nie może z nią żyć, ale nie może też bez niej, Yelena
by go za to znienawidziła. Znajduje dom w Portland, Yelena lubiła to miejsce,
mieszkają tam razem. Ciągle nie potrafi znieść swojej córki, nie ma go w domu
dnie i noce. Skylar ma jedenaście lat, zaczyna uczyć się w domu, Christian
znowu koncertuje po całym świecie, nigdzie nie grzeje miejsca, ucieka przed
myślami i jej obecnością, ale ona ciągle jest tuż obok. Ucieka, ucieka, ucieka.
Nie ma dokąd uciec, to zawsze go dopada, wprowadza niemoc. Ucieka przez
Australię, Azję, Europę i obie Ameryki, ale to nic nie daje. Nie wraca tylko do
jednego miejsca, do Rosji, zbyt bolesne, ciągle zbyt świeże. Yelena, Yelena,
Yelena, choć nigdy nie wypowiada jej imienia, nigdy o niej nie rozmawiają, ale
on ciągle o niej myśli, zawsze, wszędzie. Skylar ciągnie do Rosji, do jej
drugiej natury, uczy się rosyjskiego, dlaczego mówi po rosyjsku? Skylar-Yelena,
Yelena-Skylar. To nie może być Yelena, ona nie żyje, to Skylar, ona ją zabiła.
Ona, ona, ona. Śmierć, nienawiść, rozpacz, żal, smutek.
Wyrzuciła skrzypce. Dlaczego
wyrzuciła skrzypce? Musi grać, gra jak Yelena.
Deszcz nieustannie uderzał o niewielkie okno, jakby monotonnymi
strumieniami chciał wyżłobić sobie w niej koryto. Przez szybę można było
zauważyć drobną blondynkę, która przemykała pod drzewami, starając się uchronić
przed wodą. Zazwyczaj deszcz jej nie przeszkadzał, ale wiedziała, że ojciec
jest w domu. Minęło tyle lat w ciągu których iluzja, że perfekcyjność przyciągnie
jego miłość, zniknęła, ale nawyki i chęci pozostały. Weszła do domu, zamykając
za sobą cicho drzwi. Mężczyzna właśnie wyszedł z kuchni z kubkiem parującej
kawy. Ciemnej, gorzkiej, niesłodzonej, jedynie z odrobiną mleka. Wiedziała, bo
od lat robiła taką samą wieczorami z nadzieją, że jednak wróci z koncertu
szybciej i usiądzie z nią przed telewizorem. Ale on wolał zostawać po
koncertach na bankietach albo w samotności grając na pianinie. Mieli pianino w
domu, na nim również potrafiła grać. Nie tak dobrze jak na skrzypcach, ale
wystarczająco, żeby każda szkoła muzyczna chciała wcielić ją w swoje szeregi.
Chciała, żeby mógł być z niej dumny. Żeby był z niej dumny, kiedy w końcu
poczuje się ojcem. On jednak nigdy nie czuł się ojcem. Patrzył na dziecko i
widział śmierć.
Mężczyzna gwałtownie zatrzymuje się na korytarzu. Patrzy w stronę
blondynki zaledwie przez sekundę, po czym obojętnie odchodzi i trzaska za sobą
drzwiami od gabinetu. Po chwili słyszy włączoną muzykę. Nie zastanawia się
nawet przez chwilę. To Claudio Monteverdi. Ulubiony kompozytor mamy.
Nowe skrzypce, wyrzuca je, nowe
skrzypce, wyrzuca je, nowe skrzypce… Ale gra. To jedyne, co ją łączy ze zmarłą
matką i odcinającym się ojcem, musi grać. Grała dla niego, grała dla niej, musi
grać dla siebie, ale chyba już nie potrafi. Nie po tym, gdy znajduje jego notes
i dowiaduje się prawdy. To boli, to poczucie winy, dlaczego? Bo gdyby Yelena
jej nie urodziła, teraz by żyła, ojciec byłby szczęśliwy, nie taki jak teraz.
To wszystko jej, jej, jej wina. Morderczyni. Dziecko. Śmierć.
Musi odejść. Kiedy o tym myśli,
ojciec wręcza jej kopertę i naszyjnik matki. Art College. Jedyna szansa by
wyrwać się z tego błędnego koła, uciec. Znowu ucieczka. Całe jej życie to
ucieczka przed demonami ojca, a także przed własnymi, o których mówić głośno
się nie da. Posłusznie idzie na przesłuchanie, nie buntuje się, już dawno
poddała się realizmowi. Dostaje się na skrzypce, ma wielki talent, to jej
szansa. Dlaczego się nie cieszy? Nie cieszy się. A później liczy na łut
szczęścia, wysyła prace na wydział fotografii. Od zawsze zajmowała się
aparatem, te wszystkie miejsca, chwile, drobne momenty, to co szybko zniknie,
bo wyjadą, utrwalała. Opłaciło się, dostała się na również na fotografię. I
odciążyła ojca, wyprowadzając się do akademiku.
Kiedy wróciła do domu, już na nią czekał. Jak zawsze wyniosły w swojej eleganckości, w każdej chwili gotowy do wyjścia. W końcu całe życie się spieszył. W końcu całe życie uciekał.
Kiedy wróciła do domu, już na nią czekał. Jak zawsze wyniosły w swojej eleganckości, w każdej chwili gotowy do wyjścia. W końcu całe życie się spieszył. W końcu całe życie uciekał.
Dziewczyna zmarszczyła brwi, ale nic nie powiedziała. Przyzwyczaiła się
do tej ciszy, która zawsze między nimi panuje. Była nieodłączna. Była oznaką
tego wszystkiego, czego nigdy nie wypowiadał na głos, co w sobie tłamsił.
Wyminęła go, nawet na niego nie patrząc. Nalała do kubka kawy i ruszyła w
stronę schodów prowadzących do jej pokoju. Zatrzymało ją chrząknięcie. Nawet
teraz nie potrafił się do niej odezwać. Na jej ustach pojawił się uśmiech
rozgoryczenia, kiedy cofnęła się do kuchni, a on podał jej kopertę i poszedł do
gabinetu. Znowu Monteverdi. Przez całe życie miała okazję usłyszeć go
wystarczająco dużo razy, żeby znać jego utwory na pamięć. Z westchnieniem
ruszyła na górę, upijając łyk kawy. W środku znalazła informacje o Art College
i datę przesłuchania dla skrzypków.
To tak chciał się jej pozbyć.
Mignęła ci przed oczami niewysoka
sylwetka dziewczyny z jasnymi włosami. Po chwili widzisz tylko oślepiający
błysk i musisz zatrzymać się na chwilę, spokojnie czekając, aż w pełni
odzyskasz wzrok. Mrugasz oczami. Następne, co widzisz to szeroki uśmiech i czarny
aparat zwisający z szyi blondynki. Wydaje się być nienaturalnie duży w
zestawieniu z jej drobną posturą. Nawet większy od niej samej. Dziewczyna mruga
do ciebie zadziornie, po czym odwraca się i znika. Idziesz za nią kilka kroków,
później przyspieszasz, ale z racji niewysokiego wzrostu już zdążyła zniknąć w
tłumie. Czujesz się tak, jakbyś był Alicją ścigającą białego króliczka. Nie
zdążyłeś. Króliczek już zniknął w swojej jamie, a ty straciłeś okazję, żeby
zabrał cię do Krainy Czarów.
Wszędzie jej pełno. Dosłownie.
Zauważysz ją w parku przy swojej ulubionej fontannie, gdy gra na skrzypcach, a
przed nią leży futerał z błyszczącymi się w słońcu monetami. Gdzieś w tłumie,
na ulicach, robiąc zdjęcia przypadkowym miejscom i przechodniom, bo przecież
wszędzie można znaleźć coś ciekawego. Jest jak dziecko, które cały czas
fascynuje się światem i zadaje mnóstwo pytań, na które nie potrafisz znaleźć
odpowiedzi. Nie potrafisz też odpowiedzieć na pytanie, z kim tak naprawdę masz
do czynienia. Fotografka bez przyszłości, skrzypaczka z niebywałym talentem,
ale okupionym godzinami ćwiczeń i zniechęcenia. Z historią, o której nie masz
pojęcia, bo nie mówi o sobie, ale drobne przyzwyczajenia pozwalają ci ją
poznać. Mapa świata powieszona nad jej łóżkiem z zaznaczonymi miejscami, gdzie
już była i gdzie jeszcze chce być. Niesamowita ilość kawy, którą pije w hektolitrach.
Ciemna, gorzka, niesłodzona, jedynie z niewielką ilością mleka. Potrafisz się
tylko skrzywić, bo jak można pić niesłodzoną kawę? Sposób, w który obchodzi się
ze skrzypcami, jakby były jej niewielkim dzieckiem, a tak naprawdę są jedną z
niewielu pamiątek po matce. To roziskrzone spojrzenie, gdy widzi jakiś plac
zabaw, jakby miała ochotę pójść i usiąść na huśtawce.
Marzycielka z głową w chmurach,
prawdopodobnie nie uda ci się dotrzymać jej kroku. Pierwszą myśl zastępuje
druga, więc o pierwszej nie warto już pamiętać. Przesiąknięta wielkimi ideami z
wielkich miast, żyjąca marzeniami milionów ludzi z Sydney, Rio de Janeiro, Los
Angeles, Vancouver, Londynu, Wiednia, Moskwy, Paryża, Rzymu, Tokio. W końcu bywała
w wielu miastach. Pewnie była w miejscach, o których szarych człowiek nawet
pomyśleć nie może. Jednocześnie nie przywiązuje się za bardzo, w każdej chwili
gotowa rzucić Nowy Jork i spróbować czegoś nowego. Właśnie tego się nauczyła.
Nie planować. Podróżować. Pewnie przy pierwszej możliwej okazji znowu gdzieś
zniknie. Niczym biały królik, który zawsze się spieszy i który w końcu zawsze
znika w Krainie Czarów, do której nie masz wstępu. Chyba, że uda ci się ją
dogonić.
"Life is not the way it’s
supposed to be. It’s the way it is. The way we cope with it, is what makes the
difference."
Galeria.
Nawyki.
Przyjaciele.
Zdjęcia teraźniejszości.
__________________________
To, co widzicie powyżej, jest najdziwniejszą kartą, jaką w życiu zrobiłam, dlatego nie przeraźcie się za bardzo. Postaram się wszystko poprawić, ale w tej chwili nie stać mnie na nic więcej. Mam nadzieję, że Skylar przypadnie Wam do gustu. Niewiele o niej wiadomo, ale to specjalny zabieg. Leniwa jestem, więc o charakterze nic nie piszę, zawsze to w wątkach wyjdzie, a jak wygląda każdy na zdjęciach widzi.
Ani ja, ani Skylar nie gryziemy, więc zapraszam do wątków i powiązań. Nie przepadam za zaczynaniem, ale wymyślanie powiązań można uznać za moją działkę.
Cztery pierwsze zdjęcia są autorstwa Caroline Zenker, a widnieje na nich modelka Lioba. Gif znaleziony na jakiejś stronie, podobnie jak słowa w nagłówku i cytat w tekście.
Koniec ogłoszeń parafialnych. Mam nadzieję, że będzie nam razem znośnie, o.
[Przeczytałam i się nie przeraziłam. ;) Jeśli jesteś chętna na wątek i masz jakiś pomysł to pisz śmiało. :)]
OdpowiedzUsuń[Tak swoją drogą, to ja myślę, że już wymyślasz wątek, bo zaczynasz, słońce ty moje :D. Ja się nie dam wykorzystać :>.]
OdpowiedzUsuń[A ty mnie lubisz wykorzystywać, więc ci muszę w tym przeszkodzić :D.
OdpowiedzUsuńNic nie planujemy, planowanie jest złe, be i w ogóle niefajne.]
[Witam! Baaaardzo kojarzę nazwisko Twojej postaci - gdzie mogłam spotkać Cię w ostatnim czasie? Swoją drogą, liczę na wątek ;>]
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń[ Kojarzyłam styl, ale nie żeby od razu, wracać pamięcią do ciebie. A tu proszę taka niesamowita niespodzianka! Oczywiście, że pamiętam, choć szkoda, że usunęłaś Lynn *-*
OdpowiedzUsuńMusi coś być. Koniecznie. Najlepiej tak samo dołujące. Albo wesołe. No nie wiem. Ale żebyśmy mogły się wczuć.]
[Jakieś pomysły na wątek? :} ]
OdpowiedzUsuń[W sumie to mogłoby być niezłe, a Skylar mogłaby się odwdzięczać poprzez pokazywanie Tony'emu paru sztuczek fotograficznych, bo on dopiero zaczyna się rozwijać w tej dziedzinie:D Taka... symbioza:D ]
OdpowiedzUsuń[oczywiście że ochotę na wątek mam, czemu nie ;D ]
OdpowiedzUsuń[Jasne. To może być fajne ;) Więc ja mam zacząć czy ty? Bo jeśli chcesz mogę zacząć już mogę nawet to pociągnąć XD ]
OdpowiedzUsuń[Rozwiążę ten dylemat! Zacznę! Dla mnie no problemo, jak mam jakiś zarys :D ]
OdpowiedzUsuńPiątkowy wieczór. Młody grafik siedzi na wygodnym fotelu w swoim mieszkaniu, opracowując na laptopie ostatnie filtry do zdjęć. Na stoliku przed nim stoi otwarte, na wpół wypite piwo oraz niedokończony papieros w popielniczce, a przez otwarty balkon do pomieszczenia wślizgują się odgłosy miasta.
Rozlega się pukanie do drzwi. Tony podchodzi do nich, przekręca klucz, po czym je otwiera.
-Przyszłaś w samą porę, właśnie kończyłem twoje zdjęcia. -powitał z uśmiechem drobną blondynkę i wpuścił ją do środka. Przyniósł jej z lodówki nowe piwo, mając nadzieję, że zostanie u niego nieco dłużej. Samotne wieczory mu nie służyły, ale nie chciał zacząć umawiać się na randki. Wystarczyło mu, że od czasu do czasu spotka się ze znajomymi.
Ile można jęczeć... W nieskończoność, zgadza się. Dlatego Myron zawsze wolał siedzieć w cieniu i na siłę nie szukać sobie dziewczyny. Oczywiście zgodził się jej pomóc tylko dlatego, aby w końcu się zamknęła.
OdpowiedzUsuńUmówili się w bibliotece. Nigdy nie zapraszał nieznajomych do domu.
Minęła godzina a jej nadal nie było... CHAŃBA! Tyle go prosiła i jeszcze sama powinna na niego czekać. Już miał się zbierać gdy do biblioteki wbiegła dziewczyna na którą czekał.
-Co ty sobie myślisz?! To że zgodziłem ci się pomóc nie oznacza, że będę czekał na ciebie godzinę! Następnym razem nie będę czekać- warknął niezadowolony.
[Też nie mam pojęcia jak to się odmienia, ale tak jest chyba dobrze. ;) Ja nawet z włoskim ani trochę nie miałam do czynienia. Pomysł bardzo dobry. Tien raczej nie jest konfliktową osobą, a więc jestem bardziej za przyjaźnią x) i już coś wymyślam.]
OdpowiedzUsuńPogoda tego lata była wręcz niesamowita. Jak nie wielki upał to wielka ulewa. Zawsze kiedy padał deszcze Tien nie chciało się wstawać z ciepłego łóżka, a zwłaszcza jeśli chwyciła za jakąś ciekawą książkę albo zaczęła coś oglądać. To jednak w jej przypadku szybko i łatwo mogło zamienić się w leniwy dzień, a dziś postanowiła sobie coś zrobić. Do końca wakacji pozostało jeszcze trochę czasu, ale wszelkie biurokracje lepiej było załatwiać wcześniej, a nie tak jak ona to w większości przypadków robiła, na ostatnią chwilę. Tak więc niezbyt chętnie wygramoliła się z łóżka i poszła do łazienki ogarnąć się. Następnie przed wyjściem wzięła parasol i od dawna leżącą na półce teczkę z dokumentami. Aż dziwne, że jeszcze jej nie zgubiła, co było jej specjalnością. Zamknęła drzwi i ruszyła w kierunku ulicy. Uniwersytet znajdował się kilka przecznic dalej od jej mieszkania. A przynajmniej tak się jej wydawało. Lekko zdezorientowana w końcu doszła do budynku szkoły, do której miała nie trzy przecznice, a trzy kilometry. Ale była z rodzaju tych włóczykijów, którzy lubią chodzić, więc humor jej nie zrzedł. Energicznie wbiegła po schodkach przeskakując co drugi, by po chwili otworzyć drzwi. Jak zawsze zaczęła nie w tą stronę co trzeba, co ją trochę zezłościło. Przeszło jej przez myśl, że jest zamknięte, po czym oparła się o drzwi, które ruszyły do przodu. Zdziwiona o mały włos nie upadła. Odetchnęła więc z ulgą i ruszyła w stronę sekretariatu, gdzie zostawiła papiery. Kiedy wyszła na korytarzu spostrzegła znajomą sylwetkę. Niepewnie ruszyła w jej kierunku by się upewnić czy to… - Skylar? – spytała stojącą do niej profilem dziewczynę.
Po jej uwadze na temat palenia zgasił papierosa i miał nadzieję, że dym jak najszybciej ulotni się przez otwarte drzwi balkonowe. Wiedział, że Skylar należała do grona ludzi, którzy nie lubili tego zapachu, jednak dla Anthony'ego kojarzył się ze... spokojem. Pozwalał na chwilę relaksu i po prostu go uspokajał.
OdpowiedzUsuń-To był ostatni. -odpowiedział, chociaż każdy, kto go znał wiedział, że wcale tak nie było.
Położył laptopa na kolanach i ustawił jego monitor tak, żeby jego towarzyszka mogła dobrze zobaczyć obraz. Chwilę później odpalił program do przeglądania zdjęć i pozwolił jej zobaczyć nas czym pracował.
-Arcydzieła? Ależ skromna jesteś. -zażartował, podnosząc na nią zielone oczy i śmiejąc się. Bądź, co bądź mówiła o swoich zdjęciach.
Odetchnął głęboko zajmując z powrotem swoje miejsce. Wyjął laptopa i włączył go od razu.
OdpowiedzUsuń-A więc jestem Myron, Filmowiec. Możesz mówić do mnie tylko tak, nie zdrabniaj mnie błagam. Jeśli będziesz chciała zadać mi jakieś pytanie to pytaj, w końcu mam cię czegoś nauczyć, a bez rozmowy niczego się nie nauczysz... no i moje pytanie, co dokładnie zamierzasz obrabiać, jaki chcesz rodzaj obróbki, nie profesjonalny, średni, czy profesjonalny no i na jakim programie pracujesz, albo chcesz pracować?- Oparł się o oparcie krzesła. W sumie zapowiadało się ciekawie, ciekawiło go tylko czy wiedziała coś chociaż na temat podstawowej chociaż obróbki zdjęć.
-I tak samo jak ten jutrzejszy. -dodał cichym głosem, a uśmiech nie schodził mu z ust. Cóż, jak dotąd w życiu nie miał strasznego pecha, więc może nie złapie go rak płuc. Może. A nawet jeśli złapie to.. Uh, trudno. Tony nie należał do ludzi, którzy mocno dbają o swoje zdrowie robią wszystko, żeby tylko nie zachorować, albo żyć jak najdłużej.
OdpowiedzUsuń-Wiem, wiem, jestem najlepszy i takie tam. -powiedział śmiało, machając na to ręką, jakby to nic nie znaczyło. -Ale muszę przyznać, że... I lepiej uważnie mnie słuchaj, bo nie wiem, czy kiedykolwiek to powtórzę... Z dnia na dzień twoje zdjęcia robią się coraz lepsze. Przeglądając je...No, zrobiły na mnie wrażenie. -pokiwał twierdząco głową, jakby chcąc umocnić wartość swoich słów. Ponownie zwrócił swój wzrok na nią, oglądając jej jasne oczy.
Uśmiechnął się kącikami ust. W sumie to nie było aż tak źle. Dziewczyna przynajmniej pracowała w branży więc szybko postanowiła się ogarnąć w tym co mówi, tym bardziej, że nie wyglądała na głupią.
OdpowiedzUsuń-Chcę ci pomóc, tylko nie pasuje mi właściwie miejsce w którym siedzimy... Jest tu za cicho- stwierdził z niesmakiem rozglądając się. Mógłby włączyć muzykę, ale za raz by ich przegonili.
-Najbardziej dostępne programy i najłatwiejsze w opanowaniu to Picassa oraz gimp. Oczywiście, w Picassie masz wiele modułów dzięki którym możesz zdjęcie rozświetlić, pomniejszyć, przyciąć, rozciąć, skleić z innym... ale najbardziej podoba mi się w tym programie to, że jest wiele przystępnych rodzajów tonacji kolorów... A no i najlepsze jest to, że możesz ustawić ten program tak, że zrzucając zdjęcia na komputer od razu będzie je pobierał do siebie i każdą sesję będziesz miała w osobnym folderze- Włączył program który miał na swoim komputerze. Jeszcze go miał, ale bardzo rzadko z niego korzystał.
-a i zapomniałbym, ten program umożliwia ci usunięcie... znaczy, wymazanie tego co jest niepotrzebne, czyli przykładowo wielgachnych krostek panny młodej- uśmiechnął się szeroko. No tak, nie ma to jak ubolewająca panna młoda która oglądając swoje zdjęcia stwierdza że ma rozsiane pole wyprysków.
Zaśmiał się z jej reakcji, jednak spodziewał się tego. Spodziewał się niedowierzania. Kto jak kto, ale on rzadko chwali cudze prace, szczególnie jeśli są one wykonywane w dziedzinie, którą i on się zajmuje. Skylar powinna czuć się cholernie wyjątkowa.
OdpowiedzUsuń-Nie ma szans, żebym to powtórzył. -powiedział, próbując powstrzymać uśmiech. -Mówiłem, żebyś uważnie słuchała! -znowu się zaśmiał, nie spuszczając wzroku z jej tęczówek. Także lubił w nie patrzeć. Szczególnie, kiedy przepełnione były radością. Lubił ich jasny odcień, który dobrze komponował się z jej blond włosami i jasną cerą.
[Mam pytanko. Czy Tien wie o rodzinie Skylar i jej stosunkach z ojcem?]
OdpowiedzUsuńAle Tien także lubiła deszcz. Moknąć może i nie za specjalnie, ale deszcz sam w sobie bardzo, chociaż najbardziej lubiła powietrze i rozpogodzone niebo po burzy. To było coś niezwykłego samo w sobie. Idealny czas by wybrać się na rower w jakiejś zacisznej okolicy. Tien też nieraz uważała, że się do niczego nie nadaje. W prawdzie nadal tak uważała. Nigdy się w niczym zbytnio nie wyróżniała. Artystką to może była wśród takich co nigdy pędzla w ręce nie trzymali, ale tutaj… Często zadawała sobie pytanie „Co ja tu robię?”. Ale gdzieś trzeba było iść. Przynajmniej spróbować i nie poddawać się od razu. Jeśli to nie wyjdzie to wyjdzie coś innego. Ile to razy studenci zmieniają kierunki studiów. Jej nadal w głowie siedziało coś związanego z medycyną. Widząc jak dziewczyna się odwraca zrobiła wielkie oczy, po czym szeroko się uśmiechnęła. Nie spodziewała się tu jej. Ale w sumie przecież wiedziała, że Skylar gra bardzo dobrze na skrzypcach, więc dlaczego miałoby tu jej nie być? Tak czy owak cieszyła się z faktu, że ją tu spotkała. Minęło już trochę czasu od ich ostatniego spotkania. Podeszła do niej z uśmiechem i uściskała ją. – Dobrze Cię widzieć. – powiedziała z nadal nie schodzącym uśmiechem na twarzy, po czym ją puściła – Będziesz się tu uczyć? – spytała, chociaż to już chyba była prawie że oczywiste. Nadal była zaskoczona, pozytywnie zaskoczona. Nowy York okazał się być pełen niekończących niespodzianek. Może dlatego chciała spróbować się tu na jakiś czas przenieść? – Tak dawno się nie widziałyśmy… Co u Ciebie słychać? – spytała kilkakrotnie mrugając jakby dalej nie mogła uwierzyć w to kogo widzi.
A więc analogicznie:
OdpowiedzUsuńJames, dwupokojowe mieszkanie, gdzieś wśród plątaniny nowojorskich uliczek. Justine robiąca mu wieczne wyrzuty o bałaganiarstwo albo o wszędzie plątające się zapiski, pojedyncze strony wyrwane czy skserowane z książek, a już w szczególności o te, które jakimś dziwnym trafem pojawiały się nawet w jej pokoju.
James miał już dość. Dość Nowego Jorku, dość narzekającej, ale mimo wszystko wciąż kochanej, starej, dobrej Justine, dość matki, która dzwoniła coś podejrzanie często, jakby nagle zachciało jej się kontrolować dorosłego przecież już syna! Nosz zwariować można było!
A więc potrzebował przerwy. Potrzebował oderwać się od tego wszystkiego. I w końcu, po kolejnej kłótni z Justine, po kolejnym upierdliwym telefonie od matki, zgarnął z wieszaka swoją kurtkę, trzasnął drzwiami tak, że chyba słychać było w całym budynku i wciąż wściekły wyszedł na ulicę oświetloną mdłymi światłami latarń. Musiał to wszystko z siebie wyrzucić, musiał znaleźć sobie kogoś, kto wysłucha jego narzekań. Musiał, po prostu musiał.
Skylar. No właśnie, przecież zawsze jest Skylar! Nie zastanawiał się, czy może jej nie przeszkodzi, bo godzina była już dość późna jakby nie patrzeć.
A zanim stanął przed drzwiami jej pokoju w akademiku, matka zadzwoniła jeszcze raz. Chyba chciała wiedzieć, czemu James wrzasnął do słuchawki "Justine, weź się w końcu odwal!", a potem się rozłączył. Nie zamierzał z nią rozmawiać, a w przypływie złości po prostu rzucił wciąż dzwoniącym telefonem za siebie i poszedł dalej. W cholerę z nim.
- Nie mam weny, nic nie umiem, jestem beznadziejny, Justine jest na mnie wściekła, matka się czepia, właśnie podarłem najnowszy szkic, który miał już dwanaście stron i wyrzuciłem telefon, może ktoś sobie znajdzie i mu się przyda - wyrzucił z siebie, kiedy, nawet nie zapukawszy wcześniej, wkroczył do pokoju Skylar i, nie zwracając uwagi na jej zdziwione spojrzenie, zwalił się na jej łóżko, zajmując się podziwianiem sufitu. - Mam przejebane, ale, tak na marginesie, co u ciebie, słońce?
[Dobry wieczór. Skusi się Pani na wątek? :D]
OdpowiedzUsuńSwój wzrok skierował ponownie na ekran laptopa, dalej przewijając jej zdjęcia. W międzyczasie znalazł jedno nieprzerobione, które przez przypadek musiał ominąć, więc szybko odpalił kolejny program i wykonał swoją robotę.
OdpowiedzUsuń-Musiałabyś mnie do tego przekonać... -odpowiedział, wzdychając cicho. Wziął łyk piwa, patrząc na nią zielonymi tęczówkami z podniesionymi brwiami i niewinną miną. Gdyby jej argumenty były wystarczająco przekonywujące to może by się skusił na powtórzenie tych słów, ale jeśli nie będzie próbowała to nici z tego. A Turnera nie tak ciężko było przekupić. Trzeba było tylko wiedzieć jak.
Odłożył swojego laptopa i rozsiadł się na fotelu, żeby lepiej skupić się na rozmowie z dziewczyną. Zaśmiał się krótko, kiedy wspomniała o jego minie. Tak naprawdę działała tylko na nią, ale postanowił pozwolić żyć jej w błogiej nieświadomości, chociaż tak naprawdę chyba on będzie miał dzięki temu więcej korzyści.
OdpowiedzUsuń-Przykro mi, musisz sama coś wymyślić. -puścił do niej oczko, jednak miał nadzieję, że po niedługim czasie zrezygnuje, bo będzie mu szkoda obserwować ją, jak się męczy. Fakt, niełatwo przekonać go do czegokolwiek.
-Chcesz zobaczyć coś pięknego? -zapytał chwilę później, żeby zmienić temat na bardziej neutralny.
[Masz może jakiś pomysł?]
OdpowiedzUsuńW odpowiedzi pokiwał tylko głową. A co, nie będzie jej pomagał ani trochę! W grę musi wejść w tym momencie jej kreatywność. Skoro jest uparta, niech lepiej zacznie myśleć!
OdpowiedzUsuńTony wstał z fotela, po czym podszedł do niej i wyciągnął w jej kierunku rękę, aby pomóc jej wstać. Kiedy już to uczyniła, dłonią zasłonił jej oczy i poprowadził tuż do drzwi balkonowych. W międzyczasie z szafki chwycił miękki, duży koc. Kiedy znaleźli się na balkonie, skierował ich w górę schodów, które prowadziły na dach. Na górze stała niewielka, stara sofa, na której Turner lubił przesiadywać w wieczory takie jak te- piękne, ciepłe, kiedy niebo jest pełne gwiazd. Usadził dziewczynę na kanapie, a sam zajął miejsce obok niej. Aby upewnić się, że nie jest jej zimno okrył ją kocem. Dopiero teraz pozwolił jej zobaczyć, gdzie się znajdują.
[ Jest świetnie! A zaczniesz? *-*]
OdpowiedzUsuńA i pisz 20521917.
OdpowiedzUsuńSpojrzał na przedramię, gdzie miał wymalowane dwie czaszki obok siebie i dym w którym leżały.
OdpowiedzUsuń-Wiesz, ten tatuaż przedstawia gorszy okres w moim życiu, oczywiście, nie była to śmierć oznakę śmierci mam na klatce piersiowej, po prostu... miałem lekką depresję nic mi nie wychodziło i gdy ojciec mnie pierwszy raz zobaczył po kilku latach całego praktycznie w tatuażach to złapał się za głowę i jak wychodziłem z nim gdziekolwiek na miasto to kazał mi się ubierać jak na zimę... tym bardziej, że moja rodzina jest bardzo konserwatywna i jak widzą tatuaż mówią "więzień", więc chyba rozumiesz?- Uśmiechnął się jednak po chwili.
-Chociaż jak poszedłem go zrobić, mama mi towarzyszyła, chciała zobaczyć jak wygląda tatuowanie i sama później zrozumiała, że to jest fajne i ma na kostce małego motyla- zaśmiał się głośno.
Na ogół ciężko przekonać osobę konserwatywną do jakiejś zmiany, a tymczasem nie musiał nawet nic mówić.
[ojoj XD Przepraszam :'(]
[Mhm ;)]
OdpowiedzUsuńDo ciepłych przywitań przyzwyczaili ją Włosi, którzy coraz to wpadali sobie w ramiona. Taka bezpośrednia mentalność Włochów czy Hiszpanów dziwiła ją na początku. Ledwo się kogoś poznawało, a on już cię całował, po policzkach oczywiście. W domu Tien nie okazywało się zbytnio uczuć. Żartowało się, trochę rozmawiano, ale przytulali się i nie wyznawali sobie miłości. Sami jej rodzice odnosili się do siebie bardziej jak partnerzy zawodowi niż małżeństwo. Jednak nawet taka rodzina była lepsza niż żadna. Nie mogła zbytnio narzekać. Słysząc o akademiku mimowolnie lekko się skrzywiła. Chyba każdy słyszał o dzikich imprezach i latającym przez okna sprzęcie czy też deskach klozetowych. Tyle że to nie były tylko legendy, to była rzeczywistość. No tak, nie miały szans się widzieć. Tien w przeciwieństwie do Skylar na stałe mieszkała we Włoszech. Wszystkie dzieci zawsze musiały podporządkowywać się rodzicom czy im się to podobało czy też nie. Praca w dzisiejszych czasach nie była już tak pewna i jeśli pojawiały się jakiekolwiek szanse należało z nich skorzystać. – Nie lubisz grać na skrzypcach, prawda? – spytała bardziej retorycznie, bo to co powiedziała właśnie Sky potwierdzało to pytanie. – A co byś chciała robić? – spytała. – Tak dla siebie. – dodała zaraz. Domyślała się, że Skylar robi to bardziej dla ojca niż dla siebie. Wiedziała jak to jest z aspiracjami i marzeniami rodziców, chociaż sama zdecydowała się ich nie spełniać, przez co zesłała na siebie ich wieczne, ciche potępienie. – A ja wybrałam tu dwa wydziały, sztuki i śpiewu. – powiedziała z krzywym uśmiechem – Ale żadnego nie jestem do końca pewna. – dodała cicho wzdychając – Przeniosłam się tu, bo gdybym została we Włoszech słyszałabym codzienne pretensje od rodziców za to co robię ze swoim życiem, a tak ogranicza się to tylko do jednego telefonu na tydzień. – uniosła jeden kącik ust. – Można chyba stwierdzić, że od nich uciekłam realizować plan, który nigdy nie powstał.
Tony wiedział, że ten widok jej się spodoba. On sam codziennie na nowo ekscytował się tym miejscem i wprost uwielbiał tutaj przebywać. Świeże powietrze, odgłosy miasta i zjawiskowe niebo- to najlepiej pozwalało mu odpocząć od komputera i innych przedmiotów, z którymi musiał zmagać się codziennie.
OdpowiedzUsuń-Dosyć ładne, hm? -zapytał, chociaż było to ogromne niedopatrzenie. Ładne? To nie było słowo, które opisywało, to co widzieli. Piękne? Także nie do końca, jednak było bliższe temu.
Turner podszedł do niej od tyłu i położył dłonie na jej biodrach. Trwali tak przez jakiś czas, obserwując panoramę przed nimi.
Uśmiechnął się, przypominając sobie czasy, kiedy to mieszkał w akademiku. Gościł tam tylko przez około pół roku, jednak wystarczyło to, żeby poznać realia tam rządzące. Było głośno, było niewygodnie, było brudno, było... szalenie. Cieszył się, kiedy znalazł w końcu własne mieszkanie. Cóż, jak widać okazało się ono strzałem w dziesiątkę, bo porządnie się tam zadomowił. Jednak mimo wszystko brakowało mu trochę ludzi, którzy tam byli. Tutaj mieszka zupełnie sam, a tam miał niezłego współlokatora. Myśląc o tym, wpadł na pewien pomysł.
OdpowiedzUsuń-Wprowadź się. -zaproponował, spoglądając w dół. Miał nadzieję, że dziewczyna nie pomyśli, że oszalał. Nie proponował jej niczego zobowiązującego. Miał wolny pokój i już jakiś czas temu miał zacząć szukać współlokatora, jednak nie umiał się za to dobrze zabrać.
Czuł delikatny dotyk na swoim przedramieniu, jednak nie zwracał na to szczególnej uwagi. Wszyscy zawsze mu się przyglądają i nawet dotykają rąk, żeby sprawdzić, czy są to prawdziwe tatuaże.
OdpowiedzUsuń-Najważniejszym? Kiedyś były trzy małe serduszka na moim biodrze, były symbolem mojej wielkiej miłości do pewnej Amandy, ale nasze drogi się rozeszły i od tamtego momentu jestem sam... Powiedziałem sobie, że następnym razem muszę znaleźć osobę z którą będę szczęśliwy- uśmiechnął się delikatnie zerkając na zegarek, za raz mają zamykać bibliotekę, a on z chęcią poszedłby napić się kawy.
-Chcesz może pogadać przy filiżance kawy i dobrym ciastku?
[Bardzo mi się podoba pierwszy pomysł. Tylko nie bardzo wiem jak może wyglądać lekcja pianina w wykonaniu Damiena ;D Chyba nie będzie wyglądać. Fajnie by było aby Skylar za wszelką cenę chciała mu pomóc, z czego mogą wyjsć nieprzyjemne sytuacje. Nie mówię tu o jakiś rękoczynach, ale może gdzieś się zapodziać agresywność, jako nie umie sobie z tym wszystkim poradzić.]
OdpowiedzUsuń[To ja się witam i czekam na jakieś propozycje wątku, skoro tak wolisz. A ja zacznę ładnie, o.]
OdpowiedzUsuńObserwował jej reakcję na złożoną przez niego propozycję. Widział moment zawahania w jej oczach, a potem chwilę skupienia. Sam Tony uważał, że to świetny pomysł. Już od dawna chciał wynająć ten pokój, jednak wolał, żeby jego współlokatorem został ktoś, kogo zna, a co najważniejsze- ktoś, kogo lubi. Skylar wydawała się być idealną kandydatką.
OdpowiedzUsuń-Nie chodzi mi o ogólne wynajęcie za określoną cenę tylko raczej o towarzystwo. -odpowiedział, jakby nie widział w tym żadnych przeszkód. On sam nie miał stałej pracy, jednak pojedyncze zlecenia i wysokie stypendium, które otrzymywał pozwalały mu na opłacenie wszystkiego. -Będziesz się dorzucała tyle, ile będziesz mogła. -wyjaśnił, wzruszając lekko ramionami.
[Już teraz będę pamiętała, z kim piszę, nie martw się, jeśli zapomnisz ;D
OdpowiedzUsuńCo do wątku - Wolfie Danię opuścił jeszcze w dzieciństwie, więc spotkanie tam odpada. Jeezu, żal mi siebie, bo naprawdę słaba jestem w wymyślaniu ;< Błagam, wyręcz mnie dzisiaj ;<]
[To zacznę, tylko podrzuć mi jakieś miejsce spotkania, ok?]
OdpowiedzUsuńZapiął torbę i razem z dziewczyną powędrował w stronę kawiarni. Mieli trochę do przejścia, bo najlepsza kawiarnia(właściwie, ta z najlepszą kawą) mieściła się w centrum miasta, Nie dołowało go to, a wręcz przeciwnie.
OdpowiedzUsuńDokładnie się przyglądał dziewczynie, widział w jej oczach błysk który wyraźnie świadczył o tym, że jest zainteresowana jego ciałem... a właściwie rysunkami na jego ciele.
-Tych serduszek już nie ma, został na nich wytatuowany inny tatuaż, żeby je zasłonić- podciągnął trochę koszulkę. na brzuchu był orzeł z rozłożonymi skrzydłami które zasłaniały całe wystając kości biodrowe.
Zaraz ja będę większe głupoty pisać, więc się nie przejmuj, bo prawie co poryczałam się na koncertowej wersji Boulevard of broken dreams z Tokio, więc... To mówi samo za siebie.
OdpowiedzUsuńDobrze, racja, jakoś mi wyleciało z głowy, że to akademik jest, ale na szczęście jeszcze nigdy w żadnym nie byłam tak żeby sobie pomieszkać, do budy autobusem będę dojeżdżać, więc jeszcze trzy lata miną co najmniej, zanim będę miała w ogóle szansę sobie w takim przybytku pomieszkać. I już się chyba zaczynam bać nawet, mujeju, ale fajnie!
Ale dlaczego? Czy on nie widziała tej jawnej rozpaczy w oczach Jamesa? I czy ta jawna rozpacz ani trochę nie ruszyła jej najwyraźniej twardego jak kamień serducha? No weź, nie bądź żyła!
Posłał jej spojrzenie, które mówiło dokładnie coś w stylu "ty mnie w ogóle nie rozumiesz". Jasne, trzeba przyznać, że miała dobre intencje, bo nie chciała, żeby się dalej nad sobą użalał (albo przynajmniej żeby nie robił tego w jej obecności), ale czasem każdy ma taki moment, że nie potrzeba mu reakcji szokowej, a tylko kogoś, kto da się pomęczyć czyimiś problemami. I to właśnie była taka chwila.
Miej serce.
Przygarnij kropka.
Z oburzeniem sięgnął po jedną z poduszek Skylar i położył ją sobie na twarzy, co miało chyba dać jej do zrozumienia, że oto i Jamesa ma focha. Albo coś w tym stylu. Bo się czuje niezrozumiany.
Po chwili jednak zdjął poduszkę z twarzy (trochę niefajnie się tak oddychało jakby nie patrzeć) i bez słowa rzucił nią w siedzącą sobie spokojnie Skylar.
- Nic nie rozwiązałaś, a w dodatku jesteś okrutna - powiedział z wyrzutem, krzyżując ręce na piersi.
Nikt go nie rozumiał.
Kompletnie nikt.
Co za depresyjna sprawa.
- I dlaczego nie mogę mówić do ciebie "słońce"?
[Zaczynam w takim razie. O mamusiu kochana, jak mi się nic nie chce! Ale dam radę, ot co. Znaczy powinnam. Co do miejsca, wybieram park. Skylar będzie sobie grać na skrzypcach, jeśli nie masz nic przeciwko. A jeśli masz, to już za późno, przykro mi.]
OdpowiedzUsuńPrzyjemna dla ucha muzyka. Gdzieś z lewej. Skrzypce. Kate lubiła skrzypce i wszystkie inne instrumenty smyczkowe, choć nigdy na żadnym nie grała. Nie była uzdolniona w tym kierunku, bynajmniej. Trochę grywała na gitarze, ale nie było to na tyle porywające, by mogła zacząć zarabiać tym na życie. Ale teraz słuchała muzyki wydobywającej się z instrumentu pewnej blondynki. A ta grała świetnie.
Spojrzała w tamtym kierunku, próbując rozpoznać blondynkę, ale ta stała odwrócona do niej tyłem. Szkoda, bo możliwe było, iż ją kojarzyła z Art College. Tam chodziło wielu muzyków, a część z nich Kate znała osobiście. Teraz nie utrzymywała z nimi kontaktu, ale jeszcze rok wcześniej chodziła na te wszystkie szkolne imprezy i na imprezy organizowane przez uczniów i znała naprawdę dużo ludzi. Więc i tę dziewczynę mogła choć kojarzyć. By się o tym przekonać, powinna wstać z ławki, na której siedziała, i wrzucić coś do futerału. Odetchnęła głęboko, odnajdując w sobie resztki odwagi, i wstała.
Podeszła kilka kroków do dziewczyny, wrzuciła do futerału kilka monet i spojrzała na jej twarz.
Skylar. Tak się nazywała dziewczyna, ale nie kojarzyła jej bynajmniej z Art College. Nie, tę blondynkę spotkała, kiedy mieszkała jeszcze na Florydzie. Miały może po piętnaście, szesnaście lat, a Skylar była tam kilka miesięcy. Mieszkała naprzeciw panny Sparks, a ta razem z Lizzy i Alice postanowiły jako pierwsze powitać w ich niewielkiej miejscowości nową koleżankę. I Kate chodziła ze Skylar na pizze, do kina i w te wszystkie inne miejsca, do których można było chodzić w niedużym mieście. A dużo ich nie było, to trzeba przyznać.
A teraz Skylar tak sobie po prostu stała i grała na skrzypcach w Central Parku. Jeśli to była ona.
- Sky... Skylar? - zapytała cicho.
Skylar. Dobra koleżanka, która znała radosną i szaloną Kate. To się teraz zdziwi, widząc jej poważną i smutną odsłonę. Na pewno się zdziwi. Bo ta Kate wcale nie przypominała tamtej Kate.
To niech się do Dżima wprowadzi. On wprawdzie wolnego pokoju nie ma, ale ma wolne pół łóżka, bo ono już takie duże było, jak go Justine przygarnęła, więc mogą się podzielić, muehehehe. Zresztą, zawsze to mniejszy czynsz, jak się podzieli na trzy osoby, a nie na dwie. To jak, może teraz Skylar będzie dla odmiany kropkiem i to James przygarnie? Niech ma coś chłop od życia!
OdpowiedzUsuńWiem, że i tak na to nie pójdziesz.
Nie, może jednak nie bądźmy aż tak brutalni, niech nie ma serca z kamienia. To byt smutne, by miało być prawdziwe. Uznajmy po prostu, że James nie wzbudzał w niej litości, bo, najwyraźniej, jego sytuacja nie była wystarczająco beznadziejna. Albo po prostu przesadzał, co też jest możliwe.
No, rzeczywiście. Może James miał matulę, co nienawidziła drzwi od sypialni, może to jakiś tam uraz z dzieciństwa, bo i on sam często spał przy otwartych drzwiach, ale nie dostał od życia twardej szkoły, nawet, kiedy Billy, ojczym, zupełnie nie przyjmował do wiadomości tego, że ma ciepłą kluchę za pasierba. Zdarza się, James już wtedy był przyzwyczajony, że wiecznie sobą wszystkich rozczarowuje, więc zbytnio się nie przejął.
No ale w końcu był sobie taką Jamesowatą ciepłą kluchą, był człowiekiem z problemami, dwudziestodwuletnim starym koniem, niespełnionym pisarzem, który od czasu do czasu potrzebował sobie ponarzekać. I nigdy nikt nie chciał go wysłuchać. Justine była zawsze na pierwszym miejscu w zestawieniu osób, które mógł dręczyć swoją obecnością, ale ona jak była potrzebna, to się tylko wściekać potrafiła. A druga była Skylar, nie pytaj dlaczego, bo nie wiem. I ona najwyraźniej miała go głęboko w dupie, że się brutalnie wyrażę, no.
Dobra, James docenia jej poświęcenie. Więc może jednak świat nie jest taki zły, a Skylar nie ma go w... pośladkach? Miło!
- Protekcjonalnie? - zdziwił się, odbierając jej ostrożnie poduszkę. Nie bij. - Tobie to się nigdy nic nie podoba, jesteś okrutna i mnie nie chcesz - stwierdził urażonym tonem, bo jego zdaniem w tym "słońcu" nie było ani szczypty protekcjonalności.
Skylar się nie zna i tyle.
Na zawsze twoja,
Dżimmy.
Muehehehehehehehehe.
[ Te dwa pierwsze zdjęcia... mowę mi odjęło. Coś w nich jest, ale nie mam pojęcia, jak to "coś" określić ;)
OdpowiedzUsuńHm, hm, wątek proponuję, na razie nic na temat okoliczności spotkania i ewentualnego powiązania nie przychodzi mi do głowy, ale może Ty masz jakieś pomysły :) ]
[Wybacz, że dopiero się ogarnęłam :D
OdpowiedzUsuńGorzej? Jest w porządku. Szczerze mówiąc, nie przepadam za wątkami, gdzie postanawiamy, że postacie dobrze się znają, więc jeśli chodzi o Wolfiego i Skylar, niech kojarzą się z widzenia, czy coś. A raczej Skylar może kojarzyć Wolfiego. On jest ignorantem, czego sama czasem mam dosyć.
Zgadzam się na mieszaninę wszystkiego, co zaproponowałaś :D Niegroźnie podrapany Wolfie, odrobinę "pod wpływem" nieokreślonych środków, spotkany w ciemnej uliczce, albo nawet na jakichś schodach pod domem Skylar (lol). Pozwalam Ci się na niego wydrzeć, pozwalam opatrzyć, pozwalam nawet przenocować. Zdystansowany jest, chłodny, okej, ale przecież lubi dziewczyny ;> Ok, zobaczymy, co z tego wyjdzie. Masz ochotę zacząć?
Teraz ja nie wiem, czy to miało jakikolwiek sens :D]
śmiechnął się pokornie. Dziewczyna zadawała pytania, a na szczęście dzisiaj miał ochotę na nie odpowiadać, wiedział w sumie, że dziewczyna nie wygada się byle komu i że zostawi to dla siebie, w każdym razie, miał taką nadzieję...
OdpowiedzUsuń-Wiesz, gdyby zdradziła mnie z obcym człowiekiem, jeszcze bym to zniósł, ale jak wybrała sobie mojego dobrego kumpla no to przepraszam, zadaj sobie sama takie pytanie, czy mogłabyś patrzeć na coś co znaczyło kiedyś dla ciebie bardzo dużo, codziennie stojąc przed lustrem? Każdego dnia podnosząc się z łóżka i kładąc się do niego widziałem to w lustrze... każdego dnia- Mieszkał sam, więc i sam spał w łóżku. Zazwyczaj nago bo tak mu było wygodniej. A wychodząc z łóżka napotykał na swojej drodze dość spore lustro w którym widział swoją całą klatkę ,wtedy jeszcze nie zapełnioną tatuażami. Te serca na prawdę kuły w oczy i uczucia którymi kiedyś darzył swoja wybrankę. Nie wiadomo, może kiedyś, ktoś równie godny Amandy, a nawet bardziej podbije jego serce? Miał taką nadzieję. Nie chciał spędzać wolnego czasu sam. No bo kto wolne dni chciał spędzać samotnie przed telewizorem oglądając powtórki wszystkich Hiszpańskich telenoweli, bo nic innego w tym pudle nie było.
-Jeśli będziesz chciała, to będę mógł ci kiedyś pokazać wszystkie moje tatuaże. Oczywiście, jeśli będziesz chciała- wsadził ręce w kieszenie bluzy, z resztą o kilka rozmiarów za dużej bluzy. Takie były najwygodniejsze.
[Ja wieeem, że ja wszystkich wykorzystuję ;< Wybacz. I skoro już oboje boimy się o sens czegokolwiek, przypominaj sobie o tej obawie czytając każdy mój wątek xD]
OdpowiedzUsuńKiedyś myślał, że skrajem wyczerpania Wolfiego Larsen-Heina jest moment, gdy leży on na szpitalnym łóżku podłączony do masy aparatury, nie czując nawet opuszek palców i brak mu sił do otwarcia oczu. Teraz co prawda ostatnie się zgadzało, ale czuł całość swojego ciała, nawet za bardzo. A najbardziej czuł lewą kość policzkową i pulsujący ból w skroniach. Gdy jednak otworzył oczy, wydawało mu się, że ta latarnia, niedaleko której leżał, jest jakaś krzywa. A nie, po prostu źle widzę na lewe oko.
W momencie, gdy już myślał, że zostanie tutaj na zawsze, zobaczył jakąś postać.
[Masakra .___. Musiałam wyjść z psem w połowie pisania i momentalnie straciłam wenę.]
Uśmiechnął się przeczesując palcami opadające na twarz włosy. W sumie właśnie dlatego był w 88% pewny tego, że dziewczyna zachowa jego tajemnice dla siebie. Z resztą była bardzo miłą osobą więc chyba nie miał się czego obawiać.
OdpowiedzUsuń-Wiesz, kochałem ją… nie powiem, że nie bo bym kłamał, a sam nie znoszę kłamstwa. A Amanda mnie na razie nie obchodzi, tylko te serca były moim największym błędem, dlatego następny tatuaż będzie bardziej przemyślany… a co do oglądania, to mam tylko ręce i klatkę, i kilka na nogach. Zajmie to co najwyżej trzy godziny, ale będę miał jeden warunek…- powiedział dość tajemniczo przyglądając się dziewczynie z szarmanckim uśmiechem.
-Pokażę ci i opowiem o swoich tatuażach, jeśli ty umówisz się ze mną na coś w rodzaju randki- Nie wiedział czy się zgodzi, ale proponować taki układ zawsze można było. Dziewczyna była na prawdę śliczna i nie dość że śliczna miała cudowny charakter, była idealna... w każdym razie, miał takie wrażenie.
Uśmiechnął się ciepło. Dziewczyna była naprawdę skryta. Swoją delikatnością, mogła by pokonać zawodową tancerkę baletową, która była wręcz wyszkolona. Dziewczyna musiała, albo musi przechodzić ciężkie chwile. Jest po prostu inna od tych normalnych dziewczyn, które udało mu się poznać w NY.
OdpowiedzUsuń-Na poziomie naszej znajomości będzie to coś w rodzaju randki. Będzie to takie spotkanie dwóch osób mające na celu rozwinięcie znajomości. Gdybyśmy znali się bliżej, byłaby to randka, czyli umocnienie relacji emocjonalnych, w szerszym znaczeniu takie spotkanie oznacza rozwinięcie relacji w związku. A że my w takowym nie jesteśmy będzie to spotkanie raczej zapoznawcze, no chyba, że wolałabyś normalną randkę- jemu to było obojętne, ale w sumie nie… Jeśli była by to oficjalna randka, musiałby się naprawdę ładnie ubrać, a że on na randki nie chodził, bo nigdy nie był na takiej tradycyjnej to musiałby się podpytać znajomych w co ma się ubrać… nie ma to jak grzeszyć niewiedzą.
Z dziewczyny punktu widzenia, wyglądało to dość dziwnie. Koleś zaprasza na randkę, ale i tak musiał by się podszkolić… No głupie, prawda? Owszem, jest, ale w sumie lepiej się dopytać niż wyjść na idiotę na pierwszym takim spotkaniu. Tym bardziej, że chciał ja poznać, odkryć część jej tajemnic, które na pewno się gdzieś tam w niej chowają. Bo nie możliwe jest to, że ich nie ma. Każdy ma, on sam ma ich kilkaset o których chyba tak prędko nie powie. W każdym razie nie teraz, nie ma takiej opcji.
Spojrzał na dziewczynę. W szczególności na rumieńce które pojawiły się na Jej porcelanowych policzkach. Mógłby powiedzieć, że jej pasują, ale nie chciał, żeby poczuła się jeszcze bardziej niż jest zapewne teraz.
-Chciałabyś widzieć coś jeszcze?- zagadnął po dość długiej chwili ciszy. Lubił ciszę tylko wtedy gdy czuł się naprawdę fatalnie i miał potrzebę, żeby być sam. Wtedy mógł przemyśleć ważne sprawy, czasem trudne do rozwiązania. Teraz akurat kiedy szedł z osobą, którą on chciał poznać, jak i zapewne ona jego, wolał zapytać czy chce coś wiedzieć dodatkowo. W końcu, miała możliwość żeby zapytać, a naprawdę rzadko kiedy szedł tą ścieżką. Żeby mówił o sobie trzeba było go do tego jakoś nakłonić, a ona zrobiła to jednym spojrzeniem.
[O kuuurde. Szanse stuprocentowe i mam nadzieję, że nic kompromitującego się ze mną nie wiąże ;o Nazwisko Larsen-Hein było moją cholerną wesołą twórczością, więc o ile nikt mi go nie podkradł, kojarzysz właśnie mnie. Kilku już powstało Mathiasów/Williamów/Raphaelów z tym nazwiskiem lub jakąś jego kombinacją. Skądś dokładnie kojarzysz?]
OdpowiedzUsuńZanim słowa, które usłyszał, powolnie dotarły do jego świadomości, minęła chwila. Marszcząc mocno brwi, zmusił się do otwarcia oczu chociaż odrobinę szerzej. Sam głos nie wystarczał mu do zidentyfikowania osoby, która kucnęła tuż obok. Zapach też. Gdy wreszcie zarejestrował jasną czuprynę i drobną, zgrabną sylwetkę, czuł się trochę pewniej.
- To nie ja - wydukał bez sensu i bezskutecznie spróbował oprzeć się na łokciach. Ból w skroniach przeszył go ze zdwojoną siłą, wywołując skrzywienie na jego buzi, którą tak dokładnie rano ogolił. I na co to wszystko? I tak wylądował o stopień wyżej niż rynsztok.
[E tam, mnie pomysł się podoba! Dobrze mieć taką przyjaciółkę. Mnie pasuje pomysł. :D]
OdpowiedzUsuńDante & Duncan Min Ho
[Taak, hogwart-dzisiaj! <3 Pamiętam go, to był blog mojej przyjaciółki. Mieliśmy tam wątek?]
OdpowiedzUsuńWolfie, choć jeszcze przed momentem krzywił się z bólu, teraz uśmiechnął się łobuzersko. Oczywiste, że to on doprowadził do bójki. Nie mogło być inaczej. Poszło o jakiegoś młodego chłopaka, który próbował zwinąć kilka przezroczystych woreczków z jego kieszeni; gdy pięść Wolfiego pierwszy raz zetknęła się z twarzą złodziejaszka, ni stąd, ni zowąd pojawiło się dwóch innych, półtora raza większych od tamtego kolesi, chętnych zrobić z Raphaela miazgę. Po części się im udało, ale przynajmniej woreczki zostały w kieszeni. W sumie nadal tam są, ale niestety puste.
- Nie zaprzeczę - powiedział tylko, wciąż uśmiechając się trochę krzywo.
[Wybaczam ;)]
OdpowiedzUsuńTien zawsze była bezpośrednia niezależnie do kogo się zwracała, czy do dużo młodszych czy też dużo starszych z tytułami. Wszyscy byli dla niej takimi samymi ludźmi. Słuchała jej uważnie coraz to delikatnie zmieniając wyraz twarzy. Kiedy wspomniała o perfekcyjności westchnęła cicho. – Perfekcyjność to nic dobrego. – powiedziała lekko marszcząc brwi. Sama wcześniej chciała być perfekcyjna, mieć dopracowane wszystko do ostatniego guzika. Szybko przekonała się jednak, że nigdy taka nie będzie. Każdy ma wady. Każdy popełnia błędy. Nikt nie jest idealny i dobrze. Dzięki temu wszyscy różnią się od siebie i stają się indywidualnościami. Ale tak, Skylar miała oczywiście rację. Skrzypce to zdecydowanie nie instrument dla amatorów, jednak jak i we wszystkim trzeba potrafić znaleźć w tym zabawę. Trzeba umieć się tym cieszyć. Takim przykładem może być chyba skrzypaczka Vanessa Mae. Kiedy gra widać w niej radość i pasję. – Fotografia? – uśmiechnęła się. – Mi rzadko kiedy wychodzą dobre zdjęcia. – stwierdziła marszcząc nos. – Co najbardziej lubisz fotografować? – spytała spoglądając na nią. Tien często dokonywała wyborów, które nie zadowalały jej rodziców i nie robiła tego, jak sądzą, z przekory. Po prostu była od nich całkiem inna. Jeśli dzieci są kopiami rodziców czy też bardziej dziadków to ona była wyjątkiem od tej reguły. Gdyby nie podobieństwa wizualne można by stwierdzić, że została podmieniona w szpitalu. – Eeemm... Nie jestem jakaś za specjalna w tym śpiewaniu. – westchnęła. – Jestem raczej dość przeciętna. – stwierdziła. Słysząc, że zostanie sławną piosenkarką i będzie zarabiać miliony zaśmiała się cicho. – Spokojnie, nie zostanę sławna i nie będę milionerką. – pokręciła przecząco głową. – Nawet nie chcę. – wzruszyła ramionami. Nigdy nie chodziło jej w tym o sławę czy pieniądze. Chciała robić to co lubi. Często wyobrażała sobie siebie w niszowym zespole, który ma wiernych fanów. Nie chciała mieć dużo pieniędzy, chociaż wiedziałaby co z nimi zrobić. Na świecie nie brakowało ludzi, którym były bardziej potrzebne. – My nie jesteśmy w konflikcie. – uśmiechnęła się lekko. – Mamy tylko inne zdanie, ale to nie pierwszy i nie ostatni raz. – zapewniła. – Może masz ochotę się gdzieś przejść albo po prostu się przejść? – zaproponowała.
[ W sumie, ja baaaardzo nie lubię zaczynać, ale, że poddałaś pomysł, to zacznę. ;)]
OdpowiedzUsuńDante i Duncan wychodzili właśnie z parku po codziennej przechadzce. Ileż można było siedzieć w domu i oglądać telewizję albo tylko czytać?
- Hej, Dante... - Mruknął Duncan, czytając gazetę, którą kupił w kiosku wcześniej.
- Hm?
- Ostatnio jakaś nuda. - Stwierdził, znudzony czytają wywiad z jakąś krnąbrną gwiazdką. Nie mieli czego publikować w tych gazetach. Co to niby miało być.
- Cóż, właściwie masz rację... - Dante zabrał mu gazetę i zerknął na nią. - Co Ty za brednie w ogóle czytasz? - Spytał, jednak jego brat nic nie mówił. Zerknął na niego, znad gazety i zauważył, że dziwnie wygląda przed siebie.
Zerknął za jego wzrokiem i zmrużył lekko oczy. Widział jakąś dziewczynę, którą niewątpliwie skądś znał. Chwileczkę, to była...
- Skylar! - Zawołał i pobiegł przed siebie w jej kierunku, a jego brat pokręcił głową i ruszył za nim.
Dante & Duncan Min Ho
[Mam nadzieje, że może być. :D]
[A masz może jakiś pomysł? :)]
OdpowiedzUsuńAaron
[Kurcze, a pamiętasz, jak się nazywała Twoja Gryfonka? ;< Pisałam w tym czasie też na hogwart-2022 i cokolwiek próbuję sobie przypomnieć, cholernie mi się kręci.]
OdpowiedzUsuńRozmowa chyba była czymś w rodzaju lekarstwa. Wolfie częściowo pozbył się zawrotów głowy i jakoś nie skupiał się na puchnącej lewej części twarzy. Zmrużonymi oczami przyglądał się dziewczynie. W sumie całkiem było mu tu dobrze. Całkiem wygodnie, całkiem ciepło, doborowe towarzystwo i tak dalej. Jednak jakby nie patrzeć, przeniesienie całości pod dach to dobra perspektywa. Szkoda, że do jego loftu w Chinatown było daleko... Albo dobrze, że do jego loftu było daleko.
- Zabrać mnie do domu - odpowiedział dyplomatycznie, a uśmiech znikł z jego twarzy ustępując miejsca zmarszczonym brwiom i minie zbitego psa.
[PAMIĘTAM <3 Electra była jakoś mocno młodsza od Williama i był taki wątek, że spotkali się gdzieś na podwórku i tam przekomarzali :D Oja, oja, pamiętam <3 I nie martw się - mi też jest wstyd wątków z przeszłości xD]
OdpowiedzUsuńChoć się nie rozglądał, wiedział, że byli tutaj sami. Tą ulicą nie chodził nikt, przynajmniej po zmierzchu. Jedna latarnia na piętnaście metrów chodnika przy starej, brudnej kamienicy i jeszcze brudniejszych schodach, na które Wolfie chciał usiąść.
Teraz był już całkiem poważny.
- Po prostu pomóż mi się podnieść, okej? - poprosił zupełnie normalnym głosem. - Posiedzę chwilę i będzie dobrze.
Wolfie skierował wzrok na dziewczynę, przyglądając się jej uważnie.
OdpowiedzUsuń- Jeszcze lepiej będzie wyglądać w normalnym świetle - powiedział, przypominając sobie poprzednie przypadki pobicia, których niestety dość często doświadczał w przeszłości. Ten to pierwszy od naprawdę długiego czasu i biorąc pod uwagę to, w jakim znajdował się stanie poza tą raną, było całkiem nieźle. Pigułki powoli przestawały działać, a wcale nie wypił tak dużo. - Zagoi się - mruknął jeszcze, dotknął opuszkami miejsca, w które dostał i widząc na palcach krew, zmarszczył się lekko, wzruszając ramionami. - Skylar, tak?
[Ah, to okej, mój błąd :D Przypomniałam przyjaciółce o hogwart-dzisiaj i teraz mam głupią chęć na reaktywację.]
Usuń[Mi tam pomysł z dwoma obliczami Mishy (zabawnie to brzmi) pasuje jak najbardziej. Michaiła wciąż moskiewskiego wyobrażam sobie jako takiego złośliwego buca, co martwi się tylko o siebie, więc skoro Skylar by go wtedy poznała, to mogłaby go nie polubić. Teraz spotkaliby się ponownie, a że Vikashev musiał się zmienić w osobę bardziej odpowiedzialną, to kobieta przeżyłaby mały szok i powoli zmieniła nastawienie.]
OdpowiedzUsuń[Wątpliwym pomysłem jest proszenie o powiązania kogoś tak w tym beznadziejnego jak ja XD A może jednak coś ci się przypomniało?:3]
OdpowiedzUsuń[Chyba odpisuję na to drugi raz.]
OdpowiedzUsuńWolfie uśmiechnął się i wzruszył ramionami.
- Nie wiem. Nikt nie wytrzymał tak długo, aby zacząć się nudzić - parsknął śmiechem pod nosem. - Albo to ja nie wytrzymywałem.
Było w tym ziarnko prawdy, że przyzwyczaił się do bólu. Począwszy od lekcji baletu w dzieciństwie, przez wypadek samochodowy, kończąc na masach bezskutecznych prób odwyku. Aktualny ból puchnącej twarzy nie wprowadzał go w złość ani furię, a raczej nastrój typu "jest mi wszystko jedno". Jak zwykle.
- Ja jestem Raphael, bliżej znany jako Wolfie - głos urwał mu się, gdy podniósł się do siadu prostego. Zrobiło też mu się ciemno w oczach. Skrzywił się. - Ale to pewnie też już wiesz.
Nigdy nie przejmował się plotkami, dopóki ludzie nie zaczęli stroić sobie żartów z narkotyków i zwracać się do niego po imieniu. Nikt nie zwracał się do niego po imieniu. Większość nawet nie znała jego imienia. Podświadomość jednak dziwnie nakazywała mu ufać Skylar, w końcu nie zostawiła go w tej dziurze na pastwę losu.
[Również przepraszam :D]
Uśmiechnął się zgodnie, w końcu miała rację, spotkanie lepiej brzmiało i oboje nie byli by skrępowani.
OdpowiedzUsuń-Tak, lepiej nazwijmy to spotkaniem zapoznawczym- patrzył przed siebie, zastanawiając się jak może wyglądać zadawanie pytań przez dziewczynę, ale po krótkiej chwili się przekonał. Dosłownie.
Zaczął się śmiać. Takiego wodospadu pytań to się nie spodziewał, ale cóż, nic na to poradzić nie mógł, sam pozwolił pytać o wszystko.
-O jejku, pytałem, ale to nie jest chyba najsympatyczniejsze wspomnienie z mojego życia- skrzywił się. Nie chciał opowiadać o tym, jak jego ojciec nie mogąc wymyśleć imienia zajrzał do książki telefonicznej i nie spojrzał na nazwisko. Okazało się, że Myron, jest imieniem damskim. We wszystkich dokumentach zapisane ma Myronie, co jest dość żenujące.
- Urodziłem się w Dallas w Texasie. Film… e, to chyba jedyne z moich poważniejszych zainteresowań, ale jednak żałuję że złożyłem papiery w tej szkole, ulubiony kolor to wszystkie odcienie szarości, brązu ale kobaltowy i tak będzie moim ulubionym kolorem od kiedy pływałem w oceanie o takim kolorze wody… niezapomniane chwile, w szczególności kiedy mnie meduza poparzyła- skrzywił się. Teraz zaczął się zastanawiać, czy jednak nie będzie żałował, tego „pytaj o wszystko”.
-Pierwszy tatuaż zrobiłem w wieku piętnastu lat. A najważniejszym przeżyciem, a zarazem najgorszym to…- zawahał się. Nie potrafił jej odpowiedzieć więc po prostu zamilkł z kamiennym wyrazem twarzy.
[Serio, te komentarze znikają. Ty mi odpisałaś, ja nawet zaczęłam odpisywać Tobie, a teraz Twojego komentarza po prostu nie ma :|]
OdpowiedzUsuń[Mniej więcej pamiętam, co napisałaś, więc powinno mi się udać jakoś odpisać, ale nie teraz. Jestem wypłukana z weny ;/ Nie wiem, co się dzieje z tym blogspotem, ale mam nadzieję, że nie będzie, jak z onetem, który zresztą podobno wprowadza nowy system we wrześniu. Może będzie trzeba się przenieść z powrotem :D]
OdpowiedzUsuń[Niestety, ale chyba Ty będziesz musiała zacząć, bo ochoty jakoś nie mam ^^]
OdpowiedzUsuń[Jak się czyta książki Davida Morrella, to się potem takie rzeczy pisze. Lubię się inspirować pisarzami z prawdziwego zdarzenia.
OdpowiedzUsuńRównież nie lubię zaczynać od początku, ale też nie bardzo wiem, co my mogło łączyć Cináeda i Skylar. W sumie to cokolwiek.]
Spodziewał się pytań dotyczących Dallas i Texasu. Był to naprawdę piękny stan USA.
OdpowiedzUsuń- Wiesz, Dallas nie wygląda tak jak w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Bardzo wiele się tam zmieniło. Oczywiście poboczne wioski są bardzo podobne do tych dawnych tradycji, tam chodzą dziewczyny ubrane w koszule w kratę, starych jeansach i kowbojkach ze słomianym kapeluszem jak i mężczyźni. Teraz Dallas wygląda jak Nowy Jork, w każdym razie w pięćdziesięciu procentach. Jest tam bardzo dużo alej gdzie swoją same domy... znaczy wille rodzinne. Jest to kopalnia bogaczy, możesz mi jednak uwieżyć, jak tylko wyjedziesz z granic Dallas zobaczysz ten prawdziwy Texas- uśmiechnął się delikatnie. Uwielbiał Dallas, może właśnie dlatego, że Dallas to kopalnia takich talentów country... może nie wyglądał, ale lubił tę muzykę, czasem nawet bardzo.
-Wiesz, co do wyboru szkoły... są to problemy osobiste o których powiem ci kiedy indziej... a co do znajomości, to byłby jedyny minus. Warto poznawać takich ludzi jak ty- uśmiechnął się szeroko. Uwielbiał właśnie takich ludzi, pozytywnie nastawionych, beztroskich niekiedy. Z nimi uwielbiał spędzać czas, bawić się, śmiać, śpiewać i jeść.
-Jak kiedyś pojadę z powrotem do domu, to z chęcią pojadę na zbiory. Jest to taka ogólna impreza, świętuje się zebrane żniwa, jest tam fajnie, i można poznać fajnych ludzi, jednak muszę chodzić w golfie, bo tam nie toleruje się tatuaży.- bąknął niezadowolony. Większość osób chodzi tam bez koszulek, a on nie może Ludzie z tatuażami niekiedy traktowani są jak najgorszych zbrodniarzy. Boją się takich. Tym bardziej jeśli ktoś ma tatuaże w takiej ilości.
Nadzieja potrafiła zamienić się w trola. Złośliwego, wiercącego dziurę w brzuchu i przede wszystkim głośnego potwora. Nieważne, jak późno w nocy wrócili razem z baru i jak bardzo Michaił potrzebował snu, o ósmej rano oboje byli już w pełnej gotowości, bowiem dziewczynka nie przetrawiłaby choćby godziny w samotności. Ktoś mógłby uznać coś takiego jako nieprzeciętnie urocze, jednak Vikashev uważał za jedynie uciążliwe. Pomimo to każdego ranka ściągał tyłek z łóżka, nakładał pierwsze lepsze ciuchy, po czym smażył jajecznicę, przy okazji wysłuchując harmonogramu obmyślonego przez siostrę. Tego dnia padło na plac zabaw. Nie na jakiś zwykły, pod blokiem, ale największy, najlepszy oraz znajdujący się wyjątkowo daleko od ich mieszkania.
OdpowiedzUsuńZ autobusu wysiedli tuż obok parku. Nadzieja od razu wbiegła między dzieci, pozostawiając Mishę daleko z tyłu. Starając się nie spuścić siostry z oka, powoli chodził za nią, krążąc od ślizgawki do karuzeli i z powrotem, oglądając kolejne wyczyny, wysłuchując wesołych okrzyków. Wreszcie znalazł się przy ślizgawce ze wcześniejszym poleceniem „tylko wysoko”. Wedle życzenia. Popchnął siodełko. Słysząc własne imię spojrzał na dziewczynę. Pamiętał ją jeszcze z Rosji. O ile kojarzył, była to znajomość okraszona obustronną niechęcią.
- Skylar, tak? - Upewnił się. - Długo się nie widzieliśmy.
[ Ja zaczynam jej nienawidzić. Ale cieszy mnie, że się podoba :)
OdpowiedzUsuńTa sesja jest dobra. I Sara mogła znać Skylar z widzenia, bo często chodzi do parku i podpatruje jej grę. Załóżmy.
Czemu nie robiłaś blondynek? Przecież to takie urocze stworzenia (powiedziała blondynka) ;p ]
[Powiedzmy, że sama zapodałam sobie jakieś popieprzone relacje. Tak więc oto i zaczęłam wątek, bo mam nadmiar energii i muszę ją jakoś spożytkować. Oto i wątek. Dziwny taki.]
OdpowiedzUsuńPowiedzmy, że Luke Faraday boi się ciemności. Bo taka jest prawda - Luke bał się ciemności. Był przerażony, kiedy akurat na farmie było tyle roboty, że nie zdążył uwinąć się ze wszystkim za dnia. Trząsł się jak galareta, a serce podchodziło mu do gardła, kiedy zostawał sam w ciemności i nie mógł puścić się pędem w stronę światełka, do bezpiecznego domu, bo ojciec byłby wściekły. Posłuszeństwo brało górę nad strachem
Ale Nowy Jork nie był miejscem dla ludzi, którzy boją się czegoś tak błahego jak ciemności. To miasto nigdy nie spało, więc strach przed ciemnością stał się banalny. W związku z tym Luke dalej bał się ciemności, a Cináed bał się samotności. Rzadko kiedy czuł się naprawdę samotny - praktycznie nigdy - bo wiecznie miał przy sobie swoją June. A z June mógł długo rozmawiać. A ona słuchała. June była cudowna.
Tym razem jednak June zdawała się nie słuchać. Stała sobie tylko oparta o kuchenną szafkę, obok której, na podłodze pod oknem siedział skulony Cináed. Rękoma twardo obejmował kolana, a głowę ułożył na tej plecionce i z grymasem na twarzy przyglądał się nogom krzeseł, które stały nieopodal. Po jednym wędrował malutki pajączek. Rozwijał swoją nić i znów ją zwijał. Rozwijał i zwijał. Rozwijał i zwijał. I zniknął z pola widzenia.
Było ciemno. W ciemności majaczyły różne cienie - czyje cienie? Potworów, które teraz dyszały mu w kark? W sąsiednim pokoju coś się zatłukło - Cináed doskonale wiedział, że to znowu nie wytrzymały ułożone w wybitnie nierówny stosik książki i kilka spadło z półki na podłogę. Mimo to poderwał się z miejsca, uderzając głową o parapet. Zaklął głośno, obrzucił ciemne mieszkanie lekko obłąkanym wzrokiem i wybiegł z niego, nieomal zapominając o zamknięciu drzwi na klucz. June musiała być choć pozornie bezpieczna.
Wiedział, on doskonale wiedział, że nie powinien o tej godzinie zjawiać się w akademiku. Ale nie miał pojęcia, dokąd pójść. Nie miał dokąd pójść i nie odważyłby się teraz wrócić do mieszkania. Za nic.
Więc dokąd chciałby pójść? Do Marka. Mark był w Indianie, tak samo jak John i Matt. Chciałby z nimi pogadać.
Ale Cináed był w Nowym Jorku. I był sam.
I Skylar była w Nowym Jorku. I chyba akurat była sama w swoim akademickim pokoju. I chyba nawet nie zdziwiła się, kiedy Cináed wpadł do tego jej pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi i oddychając ciężko.
- Nie każ mi tam wracać - wydusił z siebie tylko, opierając się o drzwi. Wszystko, tylko nie wracać. Do samotności. Do ciemności. Wszystko, ale nie to.
Automatycznie na jego twarz wpłynął szeroki uśmiech. Przynajmniej usłyszał coś co chciał usłyszeć i nie musiał się tym martwić, no i tym paskudnym golfem. Dla niego powrót do Dallas był czymś niezwykłym, a że dziewczyna sama chciałaby tam pojechać to może jej zaproponować wyjazd.
OdpowiedzUsuń-Jeśli chcesz zabiorę cię ze sobą, tym bardziej że jadę na tydzień przed rozpoczęciem roku. Opłacę za ciebie bilet, moja mama z pewnością się ucieszy że przyjadę z towarzystwem, no i będę miał kogoś kto będzie odciągał ode mnie uwagę- uśmiechnął się delikatnie. Najgorsze jest to, że to dość mało czasu na naszykowanie się do takiej podróży... bo nad taką wycieczką trzeba się zastanowić.
Otworzył dziewczynie drzwi do kawiarni. Było tam dość... normalnie, jednak najbardziej przykuwały starego rodzaju czerwone kanapy i stoliki w kratkę jak w latach siedemdziesiątych. Właśnie do takich czasów chciałby się cofnąć mimo, że te czasy nie były łatwe.
-Dla mnie plusem pobytu są właśnie tacy ludzie jak ty, pozytywnie nastawieni. Dla mnie byłoby idealną rekompensatą gdybyś pojechała ze mną do Dallas- uśmiechnął się delikatnie. No cóż, nie mogła mu odmówić.
-Tak opłaciłbym ci bilet... To nie jest takie drogie jeśli ma się wujka pracującego w firmie przelotowej- zapewnił. Za ich oboje nie zapłaci nawet ośmiuset dolarów w dwie strony więc to był ogromny plus. Jemu samemu nie powodziło się zbyt dobrze, bo sam zarabiał na siebie, ale jakoś dawał radę. Zawsze miał oszczędności, takie dodatkowe coś na "niespodziewane wypadki".
OdpowiedzUsuń-Gdybym cię tam nie chciał, z pewnością bym ci nie proponował tego wyjazdu, możesz mi uwieżyć, takich dziewczyn jak ty tam nie ma, więc chcąc nie chcąc będziesz na siebie zwracać uwagę- z resztą, sama się przekona, nie jeden facet tam, chciałby mieć tak naturalną dziewczynę o zjawiskowej urodzie. Tam naturalność zmarła w dwutysięcznym roku.
Właśnie podeszła do nich kelnerka z kartami. Podała im je i kazała się zawołać, kiedy będą chcieli złożyć zamówienie. No cóż, nie było tam dzisiaj zbyt wielkiego ruchu, ta cała "szajba" zaczynała się późnego popołudnia.
On w sumie się cieszył, że ostatni tydzień wakacji spędzi w swoim mieście. Kiedyś skakałby z radości, ale nie jego szczęście nie mogło trwać długo... W końcu i tak będzie musiał tutaj wrócić i skończyć naukę, poza tym, będzie musiał zabrać ze sobą Oskara, bo pod opieką siedemdziesięcio letniej sąsiadki go nie zostawi. Poza tym, ten pies z tęsknoty za nim by zdechł w przeciągu trzech, może czterech dni. Sam pies z chęcią też spędzi trochę czasu w swoim dawnym miejscu zamieszkania.
[Mihihihihi, no dziękuję. (; G. i ja na wątek chętni jesteśmy, pomysł mi się nawet podoba. Tyle ode mnie, wybacz, że tak mało entuzjazmu, jeszcze się nie obudziłam.]
OdpowiedzUsuń[Ja wątek z chęcią. Tylko coś u mnie słabo z pomysłami. Hm, może wpadli kiedyś na siebie w Art College pogadali, blablabla, chwile byli znajomymi powychodzili gdzieś, ale potem zgubili się w tłoku, a tu nagle łup! Skye przychodzi do kafejki, w której pracuje Noel i się spotykają, no a dalej nie wiem. Może jakaś szalona imprezka? Tripy, odloty te sprawy. W tę stronę, czy raczej nie?
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za takie słabe pomysły ale nic innego nie wpada mi do łba :<, może Ty coś masz? ]
[ To bardzo dobry pomysł, o niebo lepszy niż mój. Pasuje mi wszystko, po za tym reszta wyjdzie w praniu. Zaćpany Noel? Tak do niego podobne. :D Zacznij, jeżeli możesz. :P]
OdpowiedzUsuń[ Głupoty gadasz, świetnie jest! Teraz przyszykuj się na moje... ]
OdpowiedzUsuńPo długim dniu pracy Noel miał dość. Miał dość klientów, którzy wmawiali mu, że wolą przeczytać "Zmierzch" do kawy, niż dobrą książkę Stephena Kinga. Był już nawet skory dać im "Igrzyska Śmierci", byleby na jego oczach nie czytali Zmierzchu. Chłopak miał dość rozmowy z szefem o tym, że książkami nie rzuca się w klientów. Przecież chciał ich dobra. Niewdzięczne szkodniki. Po takim dniu Noel, z resztą, jak co piątek postanowił zafundować sobie tripa na imprezie u jakiegoś studenta. Dowlókł swoje marne ciało razem z grupką znajomych do wielkiego mieszkania. Czym prędzej znalazł kogoś kto miałby chociażby trochę jakiegoś narkotyku. Nie było to trudne. Znalazł gościa z LSD. Chłopak wziął od niego trochę towaru, włożył tabletki pod język, czekał, aż się rozpuszczą i... Odleciał. Zaczął słyszeć kształty i widzieć dźwięki. Szybko odizolował się do ciemnego pokoju, chciał być sam, z resztą zawsze był sam.
- Noel? To Ty? - usłyszał znajomy głos.
- Dlaczego pingwinie przyszedłeś na pustynie? - zapytał będąc przekonanym, że blondwłosa dziewczyna jest ptakiem. Autosugestie trochę zaczęły go przerażać, przecież brał już tyle razy, czyżby bad trip?
[ Dobra, to jest beznadziejne. Przepraszam...]
[ Chyba jak mogę na to nie narzekać :p ]
OdpowiedzUsuń- Pingwiny mówią. - wybełkotał niewyraźnie. Skylar, Skylar, Skylar. Ach, tak! Bingo, na chwile odzyskał świadomość i przypomniał sobie blondwłosą dziewczynę. - To ty. - powiedział z żalem w głosie. - Zostawiłaś mnie, uciekłaś. - Spojrzał na nią blado. Znów odpłynął. Pamiętał, że czuł do Skylar coś więcej, ale to już przeszłość. Nadal żywił do niej urazę, od kiedy pewnego dnia bez słowa uciekła do Portland, prawdopodobnie.
- Muszę iść do domu - zaczął. - Na Saharę! - krzyknął i wstał. Dziarskim krokiem niczym prawdziwy podróżnik ruszył w stronę wyjścia. Los chciał, a może raczej narkotyki, że chłopak wywalił się przy samych drzwiach i znów siedział oparty pod ścianą śmiejąc się w głos. Popatrzył na Skylar, wspomnienia, ból, żal.
- Nienienie! - skarcił w myślach sam siebie - Jesteś naćpany, nie możesz trzeźwo myśleć. Pewnie jej tu nawet nie ma. - tłumaczył sobie w chwilowych przebłyskach świadomości. Widocznie wziął za mało.
[ Aż mi głupio przy Twoim pisaniu, bo jest o wiele lepsze! :) Serio, świetnie piszesz. ]
[ Kompleks to ja mam we wszystkim! O jak się cieszę, że napisałaś, że Skylar nie zostawi Noelka, na to liczyłem. LSD nie da się przedawkować, ale to tak na marginesie. Znowu świetnie napisałaś, no i jak ja mam Ci odpowiadać? Oj, tak będę słodził! :3]
OdpowiedzUsuńWzrok i słuch płatały mu figle. Nie wiedział, postać starej miłości jest prawdziwa. Dalej słyszał kształty, a widział dźwięki. Przebłyski świadomości przyprawiały go o ból głowy, nie chciał kontaktować się ze światem, chciał odpłynąć. Dziewczyna zmusiła go, aby popatrzył jej w oczy. Zrobił to. Te same iskierki co kiedyś, znowu przebłyski, znów ból głowy, znów żal. Ogromny. Skylar mówiła do niego, a chłopak słuchał jej z uwagą, próbując ignorować to co mówi i myśleć o pingwinach, albo borsukach. Nic z tego, jego mózg rejestrował każde słowo dziewczyny i dokładnie je analizował. Noel rozumiał wszystko. Narkotyki odwróciły się od niego, jak wszyscy.
- Działajcie! - krzyczał w środku do substancji. - Pewnie sprzedał mi jakieś gówno, a nie LSD. - zrozumiał. Dziewczyna skończyła mówić i patrzyła na chłopaka wyczekująco.
Brunet odwrócił od niej wzrok.
- Gówno prawda. Nic nie musiałaś. - powiedział z wyrzutem.
Tak, jego rodzice żyli na ogół w zgodzie no i nie chcieli stracić syna. W końcu nikt nie chciałby stracić cząstki rodziny, tym bardziej własnego dziecka z powodu 'kilki' malunków na ciele. On sam nie chciał ich stracić, w końcu nie wytrzymałby bez kłótni z mamą o to jakie płatki kupią. On woli czekoladowe, ona zwykłe corn flakes. No i jak tu się pogodzić?! PRZECIEŻ PŁATKI TO WAŻNA SPRAWA! Jego Mamuśka to dobra kobieta, zawsze przeczulona na kłamstwo, nie raz oberwał... Zawsze spędzała z nim te trudne chwile, pierwsze załamanie no i stres związany ze zmianą zamieszkania, nową szkołą, otoczeniem no i nikogo tutaj z rodziny nie miał. Jedyne co miał to plan lekcji do nowej szkoły, bagaże i klucze do mieszkania które kupili mu rodzice, jacyż oni byli dobrzy dla niego, po mimo tych "złych" rzeczy które im zrobił/
OdpowiedzUsuń- Naturalne dziewczyny to rzadkość w centrum miasta, mam kilka sąsiadek które są całkiem ładne, ale to nie jest to samo- Uśmiechnął się delikatne przeglądając kartki w manu. Uwielbiał w Nowym Jorku to, że była tutaj dobra kawa, w Texasie była prawdziwa, czarna Kawa z prawdziwymi czarnymi fusami i właściwie zamiast pić kawę, jesz kawowy kisiel...(ten napój takowe coś przypominał- w tamtych stronach oczywiście).
Gdy usłyszał ostatnie zdanie wypowiedziane przez dziewczynę uśmiechnął się tylko. Sam cieszył się, że będzie mógł pojechać z kimś kogo właściwie nie zna, no i pokazać mu swoje prawdziwe miejsce. Miał tylko nadzieję, że jego mama nie wyciągnie starych albumów, na jednym ze zdjęć wyglądał jak naćpana Lohan.
[E tam, jestem już przyzwyczajona do tego, że albo nikt nie chce wącić z Kate i się nudzę, albo nagle mi się na głowę wszyscy naraz zwalają xD
OdpowiedzUsuńPoza tym, to ja jestem okropniejsza. Nie wiem, czy ostatnio wchodziłaś na gg, ale jeśli nie, to wejdź.]
Nie mogła przyjąć tych pieniędzy. Może i nie była bogata. Może i czasem przydałoby jej się więcej pieniędzy, by mogła zaspokoić każdą swoją potrzebę. Jednak jedzenie miała, ubrania miała, mieszkanie miała i na czynsz jej starczało. A Skylar grała ładnie i jej się należało, ot co.
- Nie przypominam sobie, by to było moje, Skylar - powiedziała, podczas gdy na jej ustach pojawił się nikły uśmiech. Zaledwie lekkie podniesienie warg, którego nie było nigdy widać na twarzy dawnej panny Sparks, o nie. Tamta uśmiechała się zawsze szeroko, a jeszcze częściej się wesoło śmiała. Ta nie potrafiła wykonać ani jednej z tych czynności. A chciała, nie mogła zaprzeczyć. Bardzo chciała. Czasem nawet starała się wesoło zaśmiać, ale nigdy nie był to prawdziwy śmiech. Tylko marna podróbka śmiechu. Sztuczne coś.
- Ciebie też miło zobaczyć. Może chciałabyś pójść gdzieś... porozmawiać? Niedaleko jest przytulna kawiarnia.
Czego w tej chwili (i nie tylko tej chwili) potrzebowała, była rozmowa. Szczera rozmowa z kimś, kto byłby w stanie jej wysłuchać. Tak, niby miała psychiatrę i z nim rozmawiała, ale czym innym było konwersacja z rówieśnikiem. Z kimś, kto ją znał kiedyś i kto ją kiedyś lubił. I z kimś, kto może mógłby wywołać na jej twarzy uśmiech. Chciałaby znów móc się szczerze uśmiechać, oj tak. A była to jedna z tych rzeczy, których nie potrafiła, co ją irytowało.
[I więcej nie napiszę, bo wena uciekła, gdy musiałam na chwilę odejść od komputera ;/]
Siedział już tam z trzy godziny, powoli zaczynał trzeźwieć i dokładnie rozumiał co mówi do niego dziewczyna. Miał dość jej wyjaśnień, nawet nie chciał słuchać.
OdpowiedzUsuń- Stchórzyłaś, nie wymiguj się teraz. - powiedział szorstko. - Musiałaś? Podaj powód. - zażądał ostro.
Chciał wyjść, ale wiedział, że pomimo umysł powoli wraca do normy do zaburzenia błędnika będzie miał jeszcze przez dłuższy czas. Wiedział, że nie da rady dojść do swojej piwnicy sam, a właśnie gdzie ona jest? - Cholera. - zaklął pod nosem. Zapomniał swojego własnego adresu, głupek. Popatrzył wyczekująco na Skylar, a ta wyglądała jakby szukała prawidłowej odpowiedzi. Błąd, tu nie ma prawidłowych odpowiedzi, a ona powinna to sobie uświadomić. Nawet prawda nie jest odpowiednia. Jak mogła go tak po prostu zostawić? Po za tym co za różnica, już dawno się od niej otrząsnął. Nie liczyła się. Po za tym Noel już dawno stał się znieczulonym dupkiem, przynajmniej takiego grał i wychodziło mu to perfekcyjnie.
Usłyszał wściekłość dziewczyny i momentalnie otrzeźwiał.
OdpowiedzUsuń- Masz rację nie jestem pępkiem świata. Zostawiłaś więcej ludzi? No to gratuluję, zrobiłaś z siebie jeszcze większą egoistkę. - wysyczał. Niemal poczuł, jak te słowa wychodzą z jego ust i wbijają się w twarz Skylar zadając piekący ból.
- Nie należałaś do mnie - chrząknął. - Szczerze mówiąc, nigdy nie chciałem, żebyś była moja. - dokończył. - Sama nie wierzysz w to co mówisz, po prostu próbujesz wmówić mi, że to ja jestem winny. - Jej twarz co raz bardziej traciła kontury, z każdym wypowiedzianym słowem robiła się co raz bladsza. Mimowolnie złapałem ją za rękę i splotłem jej palce z moimi. Oho, wrażliwy Noel się odzywa.
Złapał ją za rękę i splótł jej palce ze swoimi*
Usuń[ Mylę czasami narrację, muszę się wreszcie przestawić...]
Noel poczuł dziwny smutek i strach. Bad trip po LSD, to oczywiste. Okropny efekt uboczny. Miał ochotę krzyczeć, płakać i piszczeć. Poczuł się tak cholernie samotny, jak jeszcze nigdy dotąd.
OdpowiedzUsuń- Nie zostawiaj mnie. - wyszeptał nieświadomie. Puszczając jej dłoń i opadł bezwładnie na podłogę. Znów nie kontaktował.
- Co za gówno mi sprzedał? - myślał. To cholerstwo musiało być skażone chemicznie. Jego umysł rozsadzała samotność i smutek. Jego oczy wypełniły łzy, ale w jakimś stopniu nadal był nieczułym dupkiem, więc nie mógł ich uronić. Spojrzał na Skylar ta patrzyła na niego przerażona, pewnie nigdy nie widziała, jak ktoś wije się ze smutku pod wpływem narkotyków. Cóż, ja też nie. Nigdy więcej prochów od nieznajomych.
[ Gorąco się robi!]
OdpowiedzUsuńBlondynka ujęła jego twarz w dłonie i wciąż coś mówiła, dla niego było to jak bezsensowne mamrotanie.
- Teraz ty uciekasz. - usłyszał, a jego ciało przeszły dreszcze.
- Dlaczego... - zaczął, ale uciął mdlejąc. Szamotała nim, aby się otrząsnął, ale chłopak co jakiś czas wracał, a potem znowu odchodził. Na prawdę dostał jakieś wielkie gówno. Przed oczami widział zmartwioną twarz dziewczyny i łzy na jej policzkach. Otrząsnął się.
Dotknął spływającej łzy.
- Nic mi nie będzie. - uśmiechnął się blado, ale chyba nie doceniał siły tego co dostał. - Po prostu daj mi spać. - Znów stracił przytomność. Zostanie w domu, w którym odbywała się balanga nie było najrozsądniejszą decyzją, bo równie dobrze ktoś mógł mu coś zrobić pod wpływem narkotyków, a ten by nawet nie stawiał oporu, ale Noel słynął z lekkomyślności.
Pomimo, że był nieprzytomny to słyszał co się do niego mówi. Rozumiał. Nie mógł patrzeć na płaczącą Skylar, jednak kiedyś się przyjaźnili, ale nie mógł też od tak jej wybaczyć.
OdpowiedzUsuń- Nic o mnie nie wiesz. - burknął. W gruncie rzeczy nie zachowywał się, jak macho. Bardziej jak pewny siebie dupek. Skylar posmutniała, miał racje, ona nie znała tego Noela.
- W co Ty się wpakowałeś? - potrząsnęła nim.
- Zgubiłem się i jestem nigdzie, żeby się odnaleźć. - wyszeptał na tyle głośno na ile siły mu pozwoliły i bach! Znów zemdlał. Gówno, mu sprzedał, gówno.
- Będziemy rachować kości, dilerku. - ostatnia myśl przed następną stratą przytomności. Noel był na tyle uparty, rządny zemsty i zdeterminowany, aby znaleźć tego kto mu to sprzedał i odpowiednio się z nim rozliczyć, bardzo odpowiednio.
Znów zaczynał gadać od rzeczy.
OdpowiedzUsuń- Nie jestem naćpany, ale mam ochotę na pierogi. - powiedział i zasnął na dobre, a Skylar popatrzyła na niego jak na największego idiotę na świecie.
Obudził się rano z bólem głowy. Po LSD nigdy nic się nie czuje, tylko głód. To musiało być serio jakieś pierdolone ustrojstwo. Zobaczył Skylar śpiącą na jego udach, odgarnął niesforne kosmyki włosów za ucho z twarzy dziewczyny. Blondynka przebudziła się i popatrzyła na niego swoimi pięknymi oczami.
- Myślałem, że to halucynacja. - mruknął zdezorientowany. W pokoju pomimo zapewne pory dziennej panował półmrok, nie było w nim okien, to musiała być graciarnia.
Spojrzał na Skylar, jak na największą idiotkę na świecie. Nie jest przecież, aż tak niedojrzały, żeby udawać, że nigdy się nie spotkali. Owszem, miał do niej żal, ale teraz czuł się głupio za wszystko co powiedział w nocy. Może i wziął jakieś niezidentyfikowane gówno, ale na nieszczęście wszystko pamiętał. Idealnie.
OdpowiedzUsuń- Nie, to byłoby dziecinne. Nie możemy udawać, że nic się nie stało. - spojrzał na nią i uśmiechnął się blado. Pomimo tego, że on się tak bardzo zmienił Skylar została Skylar. Tą samą uroczą i piękną... Tą prawdziwą. Kim był ten Noel, bezuczuciowy dupek?
- Pamiętam... Wszystko. - dodał po chwili. - Przepraszam. - wymamrotał niewyraźnie, bo poczuł, że powinien to powiedzieć, a przepraszał bardzo rzadko, wyjątkowe osoby i i tak wychodziło mu to bardzo słabo.
Spojrzał na nią po raz setny, nie mógł uwierzyć, że ona tu jest i rzeczywiście leży na jego udach. Mimowolnie się uśmiechnął.
OdpowiedzUsuń- Wiem, że myślisz, że jestem niedojrzały, bo biorę to gówno. - Wskazał ręką na resztę towaru, który kupił zeszłego wieczoru. - Ale uwierz mi, że wiem co robię. - Znów odgarnął włosy z jej twarzy.
- Należą ci się przeprosiny. Nie chciałem tego wszystkiego powiedzieć. - westchnął i uśmiechnął się do niej, splatając ich dłonie. Jego mocną i dużą oraz jej delikatną i drobną.
Chłopak uśmiechnął się sam do siebie widząc, jak dziewczyna walczy sama ze sobą, aby nie wyszło z tego coś więcej niż znajomość. Wiedział, że nie powinien był jej tego wczoraj mówić. Spojrzał na nią uważnie, kiedy puściła uścisk.
OdpowiedzUsuń- Wiem, co robię, tylko dilerzy nie wiedzą co sprzedają. - Otarł oczy. Myślał, że wie co robi, ale nie do końca wiedział. Chociaż tyle razy już brał, a od LSD, czy marihuany, przecież umrzeć się nie da. Co najwyżej mózg mu wypali. Filmografik bez mózgu, hm. Chore. Po kokainę sięgał i owszem, ale czasami. Chociaż ostatnimi czasy co raz częściej. Przecież nie będzie stronił od swoich nawyków, bo nagle pojawia się jakaś panienka z przeszłości, po której już dawno zdążył się otrząsnąć. Przynajmniej tak myślał.
- Jakbym uważał, że to słuszne to bym i powiedział ci teraz, jak jestem trzeźwy. Ale nie zamierzam tego robić. - Znów się uśmiechnął. Miał rację, był na tyle zepsuty i dupkowaty, że zawsze mówił ludziom prawdę i nigdy nie zastanawiał się czy to kogoś boli. - Nie możesz wiecznie uciekać, a chcesz to robić. - dodał po chwili.
[ Coś nam się wątek kończy :< ]
OdpowiedzUsuńChłopak spojrzał na dziewczynę, która podniosła się i wyglądała na wściekłą. Sama siebie oszukiwała i sama nie chciała się przyznać, że po prostu tchórzy.
- To ty tego nie rozumiesz. - powiedział oschle. - Może czas przestać siebie oszukiwać, Skylar? - gwałtownie wstał i ruszył w stronę wyjścia. Miał dość, że ona wmawia mu jaki jest i czego nie rozumie. Dobrze wiedział, że się zmienił. Dobrze wiedział, że nie jest już tym wrażliwym i miłym Noelem, chociaż jego cząstka nadal była. Jego cząstka nadal chciała zatrzymać przy sobie Skylar, ale czy on chciał? Nie wiedział.
[Uhu, witam! :D Jestem bardzo chętna na wątek, jednak dzisiaj i wczoraj zaczęłam już jakieś 5 wątków i mój limit się wyczerpał :( Może miałabyś jakiś pomysł i jako dobra dusza, zaczęłabyś? Oczywiście, jeśli masz ochotę, bo nie chcę zmuszać :)]
OdpowiedzUsuńZdjął z głowy wełnianą czapkę którą nosił czasem w największe upały z obawą, że wyblakną mu włosy. Od słońca zawsze zaczynały robić się szare, a dopiero zimą wracały do naturalnego koloru. W kawiarni było przytulnie i chciało się rozmawiać, jednak był jeden problem
OdpowiedzUsuń-Nie lubię zarzucać innych pytaniami. Nie mam do tego weny, a poza tym... nie wiem jakie w takich momentach zadawać pytania. Zawsze jak mi ktoś daje "pole do popisu" to rzucam pytania od czapy, albo takie których się ogóle zadawać nie powinno- zaśmiał się cicho.
-Poza tym, mi wystarczy głucha cisza, żeby poznać drugą osobę, dlatego większość znajomych właśnie mnie wybierają na swoją osobistą "Matkę Teresę- wyjaśnił. Chciał Ją poznać, ale lubił robić to na równi z czasem, może i jest tradycjonalistą, ale żeby dobrze poznać człowieka potrzeba czasu.
Słyszał za plecami krzyk dziewczyny chociaż mało rozumiał z tego co krzyczała. Opuścił zatłoczone skacowanymi, nieprzytomnymi ludźmi mieszkanie, po drodze potykając się o kilka obrzydzających, marnych ciał. Wychodząc na dwór poczuł deszczowe powietrze, siąpiło. Uderzyło go przyjemne powietrze, świeże. Puste od alkoholu, woni papierosów, narkotyków, zielska. Nawet nie miał siły założyć kaptura na głowę ruszył z grymaśną miną na przód. Właściwie nie wracał do domu musiał pomyśleć. Lubił deszcz, bardzo, może dlatego jego ulubioną porą roku była jesień. Nagle usłyszał za swoimi plecami wyraźnie damskie kroki. Obrócił się dyskretnie szła za nim Skylar. W tym momencie, na widok jej smutnej twarzy w środku rozpoczęła się wojna. Prawie mógł usłyszeć jak w jego mózgu komentator krzyczy: " A, o to i w prawym na rożniku Noel 'Wrażliwiec', dzisiaj w walce z mocnym przeciwnikiem chłodnych barw niebieskich: Noel 'Zimny Dupek'" . Potrząsnął głową, aby wygonić swoje dziwne wyobraźnie, ale Wrażliwiec wyraźnie nabrał na sile i zaczął kopać w dupę Zimnego Dupka. Nie wytrzymał stare uczucia wzięły górę. Upewnił się czy nadal słyszy za sobą kroki i ruszył w stronę dziewczyny.
OdpowiedzUsuń- Teraz, albo nigdy. - powiedział sam do siebie i pocałował dziewczynę w usta.
[ Jakoś mnie wzięło, tylko nie bij! :D]
[ Ouch! Bolało. :( ]
OdpowiedzUsuńJej usta pomimo deszczu, który momentalnie jakby zniknął były ciepłe. Miękki, przyjemny pocałunek, ale w cale nie stało się to czego oczekiwał. Nie było 'tego czegoś', co myślał, że będzie. Całował już wiele dziewczyn i chłopaków, pod wpływem, czy też nie, ale nigdy nie było 'tego czegoś' co sprawiłoby, że zostałby na dłużej. Najwyraźniej jego uczucie do Skylar trochę wygasło. Dziewczyna odepchnęła go od siebie zaszokowana.
- Nie żałuje. - odpowiedział i z głową pewnie zadartą do góry ruszył na przód.
Turner doskonale rozumiał położenie dziewczyny i nie chciał nalegać. Mimo tego, że jedna część jego umysłu miała ochotę stanąć przed nią i powtarzać "no weź, no weź, no weeeeź" to ta druga część skutecznie go powstrzymała (całe szczęście).
OdpowiedzUsuń-Zastanowisz się jeszcze? -zapytał, spoglądając w jej oczy, tylko po to, żeby zobaczyć w nich cień niezdecydowania.
Anthony miał ogromną rodzinę i mimo tego, że w tym mieście nie należy już do grona nowych mieszkańców to nadal nie może przyzwyczaić się do pustki w domu. Chciałby, żeby od czasu do czasu budził go dźwięk wyciąganego kubka, czy nawet zamykanych drzwi, a nie budzik... Albo cisza.
[Doobra, pewnie zapomnę o co chodziło w naszym wątku do końca urlopu, więc może odpiszę :D No, ogólnie czasem spodziewaj się odpowiedzi ode mnie w trakcie urlopu. Tak. Tyle chciałam.]
OdpowiedzUsuń- Nie lubię tego, co się z nim wiąże. Tak. - mruknął, nawet nie podnosząc wzroku, kiedy wreszcie stanął na nogi. Miał wrażenie, że odrobinę się chwieje, ale nie był pewien, czego był to skutek: tej odrobiny alkoholu, którą wypił, czy urazu głowy.
Myśli mieszały mu w głowie. Szczerość - coś, czego raczej Wolfie nie zna. Dzisiaj jednak dziwnie rozgadał się na własny temat, być może trochę się otworzył... Bał się tylko, że gdy Skylar zwróci się do niego po imieniu, ocknie się z tego irracjonalnie błogiego stanu.
Teraz wiedział, że spacerowanie wychodzi mu całkiem nieźle.
- Dokąd idziemy? - spytał, spoglądając na dziewczynę ukradkiem.
Przeszłość nie smakowała słodko dla Michaiła. Wspomnień nie miał wypełnionych łąkami skąpanymi w słońcu, chociaż nie raz łapał się na myśli, iż szczerze chciałby coś takiego w swej pamięci ulokować, lecz jeszcze bardziej pragnął, by takie rzeczy mogła opowiadać własnym dzieciom Nadzieja. Pocieszał się, iż z nią sprawa nie jest jeszcze przegrana. Wystarczyło tylko, by Vikashev o to zadbał. Właśnie przez to tego dnia zerwał się rankiem bez marudzenia. Mała musiała mieć wszystko. Nie mogła skończyć jak on. Ze znienawidzoną pracą, straconymi marzeniami oraz żalami nie do przebaczenia.
OdpowiedzUsuńOstatni raz popchnął huśtawkę, po czym odsunął się nieco na bok, by przypadkiem nie zarobić. Zaraz pewnie będzie musiał wrócić na poprzednie miejsce. Wystarczyło poczekać, aż dziewczynka zauważy, że zaczęła zwalniać.
- Nie tym razem. Teraz muszę świecić przykładem. - Spojrzał na siostrę. - Ale jak tak bardzo chcesz, to się ze złośliwościami nie musisz hamować.
Pomimo wcześniejszych oczekiwań, Nadzieja zeskoczyła z siedzenia, gdy tylko te znalazło się odpowiednio nisko. Oznajmiła Mishy, iż teraz idzie na karuzelę i sama poradzi sobie świetnie. Siadając obok Skylar upomniał małą tylko, by nie uświniła się za bardzo.
[Misha ma się do niej zwracać per Lena, tak? Się upewniam.]
[Daj spokój, bez stresu ;D To ja tutaj jestem na urlopie, bo zbrakło weny! Naprawdę wyszłam z wprawy.]
OdpowiedzUsuń- Och, dzięki - odparł na "komplement" i uśmiechnął się kącikiem ust. Doskonale wyczuł zawahanie dziewczyny i nawet zadrżał, słysząc własne imię gdzieś w swojej głowie. Okropne uczucie. Nieistotne, jak niezrozumiałe obcym.
Wolfie uśmiechnął się znowu. To, jak bardzo pokręconą osobą bywał, śmieszyło go samego. Na pozór powinien lubić te "niegrzeczne" i "zbuntowane" dziewczęta, chętne ścigać się na motocyklach, imprezować do rana lub zabawić się na jedną noc, ale gdzieś w głębi wcale nie pociągało go skąpe ubranie, mocny makijaż i bordowe włosy. On lubił ciszę, on lubił tajemnicę. On lubił odkrywać krok po kroku. Nie lubił zepsucia, bo wolał sam psuć.
Słysząc końcówkę wypowiedzi Skylar, uniósł jedną z brwi w wyrazie zdziwienia. Czy ona na serio chciała mu pomóc? Niespotykane.
- Naprawdę chcesz mi pomóc? - zapytał tylko. - To... to bardzo miłe. - Uśmiechnął się całkiem szczerze i nawet dosyć przyjaźnie. - Dziękuję.
[Tyłek, zarówno mój, jak i Sama, cieszy się niezmiernie, że został kopnięty, dziękujemy :D No, a karta jak karta, dostałam szkic i zrobiłam z niego tą moją kochaną pokrakę <3
OdpowiedzUsuńBędę mogła chyba coś zacząć, tylko powiedz mi dobra duszo czy mają się znać, poznać, lubić, nie lubić, czy jak. Jeśli masz pomysł, nawet na najbardziej walniętą relację to wal śmiało, bo Sam to ten gatunek, z którym można kręcić najdziwniejsze powiązania ;)]
[Dzięki! Szczerze mówiąc, mi też się spodobał xD Muszę to sobie zapisać i gdzieś jeszcze wykorzystać :o]
OdpowiedzUsuńByć może Wolfie wcale nie był zbuntowanym chłopcem. Może to prawda, że tylko na takiego wyglądał. W rzeczywistości był jednak po prostu zagubiony, bo pewnego dnia zszedł na złą ścieżkę, lub już się na niej urodził.
- Głupim? - powtórzył po dziewczynie, robiąc pytającą minę. - Najwyżej odrobinę lekkomyślnym - uśmiechnął się tak, jak tego po nim oczekiwano. Ironicznie.
Może wcale nie był zbuntowanym chłopcem? Był realistą. Stąpał twardo po krawędzi. To, że dość często obsuwała mu się noga i spadał na samo dno, to nic. W końcu zaraz podnosił się z powrotem. Taki już był Raphael.
[WTF :<]
[ I to jak fajnie! ]
OdpowiedzUsuńZłapał Skylar, która stała przed nim ze łzami w oczach za ramiona. Była taka malutka w porównaniu do niego. Mógł ją bardzo łatwo podnieść, może przydać się na przyszłość.
- Po prostu... - zaciął się. - Zawsze chciałem to zrobić, bo jesteś najlepszą dziewczyną jaką w życiu spotkałem, Skylar. - mówił pewny siebie, która bardziej pasowała do dupka, ale jego osobowości troche się gryzły. - I nie ważne jak bardzo się zmienię to nigdy nie zapomnę Ciebie. - potrząsnął ją, jakby chciał aby te słowa szybciej do niej dotarły.
[ Ach, popieprzony ćpun romantyk, cudownie trafiła Skylar! ]
[ hej. bardzo chętnie zacznę wątek. co powiesz na to, że spotkał ją w parku jak grała na skrzypcach i się 'zakochał' w jej muzyce :) ]
OdpowiedzUsuńLeniwa środa, coś co wszyscy lubimy najbardziej. Chwila wytchnienia w połowie tygodnia i człowiekowi o wiele łatwiej wrócić do codziennych zajęć.
OdpowiedzUsuńBył słonecznie i ciepło. Lekki wiatr rozwiewał jego zawsze potargane włosy i liście drzew w Central Parku. W ręku trzymał papierowy kubek z czarną gorzką kawą. Nigdy nie rozumiał ludzi, którzy pijali kawę w drogich restauracjach – z dużą ilością mleka i cukru, a co gorsza z toną bitej śmietany i kilogramem syropu karmelowego. Fuj. Kawę najlepiej pić taką jak ją bóg stworzył.
Szedł szerokimi alejkami w stronę jeziorka aby popatrzyć na tłuste, smętnie pływające kaczki. Już słyszał w oddali ich leniwe gdakanie, gdy w tle usłyszał cichy dźwięk skrzypiec. W mgnieniu oka zapomniał o ptaszyskach i udał się za melodią.
Stała pod fontanną, u jej nóg stał niewielki fortepian, a ona z pamięci grała wolny utwór, trochę zbyt smutny jak na tak piękny dzień. Oczy miała na wpół zamknięte, a smukłe palce z gracją dociskały z precyzją każdą strunę. Wyglądała pięknie, niczym oaza spokoju pośrodku rozwrzeszczanych dzieciaków.
Ryan stał w cieniu dużego dębu, skąd miał doskonały widok na młodą kobietę. I choć wydawała się smutna, jakby gra na instrumencie nie sprawiała jej przyjemności to on nie mógł oderwać od niej wzroku. Dźwięki zagłuszały wszystko – krzyki dzieci, szum drzew, wodę w fontannie, śpiew ptaków. On słyszał tylko muzykę. W końcu zrobił kilka kroków na przód, potem kilka następnych aż była na wyciągnięcie ręki, ale i tak na niego nie spojrzała.
[Dla mnie bomba, dla Sama tym bardziej. Raczej mało prawdopodobnym było, że przegrał, chyba że wymyślisz coś takiego, czego nigdy w świecie by nie zrobił :D Jasne, że załapałam, w końcu sama nie jestem lepsza w tłumaczeniu zawiłości międzyludzkich :P Mogłabym Cię prosić o zaczęcie? Bo chyba już wszyscy tutaj wykorzystali moje dobre serce i powoli asortyment mi się kończy :<]
OdpowiedzUsuńNie wiedział ile czasu tam stał – pięć minut, pół godziny, godzinę? Czas jakby się dla niego zatrzymał. Nie zauważył nawet, że wokół niego zebrała się spora grupka ludzi, którzy tak jak on wsłuchiwali się w dźwięki smutnej melodii. Nagle melodia znikła, a jego oczy znowu zaczęły patrzeć, ludzie zaczęli klaskać z zachwytu. On nadal stał z kubkiem kawy, która już dawno zdążyła ostygnąć.
OdpowiedzUsuńGdy zauważył, że dziewczyna zaczyna zbierać się do odejścia podszedł bliżej i stanął za jej plecami. Ludzi zdążyli się już rozejść, więc byli sami w cieniu ogromnej fontanny. Słońce świeciło wysoko na niebie i prawdopodobnie zbliżał się czas obiadu.
- Przepraszam… - powiedział niepewnie. Nigdy nie był dobry w nawiązywaniu nowych znajomości. Jednak dużo bardziej bał się, że jeśli teraz pozwoli jej odejść to nigdy więcej jej nie zobaczy, nie usłyszy tej pięknej melodii i już nigdy nie poczuje się tak jak teraz. W końcu nie miał nic do stracenia. Zawsze może go wyśmiać i odejść, ale będzie miał poczucie, że spróbował…
[pogrążam się tą notką, ale może ty lepiej posuniesz akcję na przód ;p ]
Uśmiechnął się nieznacznie. Odpowiedział na nie, bo uznał, że chce ją poznać bliżej, a bez pytań nie ma nawiązania znajomości.
OdpowiedzUsuń-Dobrze, a więc zadam ci kilka pytań, jeśli nie będziesz chciała odpowiadać, o prostu je omiń- zastanowił się chwilę. Nie chciał wypalić z jakimiś głupimi, z dziurawego buta wyciągniętymi pytaniami, które, albo są bez sensu, albo do niczego nie potrzebne- od czapy.
- Dlaczego postanowiłaś uczyć się w AC? Czy po zakończeniu nauki zamierzasz kontynuować swoją karierę właśnie tutaj w Nowym Jorku, czy chcesz opuścić to miasto? Twoje marzenie, które musisz za wszelką cenę spełnić, niezależnie od okoliczności? No i jak sądzisz, czy ograniczając się tylko do Nowego Jorku, pozbywasz się wielu możliwości, czy właśnie je sobie zapewniasz?- zazwyczaj robił wywiady nagrywane no i kilka takich pytań mu zostało w głowie więc postanowił je wykorzystać.
-Ja pomagam, bo nie mam wyboru, ludzie mają do mnie zaufanie, mimo, że jestem zazwyczaj nieprzyjemnym draniem... Ale to może właśnie dlatego sprawiam wrażenie osoby, której można zaufać?- uśmiechnął się delikatnie upijając łyka kawy którą zamówił.
[nic się nie stało ;) każdy ma czasem niefajne dni ;) sama to rozumiem ]
[W moim wypadku wystarczy przełączyć kartę, a uwierz, dzieje się to dość często. Wszystko mnie rozprasza... ;/]
OdpowiedzUsuńCzy dużo się zmieniło? Tak. Teraz była chora psychicznie. Miała dość wszystkiego. Nie była tak wesoła i radosna. Prawdę mówiąc, nawet nie potrafiła już się śmiać, a uśmiech na jej ustach pojawiał się tylko delikatny (o ile to coś w ogóle uśmiechem można nazwać). Właściwie dawna Kate przestała istnieć. Ta nie przypominała jej wcale, a gdyby nie wygląd, nikt z dawnych znajomych by jej nie poznał. Tak się zmieniła.
- Ehm - zaczęła, nie bardzo wiedząc, co może Skylar powiedzieć. A raczej, co CHCE Skylar powiedzieć. Jak zawsze w takich sytuacjach doszła do wniosku, iż nie powie na temat choroby nic. Nikt nie musiał tego wiedzieć już na początku, prawda? - Przeprowadziłam się - rzekła po krótkiej chwili, a na jej twarzy pojawił się ów cień uśmiechu. Tak naprawdę tylko kąciki jej ust uniosły się odrobinę. W zielonych oczach nie pojawiła się ani jedna iskierka, która była niegdyś niemalże jej znakiem rozpoznawczym.
- A u ciebie? - zapytała chwilę później. Wolała rozmawiać o Sky niż o sobie samej. O sobie mówić nigdy nie lubiła, a teraz tym bardziej. Gdyby ktoś pozwolił jej decydować, stanowczo wybrałaby słuchanie niż mówienie. Ale nie, nikt jej nawet nie pytał. Więc mówiła, czasem nawet bardzo dużo, zręcznie omijając temat "Kate Sparks".
[Wybacz! Tak właśnie myślałam, że będziesz miała problem, ale nie potrafiłam inaczej, bo też miałam problem xD I naprawdę, NAPRAWDĘ, nie masz powodu do martwienia się o to, że Cię ktoś pobije za to, jak odpiszesz - na tym blogu mogłabym wymienić kilka osób, które definitywnie i trochę nieskromnie mówiąc nie powinny tu być. Bez nazwisk, ale Ty do nich nie należysz. Jest świetnie! Należysz do czołówki dziewcząt, które zadzierają z Wolfiem, ha!
OdpowiedzUsuńZapisałam! <3 I chyba nawet natchnęło mnie to troszkę, bo mam pomysł na notkę ;o Blah, blah, może bym wreszcie odpisała...]
Wolfie bez nawet chwili sprzeciwu usiadł na sofie. Zawroty głowy już prawie ustały, suchość w ustach też, nawet to głupie obezwładnienie. Z czasem zaczął naprawdę odczuwać pulsujący ból w skroniach i pieczenie, gdy opuszki palców Skylar stykały się z jego poranioną i brudną twarzą. Skylar... Patrzył na nią. Najpierw jakby tylko dlatego, że była tak blisko, później już bez skrępowania, o które wcześniej można było go posądzić. Nie patrzył w ten sposób, jak odbierany zwykle był jego wzrok - bezpruderyjnie, śmiało, z zamiarem wykorzystania. Nie. Nawet przez moment nie przeszło mu przez myśl wykorzystanie Skylar. Nie po tym, co właśnie mu zrobiła.
- A co, jeśli wymagasz ode mnie za wiele? - palnął bezmyślnie, gdy wróciła z miską wody. W jej dotyku wyczuwał troskę i delikatność. Może było jej go szkoda? Może było jej żal nędznego, bezwartościowego moralnie ćpuna, który może kiedyś posiadał jakąś wartość?
[Tutaj moja wena prysła, bo musiałam wyłączyć pralkę.]
[Czyżby rozszerzenie z matmy? Przybijam piąteczkę, jeśli tak :D]
OdpowiedzUsuńTeraz to on parsknął śmiechem. Dość szczerym, dość przyjaznym, ale krótkim. Zignorował ostatnie zdanie, które padło z ust Skylar i gładko kontynuował.
- Być może - drżąco uniósł jedną z brwi w typowym dla siebie wyrazie twarzy. - Może zrobiłem w życiu dość, by zasłużyć na tę łatkę, a może jestem tylko głupim tancerzem w obcisłych spodniach, zero drugiego dna. Jeśli chcesz odkryć prawdę, rozwikłaj tajemnicę - wzruszenie ramionami i kolejny uśmiech, który zaraz ustąpił miejsca grymasowi bólu. Wolfie odetchnął, marszcząc brwi, a stalowe tęczówki skierował w nieokreślony punkt. Nie było mu łatwo zdecydować się na prawdę, na unikanie wymijających odpowiedzi i nie odbijanie piłeczki, gdy pytanie pada w jego stronę. Taki już był, sam siebie okrywał tajemnicą, co przynosiło zupełnie niezamierzony, odwrotny skutek. Nigdy o tym nie myślał. Nie myślał o tym, że być może przyszedł najwyższy czas na wybranie tej jedynej osoby, dla której przypadnie połowa sekretu.
[ Witaj! Zacznę od tego, że panna na zdjęciach jest doprawdy prześliczna i urocza. Po prostu cud, miód i malinki. Teraz chcę przejść do bardziej istotnego tematu jakim jest karta. Bardzo mi się spodobała, chociaż szczerze mówiąc ciężko mi się ją czytało przez rozpraszające zdjęcia ślicznej dziewczyny. A tak na koniec powiem Ci, że mam wiegaśną ochotę na jakieś interesujące powiązanie i rozpocznę je tym, że znać się muszą, albo przynajmniej kojarzyć z wydziału fotografii. Dalej jakoś to wymyślimy, prawda? ]
OdpowiedzUsuńOlla.
[Podziwiasz? Haha, to zwykła głupota była z tym wyborem, bom matematyczny tuman xD]
OdpowiedzUsuń- Czasem noszę obcisłe spodnie, ale nigdy z własnej woli. Głupi też nie jestem.
Wolfie był odrobinę zaskoczony, lecz jak najbardziej pozytywnie. Nie spodziewał się po Sky tak łatwego odbicie piłeczki, tak szybkiej reakcji. Choć z góry nie lubił ludzi, podwójnie nie lubił tych głupich. Teraz dziewczyna lewitowała gdzieś ponad standardowo postawioną poprzeczką i uśmiechała się delikatnie, co nie umknęło jego uwadze.
- O zgodę nie trzeba prosić - zaczął, siadając wygodniej. Musiało być już naprawdę późno, bo zmęczenie wdawało mu się we znaki bardziej niż ból, a światło żarówki raziło w oczy. - Zgodę można sobie wziąć, a chęć jest twoim problemem. Chyba nie będę musiał cię zachęcać - uśmiechnął się delikatnie i z premedytacją wbił wzrok w źrenice dziewczyny.
[dobrze więc zaczynam ;) ]
OdpowiedzUsuńGdy dziewczyna wybiegła z kawiarni to uśmiechnął się tylko delikatnie, nie chciał jej zatrzymywać, ani gonić, bo było to niepotrzebne, a nachalny nie chciał być, jak już mówił... bywał cholernym dupkiem.
W kawiarni został jeszcze na chwilę. W spokoju dopił kawę, ale przed północą pojawił się w domu.... nie spał całą noc. Poświęcił ją na spakowanie najpotrzebniejszych rzeczy swoich i kilka rzeczy Oskara-swojego psa. Nie trwało to tak długo. Szybko się spakował, gorzej było ze wsadzeniem Oskara do klatki, głupek gryzł go po rękach i nadgarstkach i za chiny ludowe nie chciał się przekonać do tej klatki, dopiero po trzech godzinach walki udało mu się go tam wepchnąć z ciasteczkiem czekoladowym które psiak uwielbiał.
O godzinie ósmej był już na lotnisku, żeby odtransportować swojego psa, gdy już mu się udało go oddać(a było to ciężkie w przeżyciu dla niego i psa... jest z nim bardzo związany) to usiadł sobie z walizką na krzesłach, gdzie wszyscy czekali na wylot. Miał nadzieję, że Sky się pojawi przed odprawą. Wysłał jej dokładne informacje o podróży do Dallas. Przelot trwał niecałą godzinkę, ale nie chciał, żeby musiała czekać na kolejny samolot, poza tym, jeśli jedzie się gdzieś, gdzie się nigdy nie było, to ciężko będzie ogarnąć lotnisko i okolice bez przewodnika, czy podpowiedzi kogoś w okolicy, a ludzie nie byli tam przyjaźnie nastawieni na obcych. Jego to wszyscy tam znali, ale jakoś też nie byli dość przyjaźni przez te 'malunki'.
[Znam to uczucie :D
OdpowiedzUsuńHihi, odpisywanie w szkole mi nie służy. Nie odpowiadam za poniższy tekst :D]
- W porządku - odparł tylko. Choć rozmowa, co dziwne, jak najbardziej była mu na rękę, odpoczynek był tym, na co powinien się teraz zdecydować. - I dzięki, że nie uszkodziłaś mnie... bardziej.
Po chwili Wolfie leniwie podniósł się z kanapy. Była dość krótka, stanowczo za krótka, aby pomieścić dwumetrowego człowieka, ale jemu to odpowiadało; wiele razy spał w gorszych warunkach, w których przykrótka sofa byłaby luksusem. Teraz, nie zważając na to, że dziewczyna nawet nie opuściła pokoju, ściągnął buty, później koszulkę przez głowę, zostając w samych jeansach i zarazem pokazując wszystko, na co pokazać decyduje się tylko wtedy, gdy jest z dziewczyną sam na sam w trochę odmiennej sytuacji - nie tylko zrosty i świeże rany na przedramionach po przygodach z igłą, ale też podłużne blizny na klatce piersiowej, pamiątki wypadku.
- Więc... dobranoc, Sky - mruknął, zdobywając się jeszcze na cień uśmiechu.
Wolfie Larsen-Hein
[ Może zakończmy ten wątek i rozpocznijmy nowy, co prawda na razie nie mam internetu, ale czasami gdzieś dorwę. Mogę zacząć, tylko jakiś pomysł by się przydał. :P ]
OdpowiedzUsuń[Opóźniony zapłon mi nie przeszkadza ;D
OdpowiedzUsuńNo mam nadzieję, iż będzie dobrze. W końcu dopiero zaczął się rok szkolny i jak wszyscy wszystko poogarniaja, może wrócą.
Och, to chyba dlatego, że się z Nicole (kiedyś) i Sarunią nie poddajemy xd]
Kąciki jej ust uniosły się odrobinę. Och, Skylar, to co mówisz, jest fascynujące - to w teorii miało przekazywać jej spojrzenie i wyraz twarzy. A jako iż Kate nawet całkiem dobrą aktorką była, nieznająca jej osoba mogłaby i to wyczytać. Jednak Sky ją znała i gdyby tylko się dobrze przypatrzyła, zobaczyłaby w oczach Sparks smutek. Bo ostatnio była smutna cały czas.
- Zaczynanie od nowa jest dobre - rzekła niby-wesołym głosem. - Studiujesz w Nowym Jorku czy przyjechałaś w jakimś innym celu? - zapytała po chwili, chcąc odejść jak najdalej od rozmowy od niej. Nie mogła ot tak, po prostu konwersować z dawną koleżanką, która nie miała pojęcia o jej chorobie, a do tego pamiętała o dawnej, radosnej i uśmiechniętej Kate.
Z drugiej strony Sparks pamiętała Skylar, która była świetną skrzypaczką i która zapewne studiowała w Art College. A Kate bardzo tęskniła za tym miejscem i dałaby dużo, by znów być szczęśliwą studentką, choć jednocześnie bała się powrotu do Art College i do ludzi. Ludzie bywali okrutni i Kate była pewna, iż dlużej niż dzień by nie przetrwała.
Dlaczego? Plotki, obelgi i poniżanie. I łzy na kejtowej twarzyczce.
Ludzie BYLI okrutni.
[Jest bardzo dobrze, nie dramatyzuj ;D]
[Szczerze mówiąc jest mi bez znaczenia, jaką sytuację teraz przedstawisz (tak, proszę, zacznij ;<). Skylar może chociażby przyłapać go na tym, jak będzie próbował się wymknąć, albo obudzić go, co byłoby chyba bardziej prawdopodobne :D Twój wybór.]
OdpowiedzUsuńNie zasnął szybko. Nie był pewien, czy będzie tylko płytko drzemał, czy w ogóle nie zmruży powiek. Jego ciało początkowo dość boleśnie odpowiadało na kontakt z kanapą, lecz po pewnym czasie nadeszła upragniona ulga. Uczucie, co śmieszne, przypominało mu sekundy po wyrwaniu strzykawki z napiętego przedramienia - delikatne mrowienie, ustępujące miejsca momentalnemu obezwładnieniu. Później było tylko dobrze, jakby śnił, a jeszcze później było jeszcze gorzej, niż na początku. Kac, głównie moralny - oczekiwał go o poranku.
Zdarzały się jednak momenty, gdy jego myśli wędrowały w stronę Skylar. Tej samej Skylar, która teraz zapewne już spała gdzieś za ścianą, dzięki której on nie leży gdzieś na schodach brudnej uliczki wyglądając jak bezdomny, choć niejeden bezdomny zazdrościłby mu jego mieszkania, daleko, na drugim końcu miasta. I myślał, uśmiechając się gdzieś w duchu, bo nie zasłużył na ani cząstkę troski, którą dziewczyna go otoczyła.
[Dziękuję ślicznie <3]
OdpowiedzUsuńRaphael, z ciemno podbitymi oczami, rozczochranymi włosami, obolałym ciałem, pogniecionymi spodniami i nagim torsem, uśmiechnął się najdelikatniej jak potrafił. Trochę nieumyślnie.
- Nic nie jest gorsze od mojej jajecznicy - mruknął, przecierając dłonią kark, gdy podniósł się do pozycji siedzącej. - Twoja przynajmniej trochę przypomina zamierzony efekt.
Wtedy na moment zniknął za drzwiami łazienki. Widząc w lustrze własne odbicie, nawet się nie zdziwił - było mu tylko siebie samego żal. Sam doprowadzał się do tego stanu, sam był sobie winien. Gdy dotknął palcem wczorajszej rany, skrzywił się lekko. Opuchlizna praktycznie zeszła, ale żółto-zielono-fioletowo-bordowy siniec pozostał, wraz z zakrzepniętą krwią na brzegach niewielkiej rany. Nie było mowy o pojawieniu się na zajęciach tego dnia. Nie udźwignąłby wysiłku, nie udźwignąłby oczu na sobie. Odetchnął ciężko i oparł dłonie na umywalce. Czas doprowadzić się do porządku.
Zaraz, całkiem odświeżony, wyszedł z łazienki.
- Nie powinnaś mnie przepraszać za bałagan czy... cokolwiek. Nie powinnaś w ogóle mnie tu wczoraj przyjmować, a co dopiero przepraszać - zaśmiał się krótko, ale było to raczej przyjazne. - To ja powinienem. - Może powinien, ale tego nie zrobił. Zabrał się za to za poszukiwanie swojej koszulki gdzieś w pomiętym kocu. - Czy to naprawdę wygląda aż tak źle? - spytał, wskazując na swoją twarz, mrużąc oczy i marszcząc brwi.
[JEZU, SKYLAR JESTEŚ TU JESZCZE?:DD Ja to przepraszam bardzo za moją nieobecność, ale... Noo, nawet nie mam nic na swoje usprawiedliwienie:D Wchodzę sobie nagle po dwóch tygodniach i po prostu odpisuję! A Tony- taak, rzeczywiście jest kompletnie inny niż poprzedni, ale chciałam wznieść w moją postać jakieś urozmaicenie i tyle :> ]
OdpowiedzUsuńAnthony wiedział, że w jego obecnej sytuacji nie powinien przywiązywać się do innych ludzi. Nie chciał, żeby ktokolwiek z bliższych mu ludzi został zraniony czy nawet... zabity. Myśląc o tym, za każdym razem ciało jego nawiedzały zimne dreszcze. Ale z drugiej strony, wiedział, że jest człowiekiem i dosyć ma życia w samotności, bez żadnego człowieka, którego mógłby chociaż nazwać... przyjacielem.
Zaśmiał się, słysząc zaniepokojenie w jej głosie zaraz po tym, kiedy wypowiedziała tamte słowa.
-Jesteś na tyle niepewna swoich umiejętności, że nadal potrzebujesz mojego zapewnienia? -zapytał, spoglądając na nią z uniesioną wysoko brwią i z delikatnym uśmiechem błądzącym po twarzy. -Ale wiesz, gdybyś została na noc.. Musiałabyś potem zostać na dłużej. -dodał jeszcze, drażniąc się z nią. Jasne, jasne, obiecał jej więcej czasu i obietnicy dotrzyma.
[No słuchaj poczułam! Ale należało mi się- przyznaję. Z blogosfery zniknęłam i nawet nie wiedziałam czy wrócę, ale całe szczęście to było chyba tylko coś na kształt kryzysu wieku średniego:D Ale w ogóle- łał, ile ludzi odpadło... Znowu trzeba wątki pozaczynać! xD ]
OdpowiedzUsuńTurner nie krył swojego zadowolenia z faktu, że dziewczyna szybko zmieniała zdanie. Jeśli dalej tak będzie, to już niedługo będzie mógł nazwać ją swoją współlokatorką. Chyba czas odłożyć na bok obawy o innych ludzi i w końcu zająć się sobą, nie zważając na to, jak bardzo to samolubne.
-Jesteś coraz lepsza. -powtórzył, żeby jednak mimo wszystko jakoś ją do tego przekonać i podnieść na duchu. Żeby wiedziała, że jest coś innego poza grą na skrzypcach w czym jest dobra.
-I naprawdę wierzę w to, że będziesz jeszcze lepsza. -jego ton był poważny, co sprawiało, że brzmiał szczerze. Być może to sprawi, że dziewczyna bardziej uwierzy w siebie, a nawet jeśli nie.. To niech już ma tę satysfakcję, że powtórzył to cholerne zdanie.
[Oo, porządnie mi się należało :< Ale skoro liczba autorów tak spadła, to trzeba utrzymać teraz poziom i razem z Tonym postaramy się w tym pomóc~~ Co prawda, teraz siedzę w domu ciągle więc mam trochę więcej czasu, ale postaram się też wpadać, kiedy czasu tego będzie mniej. A co do wątków- rozumiem Twoją frustrację:D Ja staram się zapamiętywać lepsze pomysły, żeby potem na marne nie poszły.. :< No i oczywiście- zaacznę, zacznę. :> ]
OdpowiedzUsuńTony widząc, że dziewczyna przysnęła wziął ją delikatnie w swoje ramiona, uważając przy tym, żeby nie przerwać jej snu i zaniósł do swojego pokoju, gdzie pozwolił jej zająć swoje wygodne łóżko. Sam zaś ulokował się w sąsiednim pokoju na kanapie, gdzie przez długi czas nękała go bezsenność.
Parę dni później nastał typowy jesienny dzień. Dużo deszczu, niska temperatura i brak słońca nie odstraszyły jednak nowojorczyków i ulice jak zwykle były zatłoczone. Tony'ego to nie obchodziło. Już od rana siedział w jednym z obskurnych pubów, wlepiając wzrok w szklankę napełnioną alkoholem niewiadomego pochodzenia. Niezbyt urodziwa barmanka próbowała nawiązać z nim rozmowę, jednak on zbywał ją słowem lub dwoma, nie zdradzając przy tym dlaczego w ogóle tam siedzi. Tony skierował swój wzrok na prawo, potem na lewo. Obok niego siedzieli podobni ludzie, jednak oni w przeciwieństwie do Turnera przyszli tam z nadzieją, że zatopią smutki, wygadają się i pójdą rzygać do domu. A on chciał zapomnieć o tym dniu, chciał wymazać go ze swojej pamięci- a płyn w jego szklance miał mu to ułatwić.
Była godzina dwudziesta, kiedy wstał ze stołka i wyszedł chwiejnym krokiem z pomieszczenia. Zimny wiatr trochę go otrzeźwił, jednak w dalszym ciągu nie wiedział dokąd idzie i po co. Mógł wrócić do domu, ale nagle zapomniał na jakiej ulicy mieszka i gdzie podziały się jego klucze. Uśmiechnął się do siebie jak głupi, mrużąc przy tym oczy przez wiejący w niego wiatr. Chwilę później wspinał się po wysokich schodach i stanął pod jednymi z drzwi znajdujących się na tym piętrze. Zapukał głośno, nie panując nad tym ile zużywa na to siły. Skylar mu pomoże, Skylar będzie wiedziała.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń[Zostaje jeszcze zapisywanie ich na kompie:D Skoro nie chcesz zaśmiecać mózgu, zacznij zaśmiecać dysk:D ]
OdpowiedzUsuńTony stał pod jej drzwiami, czekając aż mu otworzy (albo i nie- bo przecież mogło jej nie być w domu), a przez jego myśli przewijały się setki wspomnień i myśli. Zawsze tak miał, kiedy alkohol płynął w zbyt dużym stężeniu w jego krwi. Inni są radośni, pełni energii do robienia głupstw, a on natychmiast staje się filozofem, namiętnie rozmyślającym o swoim życiu i jego celu. Dwudziesty września- szczerze nienawidził tego dnia. Gdyby dwadzieścia trzy lata temu nie przyszedł na świat, państwo Turner nie przeżywaliby teraz "śmierci" syna. Cała sytuacja była na swój sposób i tragiczna i komiczna. Tragikomedia? Tak, jego życie zdecydowanie można było podporządkować pod ten gatunek.
Drzwi delikatnie się uchyliły i chwilę później przed nim stanęła Skylar. Jej tęczówki były trochę niewyraźne i Tony nie był pewien czy spowodowane było to tym, że jego wzrok stracił swoją ostrość, czy tym, że jej oczy są wilgotne od płaczu, jednak za chwilę zobaczył zaczerwienione policzki i domyślił się co jest grane. Najwyraźniej nie tylko on miał dzisiaj zły wieczór. Chciał jakoś jej pomóc, ale w tym stanie, kiedy nie umiał zmusić się do trzeźwego myślenia.. Tylko bardziej by jej zaszkodził.
-Zgubiłem klucze. -wykrztusił w końcu zrezygnowany, jakby było to najgorsze co mogło mu się przydarzyć. Oparł czoło o framugę drzwi, przeklinając się w duchu za to, że zwalił jej się na głowę.
Miała rację- to nie były tylko zgubione klucze, ale i zgubiona nadzieja, zgubiona radość życia, zgubione szanse na lepszą przyszłość. Najwyraźniej Anthony nie miał szczęścia w trzymaniu pewnych dóbr blisko siebie, gdyż lubiły one po prostu znikać raniąc przy tym (niefortunnie) nie tylko jego samego.
OdpowiedzUsuńCzuł na sobie przejęty wzrok dziewczyny, jednak starał się nie patrzeć w jej stronę. Już teraz odczuwał wyrzuty do samego siebie za to, że w ogóle tu przyszedł. Skylar nie powinna widzieć go w takim stanie. Co będzie jeśli zmieni do niego nastawienie? Jego wzrok sięgał za okno, gdzie niebo już jakiś czas temu zmieniło swoją barwę na czarną. Nie było dzisiaj gwiazd, jak tamtej nocy, kiedy Sky została u niego na noc.
Spojrzał na nią, kiedy położyła swoją dłoń na jego policzku i ponownie dostrzegł czerwone ślady, które powoli zanikały, zrównując się z kolorytem jej skóry.
-Co ci się stało? -zapytał, delikatnie przejeżdżając palcami po zaczerwienieniu i tym samym odsuwając ich od jego tematu.
[Yay, depresyjne wątki! Aż mi się ciężko odpisywało, bo chce mi się śmiać cały dzień. ]
- Zagoi się - Wolfie uśmiechnął się blado i wzruszył ramionami. Bliskie spotkanie z szafką? Nikt w to nie uwierzy, dopóki on sam nie nabierze przekonania. Może Sky miała rację - najlepiej będzie, jeśli w ogóle się nie przejmie pytaniami i szeptami. Niech nawet obnosi się dumą i śmieje! Ludzie i tak będą gadać, aż znajdą inny obiekt zainteresowania.
OdpowiedzUsuń[No masakra, co to było^ :| Wybacz mi dzisiejsze wypociny, jestem chora.]
Gdy dotknęła palcami jego policzka, jego wargi rozwarły się nieznacznie, a oczy zwęziły odrobinę. Utknął bez ruchu, koncentrując wzrok na jasnych tęczówkach blondynki.
- N-nie - szept wyrwał się z jego ust. Skłamał. Bolało. Miał zawroty głowy, znowu. I wszystko działo się dziwnie szybko, a on jakby stracił panowanie. Powinien wybiec stąd, po prostu podziękować i zostawić dziewczynę samą. Przecież i tak zrani ją, prędzej czy później. Czy "prędzej" nie jest bezpieczniejszą opcją? Czy "prędzej" nie boli mniej? Nie będzie odkrywania tajemnic, nie będzie tworzenia nowych. Czas się wycofać, Wolfie.
- Chyba powinienem już iść - popatrzył w jej stronę, kiedy wchodziła do kuchni i naciągnął na siebie szary t-shirt. Cicha nadzieja, że Skylar go zatrzyma, że każe mu zostać... Wszystko było głupotą, za którą się winił. Ten jeden raz sobie odpuści, już postanowione. Nie może psuć dziewczyn, które są czymś więcej, które są czymś ponad.
[PAAANIE, OOOSZCZĘDŹ.]
[Serio? Dla mnie właściwie bez różnicy. Ważne Z KIM, a nie jakie, o! :D ]
OdpowiedzUsuńTurner wiedział, że tymi słowami po prostu go zbywa. Uznając, że dalsze prowadzenie tego wątku będzie bezcelowe, bo uparta Skylar i tak nie powie mu zbyt wiele, zabrał swoją dłoń i uśmiechnął się pokrzepiająco, co zapewne nie wyglądało zbyt dobrze, kiedy był w stanie nietrzeźwości. Ale przynajmniej się starał. Cały Tony.
-Nie chcę nadużywać twojej gościnności, aalee... -rozłożył bezradnie ręce i zrobił maślane oczy, co pewnie także nie wyszło zbyt dobrze.
-Zgubiłem klucze. -powtórzył cicho, żeby nie było słychać, że jego głos może w każdej chwili się złamać. Za tymi słowami kryło się znacznie więcej, niż chciałby pokazać. Czasem żałował, że nie jest mistrzem mówienia półprawdy, jak Sky. Z niego można było czytać jak z otwartej księgi- kiedy coś było nie tak, każdy to widział. W tej chwili przeklinał się w myślach za to, że nie napił się tak bardzo, że po prostu zasnąłby gdzieś na skraju jednej z bocznych ulic, a z rana zapewne bez portfela wróciłby do domu kompletnie nie pamiętając tego dnia. A ma dopiero dwadzieścia trzy lata. To nie jest nawet połowa jego życia (chyba, że ci z góry zechcą się go pozbyć). Co to oznacza? To, że przez najbliższe czterdzieści parę lat, w dzień jego urodzin będzie staczał się coraz bardziej.
[Odpisuj, kiedy tylko chcesz. Doskonale rozumiem weno(i-ochoto)braki ;D]
OdpowiedzUsuńKate dużo by dała za to, by wszystko było "po staremu". By wciąż była radosną i bardzo optymistyczną szaloną istotką, która biega sobie beztrosko po Central Parku. A jeśli to było niemożliwe, to chociaż żeby Ethan nigdy nie wyjeżdżał do Japonii i nie miał dziecka z jakąś Japonką. Bo wtedy byłaby choć odrobinę weselsza.
- Ale skrzypce brzmią akurat bardzo ładnie - powiedziała nieco niepewnie.
Nie wiedziała, na co może sobie pozwolić w tej rozmowie. Nie potrafiła już konwersować z ludźmi tak intuicyjnie jak kiedyś. Teraz musiała się choć chwilę zastanowić przed każdą wypowiedzią. Jakby dopiero uczyła się języka, a nie znała go od urodzenia.
Była doprawdy beznadziejna.
- Studiujesz w Art College? - zapytała po krótkiej chwili.
To było jedyne miejsce dla młodych i zdolnych artystów, które Kate kojarzyła. O, nawet więcej - sama tam kiedyś studiowała. Nieco ponad rok co prawda, ale jednak studiowała. To też się liczyło, prawda?
[To tak jak ja ;p]
Przykro ci, że się urodziłem? Te oto słowa chodziły mu po głowie, jednak nie miał ani odwagi, ani ochoty aby je wypowiadać. Miał jeszcze na tyle czyste myśli, żeby wiedzieć, że dziewczyna mogłaby to źle zrozumieć, a nie zależało mu zbytnio na tym, żeby zepsuć relację między nimi. Turner nie był dobrym przykładem osoby, która wie jak postępować z innymi ludźmi, więc cieszył się, że chociaż ze Skylar obchodził się ja powinien. Przynajmniej tak mu się wydawało.
OdpowiedzUsuń-Rozmiękczam cię? -powtórzył po niej, uznając to za komplement. -Więc może jesteś już na tyle miękka, żeby powiedzieć mi dlaczego twoje oczy łzawią przez cały dzień? -Turner ponownie podjął ten temat licząc jednak na to, że tym razem nie spławi go paroma słowami, w które chciałby uwierzyć. Dziewczyna musiała w końcu zrozumieć, że są na tym świecie osoby, dla których wiele znaczy i że Tony jest bez wątpienia jedną z nich.
Mimo tego, że twierdziła, że pocieszać nie umie to chłopakowi zrobiło się nieco lepiej. Sama świadomość tego, że może na kimś polegać i że kogoś obchodzi bardzo się dla niego liczyła. Teraz wiedział, że ich zaangażowanie w tę relację nie była jednostronna.
-To dużo zmienia. -dodał, wymuszając na swojej twarzy uśmiech i mając nadzieję, że wygląda wystarczająco przekonująco.
[Jeśli to co napisałam nie ma sensu- przepraszam. Po dwóch tygodniach chorowania jestem nieco... odmóżdżona :| ]
[ Wspaniały jest ten drugi pomysł. Naprawdę. Ale czy mogę Cię prosić, abyś zaczęła? Jakoś wena mnie nie lubi w tym tygodniu i kiedy w końcu zebrałam się na odpisy nic nie mogę z siebie wydusić... ;< ]
OdpowiedzUsuń[Już jesteśmy odmóżdżone, a dopiero pierwszy miesiąc minął! :< ]
OdpowiedzUsuńMimo tego, że Tony nienawidził siebie za to, że pewne osoby znaczyły dla niego dużo więcej niż on sam to chyba można było to zaliczyć do czegoś dobrego. W zasadzie osób takich nie było wiele, można było je policzyć na palcach jednej ręki, a zaliczały się do nich także członkowie jego "dawnej" rodziny. Jedną z takich osób była Sky- co prawda póki co nie musiał dla niej zbyt wiele poświęcać, ale zdaje się, że sama rozmowa była czymś, czego ona potrzebuje i co zdecydowanie jej się należy.
Widząc jej łzy, Turnera ogarnął smutek. Miał wrażenie, że to jego wina i w środku chciał siebie za to ukarać. Szybko jednak odłożył tę myśl gdzieś na bok i po prostu przygarnął dziewczynę do siebie. Objął ją swoimi ramionami a jej głowę położył na swoim torsie, mając nadzieję, że nie czuje zapachu alkoholu, który z pewnością jeszcze utrzymywał się na jego ubraniu. Pokiwał lekko głową, dając jej tym samym znać, że doskonale ją rozumie i wie co czuje. Sky nie była pewnie świadoma tego, jak bardzo Turner mógłby się z nią utożsamiać.
-Chcesz mi opowiedzieć jedną z tych historii? -zapytał cicho, dając jej wybór. Mogła o tym wszystkim nie mówić, ale niektórzy twierdzą, że rozmowa z innymi daje swego rodzaju oczyszczenie. Tony osobiście w to nie wierzył, ale skąd mógł wiedzieć? Nigdy nie spróbował. Swoje tajemnice ciągle zatrzymuje dla siebie.
[Bardzo dobrze wjechałaś na nastrój, a ja próbuję choć trochę się do tego dostosować, ale nie jestem w stanie zrozumieć dzisiaj własnych słów- więc sorey za to co wyszło XD ]
[Wybacz, że tak późno, ale coś niedobrego się ze mną dzieje i mam ochotę się pozbyć Wolfiego, czego bym chyba sobie nie wybaczyła -.-]
OdpowiedzUsuńPopołudnie.
To był jeden z tych dni, gdy Raphael był całkowicie czysty. Jego oczy wcale nie zdawały się tak podkrążone jak zwykle, a całe ciało jakby nabrało kolorów. Nie miał też za sobą nieprzespanej nocy i dopisywał mu całkiem niezły humor. Zrosty na przedramionach grzecznie zakrył rękawami koszuli i nawet włosy nie sterczały na wszystkie strony, tak jak miały w zwyczaju. Układało się dobrze. Układało się niepokojąco dobrze.
Szybko przemierzał korytarze, gdzieś z głową w chmurach, chcąc wymknąć się na zewnątrz. Niepotrzebne nikomu, teoretyczne zajęcia dopiero co miały się rozpocząć, ale on ani myślał o pojawieniu się na nich - potrzebował zaszyć się gdzieś pod drzewem, w spokoju spalić papierosa i pomyśleć, dopóki myślał optymistycznie.
Świeże powietrze po otwarciu drzwi zadziałało jak kubeł zimnej wody. Wolfie odetchnął głęboko kilka razy i zwolnił kroku, spokojnie schodząc po schodach. Wokoło było cicho, jakby świat zatrzymał się w czasie. Jedynym dźwiękiem, który słyszał, był regularny stukot ewidentnie damskich obcasów na chodniku niedaleko. Już wiedział, do kogo należą kroki. Wolfie zrzucił torbę z ramienia i usiadł na którymś ze schodków, czekając na konfrontację.
[Nie ogarniam, jeśli masz jakiś dobry pomysł, albo tragiczną historię w zanadrzu jak ostatnio, to wal śmiało :|]
[Hahah, to miało jakoś tak być, że on ją po prostu zauważył, ale dopiero się zorientowałam, że spieprzyłam xD Niech będzie, Wolfie z nadprzyrodzenie wyczuolym słuchem!
OdpowiedzUsuńSpoko, damy radę! :D
Szczerze mówiąc od całkowitego rozstania z blogami grupowymi powstrzymuje mnie tylko to, że prowadzę (lub tylko udaję) Wolfiego od czerwca, co jest moim rekordem życiowym chyba, no i wątek z tobą - jedyny, na jaki odpisuję w jakimś regularnym tempie :| Wszyscy autorzy, z którymi zaczynałam blogować odeszli po klęsce onetu lub jakoś w okolicach wakacji, a nowych chyba wcale nie przybywa ;/ Ja zaczynałam jakoś w pierwszej gimnazjum, więc gdzie dzisiejsi gimnazjaliści? xD Nie żebym była jakaś chętna na wątki z początkującymi, no aaaaleeee....]
Powoli odpalił papierosa i zaciągnął się mocno. Widok Sky był miły i kojący, taki też miał być uśmiech na ustach Raphaela, ale nie do końca mu wyszło.
Tak też z dziwnym-trochę-nieudanym-uśmiechu-grymasie na ustach grzecznie przywitał się z dziewczyną.
- Komplement? - spytał, a jego wyraz twarzy powrócił do normalnej, bijącej ironią formy. - Dziękuję. Myślałem, że to faceci są od komplementów.
Wolfie odłożył swoją torbę na bok, jakby sugerując dziewczynie, aby się dosiadła. Nawet nie myślał o tym, że może (prawdopodobnie) spieszy się na zajęcia. Był spokojny, był melancholijnie wolny.
- Palisz? - wyciągnął w jej stronę dłoń z papierosem.
[Witam :) Cóż, ciężko mi zgadywać, w końcu przewinęło się tam tyle postaci... W każdym razie miło, że ktoś mnie kojarzy. Co do wątku - obojętne mi to. Wiem, że niektórzy nie znoszą zaczynać od zera, ja natomiast nie mam nic przeciwko. Ale jeżeli masz jakiś ciekawy pomysł na powiązanko, to jestem chętny. Niestety mi nic sensownego nie uda się stworzyć po napisaniu dennej karty >.> A tak przy okazji, Twoja jest świetna.]
OdpowiedzUsuń[ "Nie znała zbyt wielu osobników (...)" Osobnikówosobnikówosobników. TAK BARDZO MI SIĘ TO KOJARZY Z PRZEKLĘTĄ BIOLOGIĄ. Sorry, chyba już skrzywienie "zawodowe" mnie złapało :< ]
OdpowiedzUsuńSłuchał uważnie każdego jej słowa, starając się wszystko dobrze zrozumieć i od razu poukładać sobie w głowie. Mimo tego, że Sky mówiła cichym głosem, to słychać ją było wyraźnie przez zalegającą w pokoju ciszę. Dziewczyna nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bardzo Tony mógł utożsamiać się z jej sytuacją. Co prawda, ona miała dużo gorzej, gdyż matki w ogóle nie poznała, a ojciec jej nie akceptował, ale za to ich wspólną sprawą było to, że teraz zostali sami. Bez rodziny.
-Wiesz, myślę, że gdyby twoja matka teraz żyła to byłaby z ciebie dumna. -powiedział, nie patrząc na nią tylko skupiając się na swoich dłoniach. -Wyrosłaś na piękną, inteligentną i jeszcze dodatkowo utalentowaną kobietę. Nie wątpię w to, że w grze na skrzypcach dorównujesz matce. Twój ojciec pewnie nie zdaje sobie sprawy z tego, ile stracił.
Słowa przez niego wypowiedziane były stuprocentowo szczere. Zdawał sobie sprawę z tego, że parę powiedzianych głośno zdań nie zmieni tego, co czuje dziewczyna, ale miał nadzieję, że przemyśli to wszystko. Ludzie często uciekają od mówienia, czy nawet myślenia o sprawach, które są drażniące, a podobno takie ułożenie wszystkiego w głowie jest pomocne. Niestety w tej kwestii Turner nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Czasem wydawało mu się, że miał w sobie wewnętrzną blokadę, która zwyczajnie uniemożliwiała mu mówienie o pewnych wydarzeniach z przeszłości.
[Lubię, jak się dzieją rzeczy :> Tylko nie lubię, kiedy dzieje się coś fajnego a ja akurat jestem w takim stanie, że ciężko odpisywać :< ]
[Zmartwię Cię, mogę to uczynić :> Tyle że potrzebne mi miejsce/okoliczności. Nie chciałbym przesadzić z oryginalnością ani prowadzić nudnego, oklepanego wątku, bo nie lubię pisać na siłę, więc może po prostu coś zaproponuję, a Ty napiszesz, co o tym myślisz. Mogliby się spotkać np. gdzieś w Central Parku. Ethan karmiłby kaczki, albo Twoja postać mogłaby to robić. A potem tak jakoś by się zakręciło, zagadało, rozumiesz. Albo... no nie wiem, może w jakimś odludnym miejscu? Cmentarz, pusta sala w teatrze, kinie, cokolwiek. Wiem, że to nie jest szczyt oryginalności, ale lepsze pomysły uciekły ode mnie.]
OdpowiedzUsuń[I oby było tak jak najdłużej! Być może z czasem pojawi się choć kilku nowych autorów, bo jakoś maaaaaaaaaało ich strasznie, chyba szczególnie dziewczyn, skoro prowadzę tylko dwa wątki :|]
OdpowiedzUsuńStrzepnął popiół i uśmiechnął się dość miło.
- Niech będzie - odparł.
Gdy zapanowała cisza, miał idealny moment do zapanowania nad własnymi myślami. Nie wykorzystał go jednak, nie potrafił. Masa uczuć, zwykłych ludzkich uczuć, wprost szalała w jego głowie. Odetchnął. Jego dłonie zadrżały. Zaciągnął się ostatni raz, i choć zostało jeszcze sporo do spalenia, ugasił papierosa butem. Nie miał w zwyczaju przejmować się niepalącymi w swoim otoczeniu, ale tym razem po prostu czuł, że posiada ten dziwny dług wdzięczności wobec Skylar i kto wie, może uda mu się spłacić go w drobnych rzeczach?
- Jeśli chodzi o tamtą noc... - zaczął, przerywając ciszę, i ledwo powstrzymał śmiech. To nie było dobre zdanie. - Wtedy, kiedy mnie przenocowałaś i... - niezdarnym ruchem wskazał swoje "podbite oko". - Nie powinienem do ciebie przychodzić. To mogło się skończyć inaczej. Źle - pokręcił głową, marszcząc brwi. - Wybacz. Następnym razem po prostu każ mi iść do domu. Wypadałoby chyba się jakoś odwdzięczyć, co? - spytał, wciąż utrzymując dość dziwny, kwaśny wyraz twarzy. Resztki człowieczeństwa, które odnajdywał w samym sobie, zadziwiały go. - Ale to nie teraz. Pewnie spieszysz się na zajęcia.
[To by było na tyle, jeśli chodzi o moje nieudolne odpisywanie :| Moja kreatywność przydzielona na dzień dzisiejszy kończy się w tym momencie, więc o kończeniu notki nie ma mowy w ogóle ;<]
[Oświecenie nie jest takie złe... Za to Romantyzm mnie kompletnie nie rusza. Eh! :< ]
OdpowiedzUsuńW pewnym momencie zachciało mu się śmiać, jednak powstrzymał ten wybuch. Musi mówić takie rzeczy? Bynajmniej, nie musiał. Mówił tak, bo tak uważał. Czasem jednak zdarzały mu się przebłyski geniuszu i wiedział, jak sprawić, żeby ktoś poczuł się lepiej. To zdumiewające, skąd brała się delikatność w mężczyźnie, który parę miesięcy temu był jeszcze na wojnie i w tak krótkim czasie, stracił tak wiele.
Nie przerywał ciszy. Nie chciał wypowiadać żadnych słów głównie po to, aby Sky sama dokończyła swój wywód i nie czuła się przez niego poganiania. Czasem potrzebna jest chwila spokoju, ukojenia, która sprzyja ułożeniu swoich głęboko zaszufladkowanych myśli.
Powoli zaczynał odczuwać wyrzuty sumienia przez to, że zwalił się jej na głowę. Pijany facet przychodzi w środku nocy do pokoju jednej z dziewczyn, jak to może wyglądać? Kątem oka zauważył zmartwienie w jej oczach i poczuł się z tym jeszcze gorzej. Chciał ją pocieszyć,a tymczasem narobił jej tylko więcej powodów do zmartwień.
-Alkohol pozwolił mi spojrzeć na dzisiejszy dzień inaczej. -stwierdził, próbując złapać jej wzrok. -Gdybym nie doprowadził się do stanu, w którym jestem, siedziałbym teraz w swoim mieszkaniu patrząc w jeden punkt. Ale nie musisz się o mnie martwić. Dopóki mnie wspierasz, nie wpadnę w błędne koło.
[Oj, nie wiem czy zdołam go upilnować:D Silny chłopak z niego! :> ]
Uśmiechnął się szeroko słysząc tylko jej głos już obawiał się, że dziewczyna się nie zjawi, a to spowodowało by tylko, że by się podłamał. Nie chciał lecieć do Dallas sam, i to jeszcze do miejsca, gdzie nie witano go zbyt chętnie...
OdpowiedzUsuń-Sky, juz myślałam, że się nie zjawisz, za chwilę mamy odlot, mam nadzieję, że zabrałaś wszystko, co ci będzie potrzebne?- zapytał jeszcze na wszelki wypadek. On sam często zapominał zabierać podstawowe rzeczy, na przykład szczoteczkę do zębów, pastę, albo bieliznę(ale to tylko w skrajnych przypadkach).
Zabrał torbę od dziewczyny i postawił na swojej.
-Za dziesięć minut mamy odprawę, chyba powinniśmy podejść do taśmy i oddać torby.
Solder
[sorki że tak słabo, ale ledwo żyję ;/ ]
[Niee, ten blog jest zbyt fajny, żeby zrobić pyk, jak mi się blog nudzi to wolę uśmiercić swoją postać w opowiadaniu, jeśli nie mam już pomysłów, to autorów z którymi pisałam informuję o tym że odchodzę, ale podaję gdzie można mnie spotkać więc luzik ;) ]
OdpowiedzUsuńZatkało go. No tak, nie codziennie się słyszy coś takiego więc przez długą chwilę obijało mu się to w uszach.
Zabrał dwie torby i podszedł do taśmy. Wszystko przeszło dobrze. Torby zostały zważone i zabrane na wózek, którym przewiozą je do samolotu, a oni zostali przekierowani w stronę odprawy wraz z biletami w ręce.
W samolocie szybko znaleźli swoje miejsca więc nie było tak źle, czekał ich tylko dwu godzinny lot do Dallas, a później trzydziestu minutowa jazda taxi.
Jak mówiła stiuardesa zapiął się pasem i uśmiechnął delikatnie do dziewczyny, dopiero po dość długim czasie się odzywając:
- Miło to słyszeć... znaczy to, ,,że niczego już nie potrzebujesz prócz mnie" miło być takim dodatkowym bagażem, powiem ci szczerze, że się nieco denerwuję powrotem do Dallas i na prawdę ucieszyłem się gdy cię usłyszałem. Przynajmniej wiem, że nie rzucasz słów na wiatr, a to już coś znaczy. Dziękuję- uśmiechnął się delikatnie.
Nie znosił ruszania samolotu więc wbił się plecami w fotel i odetchnął głęboko.
Solder
[ To ja proponuję ten obiecany wątek, tylko nie pamiętam, co tam takiego ustaliłyśmy ]
OdpowiedzUsuń[OMFGGGG, JUŻ CHCIAŁAM NA CIEBIE KRZYCZEĆ, ŻE MI NIE ODPISUJESZ, A TU PATRZĘ, ŻE MOJEGO KOMENTARZA BRAKUJE! No kurczę :< Przysięgam, że pamiętam jak go pisałam! :<]
OdpowiedzUsuńTeraz, kiedy Sky w końcu się przed nim otworzyła, pokazała swoją wrażliwość, Turner czuł się nieco winny. Cieszyło go to, że mu zaufała, ale uważał teraz, że i on powinien zdradzić jej swoją przeszłość. Jednak nie wiedział, czy jest gotów na zdradzenie jej całej historii... Rozdrapywanie mentalnych blizn, czy pokazanie jej tych prawdziwych, znajdujących się na jego skórze.
Kiedy zapadła ta cisza, Tony miał do wypowiedzenia miliony słów. "Mogę być twoją przytulanką na gorsze dni", "nie muszę mówić nic z tego, po prostu uświadamiam ci prawdę", "zaufaj mi", krążyło mu po głowie, jednak nie miał odwagi, żeby wypowiedzieć którąś z tych myśli. Czuł się z tym żałośnie. Jak żołnierzowi może zabraknąć odwagi? To niedopuszczalne.
-Cieszę się z tego, że mieszkasz tutaj, a nie z ojcem. -powiedział, zanim zdołał się zorientować, że zabrzmi to co najmniej nieodpowiednio. -Gdybyś mieszkała z nim być może nigdy być tu nie studiowała i byśmy się nie poznali. -pospieszył z wyjaśnieniem, unikając w tym samym momencie jej wzroku.
-I nie powinnaś się mną przejmować. Wytrzymałość żołnierza czyni mnie nieco odporniejszym na wszystko niż innych. Swoje widziałem, swoje przeżyłem. -westchnął, zdradziwszy jej małą część swojego dobrze skrywanego sekretu. Mówiąc to, poczuł małe ukłucie w sercu i jedyne na co miał nadzieję, to to, że nigdy nie pożałuje tej chwili.
[Wracając do tematu- lepsze Oświecenie niż Romantyzm :< Romantycy są głupiutcy. I nie wiem, czy upilnuję Turnera... Silny jest w końcu:D No i sorrryyyy za to, że dopiero dzisiaj odpisuję -_- ]
[Pisanie notki idzie mi mozolnie, a wątkowanie jeszcze gorzej. Źle się dzieje ;< A dedykacja kiedyś będzie, obiecuję! :D]
OdpowiedzUsuńCo mogło się stać? Poranek mógł przyjść za wcześnie. Poranek = głód.
- Nie powiem, że planuję następny raz. Po prostu się go spodziewam. Wiem, że nastąpi - wzruszył ramionami.
To nie jej sprawa? Tak. Tego się unika, o tym się nie mówi. Udaje się, że to się nie stało i bezskutecznie próbuje zapomnieć. Do tego się nie przyznaje. To robi złe wrażenie i momentalnie odrzuca. To szufladkuje i zamyka za kratami. To zakłada biały kaftan i związuje ręce. To nie jest jej sprawa? Tak. Być może... Być może on chciałby, aby jednak po części była.
- Jestem ci coś winien, Sky. Powinno to być miejsce na mojej kanapie, ale... - uśmiechnął się dziwnie beztrosko. - Chyba lepiej będzie, jeśli zaproponuję ci, abyś urwała się ze mną ze swoich zajęć, bo ja już to zrobiłem.
Turner ufał jej, jak nikomu innemu na tym świecie. Po prostu nie chciał mówić jej pewnych rzeczy, bo mogły stwarzać one dla niej zagrożenie i zwyczajnie nie chciał, żeby zmieniła o nim zdanie, które już sobie wyrobiła. Bał się, że mógłby ją stracić. Aż głupio mu było to powiedzieć, ale tak- Anthony miał słabość. I tą słabością była dziewczyna.
OdpowiedzUsuńNie zdziwiło go zaskoczenie wyczuwalne w głosie Sky. Żołnierze zazwyczaj kojarzą się z ogromnymi mięśniami, krótko zgolonymi włosami i bezlitosnym spojrzeniem. Nikt, kto spojrzałby na Tony'ego nie podejrzewałby, że jakiś czas temu zabijał ludzi w Afganistanie. Ale to jak wyglądał wiele mu ułatwiało na wojnie. Nazywali go Boomer'em nie bez powodu. Rozbrajał bomby jak mało kto, a poza tym świetnie strzelał ze snajperki. Do dzisiaj nie udało mu się pozbyć wszystkich znamion z tamtego okresu. I nie mowa tu tylko o bliznach, ale też o zamiłowaniu do strzelania.
Uśmiechnął się do siebie, kiedy Sky wypowiedziała ostatnie słowa. Czuł się poruszony całą sytuacją. Od długiego czasu zdany był tylko na siebie. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że dziewczyna czuje to co on sam.
Przygarnął ją jeszcze bliżej siebie, zmuszając aby ich spojrzenia skrzyżowały się. To co miał jej do powiedzenia wydawało mu się ważne i nie chciał już od niej uciekać wzrokiem.
-Masz rację. Dotykają mnie. -zrobił krótką pauzę, rozważając jak ubrać w słowa to co chciał powiedzieć. -Dlatego nie mogę ci powiedzieć wszystkiego. Nie chcę, żebyś musiała przeze mnie cierpieć.
Miał świadomość tego, że dziewczyna odbierze całą tę sytuację nieco inaczej, niż przedstawia się ona w rzeczywistości, ale wiedział też, że go zrozumie. Zaakceptuje takiego jakim jest.
[Chyba się pokuszę.. Co robisz?:D Ja to próbuję pisać reportaż z koncertu, na którym mnie nie było. Fuck logic. :|
I słuchaj odpisuję za każdym razem, kiedy widzę, że Ty mi odpisałaś! A teraz czekałam jakoś z pięć dni i sobie myślałam "eh, może nie ma czasssuuu..." i dzisiaj przyszło mi do głowy, że to może ja nawaliłam. No i wyszło jak wyszło :< Ale wchodzę bardzo często! :D ]
[O tak, natchnęłaś mnie. Mam nadzieję, że wątek będzie w porządku.]
OdpowiedzUsuńDeszcz uparcie walił w szyby, bębnił o parapety. Bywały chwile, że miał ochotę schować się gdzieś przed nim, żeby już nie słuchać irytującego odgłosu, odnaleźć wreszcie spokój, zapomnieć. Jednak tego dnia było mu najnormalniej w świecie wszystko jedno.
Siedział na podłodze z nogami podciągniętymi, tępo wpatrując się w jakiś punkt. Naprzeciw znajdowały się lustra. Na szczęście nikomu nie przyszło do głowy, żeby odwiedzać salę taneczną. No, prawie nikomu.
Zesztywniałe mięśnie, nogi, ręce, wszystko, co tylko mogło zesztywnieć dawało o sobie znać. Ból dość przeciętny, względnie doskwierający. Lodowaty wiatr muskał jego twarz, otwarte na oścież okno miarowo skrzypiało. Westchnął bezgłośnie i zamknął oczy.
Podejrzewał, że zaraz wpadnie tu ktoś odpowiedzialny za cały ten interes i wygłosi kazanie na temat obecności osób postronnych w budynku Art College. Cóż, nie jego wina, że ktoś nie zamknął drzwi. A skoro już były otwarte - skorzystał. Chociaż on tak by tego nie nazwał, korzyścią. Czuł ciarki na plecach, oglądając znajome miejsca. Gdzieś w kącie błąkał się cień kroków, gdzieś w lustrach odbijała się dawna zawziętość.
Ale to była przeszłość. Głęboki wdech.
Zaskoczyła go pewność wyczuwalna w jej głosie. Jak mogła mówić o tym z taką siłą i przekonaniem, skoro on sam nie był pewien tego, czy jej przypadkiem kiedyś nie skrzywdzi? Oczywiście, nie planował tego, aczkolwiek bywają różne sytuacje i czasem odsunięcie od siebie osoby, którą kochamy jest jedynym wyjściem.
OdpowiedzUsuńNakrył swoją ręką jej drobną dłoń, przez jakiś czas po prostu tak tkwiąc. Chwila ta przynosiła mu ukojenie i spokój, pozwalając jednocześnie milionom myśli przemykać przez jego głowę. Po tym wieczorze Turner zdecydowanie będzie miał wiele do przemyślenia.
Zdjął dłoń Sky ze swojego policzka i ucałował delikatnie jej palce, przymykając przy tym oczy.
-Nie będę cię okłamywał. Nie byłbym w stanie. -wyznał w końcu, nadal nie puszczając jej ręki. Jego głos był zachrypnięty, a nieco przymknięte oczy wyglądały na zmęczone. Jednak on nie czuł wyczerpania. Jego serce mocno biło, szczęśliwe, dzięki słowom dziewczyny.
Chyba nie musiał dodawać, że braku kłamstw i mydlenia oczu oczekuje także od niej. Powaga sytuacji mówiła sama za siebie. Spojrzał jej w oczy, próbując przewidzieć jej reakcję.
[Na religię? Ojezu, od kiedy zadają pracę na religię? Ja to współczuję. U siebie na religii byłam ostatni raz na początku września:x Motyw z kartkóweczkami i sprawdzianami dobrze znam<3 Jakby tego było mało to jeszcze zadają nam milion prac pisemnych, ale wolę je dużo bardziej niż matmę/fizę/chemię...EH. Szkoła w gruncie rzeczy nie jest taka zła, tylko ta nauka jest nieznośna!:D]
[Yay! <3 Coś tam bęęędzie z tą notką... kiedyś.]
OdpowiedzUsuń- Próbuję - powiedział pogodnie, jakby chodziło szybciej o naukę gotowania, niż temat tabu. - Ciągle próbuję. Ale to nie takie proste.
To banalnie proste.
Ale to nie jej sprawa. Musi uporać się z tym sam. Chciał uporać się z tym sam, ale czy chciał... czy po prostu chciał to zrobić? Dziecięca fascynacja wizją kolorowego życia bez trosk pociągała go, przyciągała go, kusiła go.
I może to nie jej sprawa, ale on chciałby się z kimś tym podzielić.
Wolfie, widząc szeroki uśmiech Skylar, odpowiedział tym samym.
- Idę - odparł, zbierając swoje rzeczy ze schodów, i lekkim truchtem dogonił dziewczynę. - Sprowadzam cię na złą drogę. Z czego konkretnie uciekasz?
[Przesadzasz. Niby co z nim nie tak?]
OdpowiedzUsuńMinęła długa chwila, zanim coś zmusiło go do otwarcia oczu i zwrócenia głowy w kierunku drzwi. Nie potrafił wyjaśnić, dlaczego nie spojrzał na przykład w stronę okna. Zawsze czuł na sobie czyjś wzrok. Jakiś niematerialny dotyk.
Tym razem patrzyła na niego drobna blondynka. Nie miał pojęcia, co mogła tu robić. Już zapomniał, jak to jest być studentem, szwendać się po budynku AC, odkrywać jego tajemnice. To wszystko zdawało się dziać tak dawno... Na jego twarzy widniało nieme pytanie i skrzętnie skrywane zakłopotanie. Czuł się dość nieswojo ze świadomością, że ktoś go obserwuje, chociaż nie był specjalnie zdziwiony. Sam uwielbiał gapić się na ludzi, ich uśmiechy, spojrzenia, uniesienia brwi. Kiedy nie wiedzieli, że ktoś patrzy byli tacy naturalni, nie próbowali wypaść jak najlepiej, byli po prostu sobą.
Wiedział, że powinien wstać, przywitać się, przedstawić, zapytać jak się niewiasta miewa i co tu robi, czy się nie zgubiła i... Powinien. A jednak nie mógł się przemóc do spontanicznego ruchu, uśmiechu. Siedział więc obolały, nadal gapiąc się na jasnowłosą. Zdawała się taka niewinna, spokojna, anielska wręcz. Jakby całe zło świata, gniew ludzi, ogólna nienawiść i niechęć jej nie dotyczyły. Ale prawdy na jej temat nie znał. Jeszcze?
Mimo wszystko nie chciał wyjść na niemiłego osobnika, który zabija wzrokiem. Uśmiechnął się więc blado, ledwo dostrzegalnie, ze zmęczeniem. Tak, był wykończony. Żadna pozytywna myśl nie przychodziła mu do głowy, żadna wesoła chwila, żaden radosny poranek. Nie teraz, nie podczas deszczu.
Widząc, jak wykonany przez niego ruch wpłynął na dziewczynę, poczuł się zmieszany. Nie był pewien czy chodzi o to, że jest pod wpływem alkoholu, czy też Sky nie chciała wdawać się z nim w żaden bliższy kontakt.
OdpowiedzUsuńNie zważając na to, czy znowu się od niego odsunie czy też nie, wstał, lekko się chwiejąc i przeszedł parę kroków, żeby znaleźć się tuż obok niej. Zdecydowanie położył dłonie na jej sylwetce, przyciągając ją nieco do siebie.
-Nie skrzywdzę cię. -powiedział, patrząc jej w oczy. Dał jej tym do zrozumienia, że nie zrobi niczego, na co ona nie miałaby ochoty. Wydawało mu się to oczywiste i miał nadzieję, że takie też jest dla dziewczyny, jednak uznał za stosowne poinformowanie jej o tym.
Głębia jej jasnych oczu była dla niego ukojeniem. Sprawiała, że stawał się spokojniejszy, ale też pewny siebie; dawała mu siłę. Jednocześnie był zaniepokojony faktem, że Sky stała mu się tak bliska i do końca jeszcze tego nie pojmował.
[No oczywiście, przecież religia najważniejsza do maturki! Ja to dzisiaj wchodzę na dziennik internetowy i patrzę, że 4 dostałam za sprawdzian z matmy, ale coś tu nie halo jest ._. Ja przecież typową humanistką jestem! nie w głowie mi 4 z matmy/chemii/fizy!:D Dzisiaj trochę wolniej odpisuję, ale to przez wenobrak :< ]
Chciał wierzyć w to, że mówi to tylko ze względu na to, że jest pijany. Poza tym, pijany Tony to całkowicie inny Tony. Turner pozwala wtedy wylać się swoim uczuciom, przez co następnego dnia jest kompletnie zażenowany i marzy o tym, aby cofnąć czas. Słowa Sky trochę go ocuciły. Cofnął się i wyciągnął rękę po swoją kurtkę, która przez cały ten czas zdążyła już pozbyć się ciepła jego ciała.
OdpowiedzUsuń-Powinienem wrócić do baru i sprawdzić, czy moje klucze tam są. -powiedział nagle, w międzyczasie wciągając kurtkę na drżące ramiona.
Wolał nie zostawać na noc u Skylar. To mogło się skończyć źle dla niego, dla niej, dla ich przyjaźni. W tym przebłysku świadomości starał się podjąć jak najbardziej rozsądne kroki. Chciał stamtąd wyjść, zanim straci kontakt z samym sobą i będzie za późno. Jednak coś go tam trzymało. Jakby nie był do końca pewien swojej decyzji. Czekał aż dziewczyna da mu jasny znak. Zwyczajne idź by wystarczyło. Wyszedłby wtedy, powłóczył po ciemnych zaułkach i może znalazł klucze do pustego mieszkania. Pozwoliłby chadzać swoim myślom z dala od jej pokoju.
[Nah, maturka w przyszłym roku, ale i tak dzień w dzień wszyscy nam o niej przypominają, dlatego tak mi się teraz przypomniało z tą religią:D
Wszystkie odpowiedzi dobre? Woah! Ja to nie wiedziałam, że to możliwe na fizie:D Bycie takim pół an pół może i nawet dobre jest. Przynajmniej radzisz sobie jakoś i w przedmiotach ścisłych i w humanach.
Chyba nieświadomie zabijam akcję :'| ]
Chciał protestować. Otworzył już usta w celu podania kolejnych argumentów, ale chwilę później mimo własnej woli je zamknął. Mógłby przysiąc, że Sky bez problemu mogła poczuć bicie jego serca, kiedy położyła dłoń na jego klatce piersiowej. Chwilę później zdjęła z niego kurtkę i posadziła na łóżku. Tym razem także nie był w stanie protestować. Kiedy wypowiedziała ostatnie słowa, poczuł się kompletnie bezsilny.
OdpowiedzUsuńMiał jej odmówić?
Miał po prostu wyjść?
Tak nie robią przyjaciele. Turner co prawda nie był pewien, czy to poważna prośba, czy po prostu próba przekonania go, żeby został, bo mógłby sobie coś zrobić, ale to podziałało. Chciał jasnej decyzji i dziewczyna mu ją zapewniła. Musiał zostać.
-Dziewczyno, co ty ze mną robisz? -pokręcił głową, próbując ukryć lekki uśmiech, który wpełzł na jego buzię.
Coś w sylwetce Sky kazało Tony'emu ją objąć. Otoczyć opieką. Zapewnić bezpieczeństwo. Tak też zrobił. Być może to tylko krótkotrwały efekt, ale cóż innego mógł zrobić z tej sytuacji? Zostań ze mną i widok jej czerwonych oczu, niemile drażniły jego podświadomość.
[Eh, z rana miałam tylko 20 minut wolnego, dlatego dopiero teraz odpisuję.
Oh, słodkie czasy gimbazy!<3 Ciesz się póki możesz:D Jeszcze pierwsza klasa lo nie jest taka zła, ale potem już jest ciężkoo (szczególnie z czasem).
A wiesz, ja z wyborem profilu miałam identyczny problem. Chemii nie znosiłam, za to lubiłam biologię/polski i bardzo dobrze radziłam sobie z językami z tym, że nie chciałam iść na niemiecki. W całym mieście znalazła się tylko jedna szkoła, która zaoferowała mi idealny profil- psychologiczny (polski, biologia rozszerzone, możliwość wybrania hiszpańskiego<3 +zajęcia z psychologii). Inną sprawą jest to, że teraz nienawidzę biologii :D ]
[Nie ma to jak notka autora prawie dłuższa niż sam wątek!:D]
UsuńTurner nie miałby nic przeciwko, gdyby dziewczyna się przed nim otworzyła do końca. Nie nazwałby jej słabą, gdyby powiedziała co jej leży na sercu. Nie nazwałby jej słabą, gdyby uroniła kilka łez. Nie nazwałby jej słabą nawet gdyby kompletnie się przed nim załamała. Byłby po prostu przy niej, mówiąc, że wszystko w końcu się ułoży, kiedyś będzie lepiej. Pocieszałby ją. A przynajmniej by próbował.
OdpowiedzUsuńZnał ją na tyle dobrze, iż wiedział, że jej aktualny uśmiech wcale nie oznacza tego, że jest wesoła. Domyślał się, że przywdziała go tylko dlatego, żeby nie zadręczać go więcej smętnym nastrojem.
Zmienił pozycję, chwytając ją zdecydowanie za ramiona i wyłapując wzrokiem jej spojrzenie. Pochylił się nieco, żeby zmniejszyć odległość między nimi, po czym powiedział:
-Proszę, bądź sobą przy mnie. -Wypowiedziane przez niego zdanie było tak proste, a jednocześnie tak skomplikowane. Zawierały znacznie więcej niż tylko parę słów.
-I tak, rozmiękczasz mnie. I będziesz to nadal robiła, kiedy przestaniesz udawać, że wszystko gra. Jestem tutaj dzisiaj tylko dla ciebie, jestem twoją przytulanką i możesz mi powiedzieć wszystko. -dodał, po części przywołując jej słowa sprzed kilkunastu minut.
[Koniec końców chemia nie jest taka złaaa........ (kogo ja oszukuję?)Będziesz się uczyła o jakichś karboksymetylocelulozach i innych cholerstwach:D Powodzenia z tym! Swoją drogą, już na rozszerzeniu z bio jest mnóstwo roboty, a co do chemii to już w ogóle. Nie wyobrażam sobie tego połączenia :o
Ja milion razy już opublikowałam komentarz przeznaczony dla Ciebie pod kartą Kate, więc się nie przejmuj:D Bywa!
]
[Dużo sie u mnie działo. A jak tam u Ciebie? To może ja coś zacznę i zobaczymy, jak to się rozwinie? Tak spontanicznie, hm? :)]
OdpowiedzUsuń[Doobra, jestem w miarę cierpliwa, więc dam radę ;p]
OdpowiedzUsuńChciałaby znów studiować. Znów chodzić do Art College, tańczyć i być beztroską osóbką z miliardem szalonych pomysłów na minutę. Ale tak nie było i musiała się z tym pogodzić. Już się przyzwyczaiła do swojego smutku i do tego, iż nie śmieje się już wcale. Nie podobało jej się to ani trochę, owszem, ale się do tego przyzwyczaiła. W końcu to nie pierwszy, nie drugi dzień...
- To rzuć to wszystko i jedź do Vegas. Jakiś czas temu sama zamierzałam to zrobić, ale... nie wyszło.
Psychiatra jej nie pozwolił, a do tego nie miała prawa jazdy ani wystarczająco pieniędzy, by to zrobić, bo wtedy jeszcze nie pracowała. A tak to by robiła jakieś głupie rzeczy na drugim końcu kraju i może byłaby trochę radośniejsza, choć nie miała takiej pewności.
- Ale nie zapominaj, że studiowanie to prawdopodobnie jeden z najlepszych etapów twojego życia. Już nigdy nie będziesz taka młoda i tak pełna energii.
Zaczynała gadać od rzeczy. I poniekąd mówić o sobie. To nie było dobre. Poza tym, brzmiała zbyt pesymistycznie. Nie podobało jej się to ani trochę, o nie.
[ Jasne, że zacznę. Jestem Ci to dłużny dobra duszo :P]
OdpowiedzUsuńSzedł przez zalany jesiennymi barwami park ze spuszczoną głową. Co on najlepszego zrobił. Jak mógł stracić kogoś tak ważnego dwa razy? Nie wiedział, ale nie potrafił sobie darować.
Krople deszczu zaczęły spadać z nieba. Z każdą chwilą co raz więcej ludzi znikało, a krople były co raz bardziej intensywniejsze. W końcu nie widział już ani żywej duszy. Usiadł na ławce, a mokre krople deszczu spływały po jego zamyślonej twarzy. Lubił deszcz, lubił ludzi, którzy uśmiechali się w deszczu, chociaż teraz w cale nie było mu do śmiechu. Uwielbiał moment, w którym krople odbijały się o ziemię wydając przy tym głuchy dźwięk spokoju i ciszy.
Położył się na niewielkim łóżku, ciągnąć przy tym Sky, tak, że teraz razem przebywali w tej pozycji, nadal w siebie wtuleni. Nie powiedział nic, kiedy zapytała czy mogliby po prostu pomilczeć. Uznał, że cisza będzie dla niej najlepszą odpowiedzią.
OdpowiedzUsuńMijały minuty, a błoga cisza, która sprzyjała przemyśleniom sprawiała, że Tony stał się śpiący. Poniósł się nieco, żeby ostatni raz spojrzeć na dziewczynę, jednak miała ona już zamknięte oczy, przez co pewien był, że także już zasnęła.
-Miałaś rację. -powiedział szeptem, prychając przy tym. -Straciłem znacznie więcej niż tylko klucze.. Całą rodzinę. Wszystkich.
Oparł głowę o miękką poduszkę, zamykając przy tym zmęczone oczy. Nie wiedział dlaczego to powiedział teraz, kiedy nie mogła go usłyszeć. To wszystko mijało się z celem, ale mogło być też swojego rodzaju przygotowaniem do prawdziwej rozmowy.
[biol-chem-fiz?! Że też takie cholerstwo istnieje... ._. A tak serio, to nie martw się jeszcze tym wszystkim. Masz jeszcze sporo czasu i tak naprawdę to od wyniku testu gimnazjalnego sporo zależy ;) Noo i jak coś to zawsze można się przenieść.
Żeby nie było, że Tony ma taką słabą głowę, to niech pamięta chociaż urywki:D Chociaż tego najważniejszego może nie pamiętać, żeby nie było tak nudno. Ogólnie ogarnęłam Twoją koncepcję, ale i tak wiem, że pewnie trochę inaczej wszystko wyjdzie:D Jak zawsze. Wszystko wyjdzie w trakcie wątku, a póki co zostawiam Cię jeszcze z tym czymś^ . ]
Mimo ogromnego zmęczenia i senności, Turner nie poddał się objęciom Morfeusza jeszcze przez długi czas. Uniemożliwiały mu to pijackie zawroty głowy, których w jego stanie uniknąć się nie dało. Mimo tego, że leżał nieruchomo to wydawało mu się, że wszystko wokół niego krąży, przez co odczuwał nudności, niemal jak po chorobie lokomocyjnej. Zdławił je jednak w sobie i nad ranem zasnął.
OdpowiedzUsuńKilka godzin później jego organizm wybudził się z niespokojnego snu. Ostatnie co pamiętał Turner to to, że wszedł do baru, jednak to co robił potem kompletnie mu umknęło. Bał się otworzyć oczy. Nie słyszał przejeżdżających aut i nie było mu zimno, więc potrafił już ocenić, że nie leży bezradnie na ulicy. Chwilę później poczuł ciepło czyjegoś ciała obok siebie. Ciekawiło go, do której dziewczyny trafił tym razem.
Zdecydował się otworzyć przekrwione oczy. Pierwsze co napotkały na swojej drodze to delikatna twarz Sky. Mimo tego, że nie był pewien czy coś między nimi zaszło, to poczuł błogi spokój. Wiedział już, że skoro trafił do niej, to pewnie nie stało się nic złego, nie popełnił żadnego głupstwa.
-Dzień dobry. -wykrztusił zachrypniętym głosem. Dopiero teraz poczuł przeraźliwy ból głowy i powracające zawroty. I to uczucie pustki. Jakby wczoraj wydarzyło się coś znacznie więcej niż tylko normalna rozmowa. Momentalnie błogi spokój zniknął, a jego twarz na powrót zrobiła się spięta.
Nie chciał, żeby Sky oglądała go w takim stanie. Wyniszczonego, z przekrwionymi oczami, podkrążonymi fioletowymi śladami nieprzespanej nocy i z nienaturalnie bladą cerą. Ale skoro jakoś tutaj trafił, to nietrudno było się domyślić, że widziała go w gorszym stanie.
[Wiem, wiem. Pamiętam jeszcze jak to było. Ja sama zmieniałam zdanie milion razy na dzień:D
Ponarzekałabym na to co napisałam wyżej, ale skoro to Twoja rola w naszym duecie, to zostawiam to Tobie<3
Ugh, te weekendy mijają tak szybko. :< ]
Odwrócił wzrok w kierunku luster, przyglądając się w zamyśleniu jej odbiciu. Istotnie, zachowywała się, jakby rozmowa z nim była zakazana. Uśmiechnął się pod nosem. Dawno nie spotkał nikogo nieśmiałego. Powoli nawet zaczynał wątpić w istnienie takich osób. Przecież żył w czasach, kiedy kobiety były otwarte i wyzwolone, zresztą podobnie jak mężczyźni.
OdpowiedzUsuń- Nie przeszkadzasz - odpowiedział powoli, nieco zachrypniętym głosem. W gardle zaschło mu już chwilę temu. Odchrząknął cicho, po czym poderwał się na równe nogi. Szybkie wstawanie było kiepskim pomysłem. Na szczęście wystąpił tylko drobny zawrót głowy. Zamrugał kilkakrotnie, przywołując się do porządku. Dzisiaj wyjątkowo nie był przystosowany do czynności innej niż siedzenie i gapienie się w ściany. Podszedł do okna i zamknął je. Ponownie odwrócił się w jej kierunku, ale nie zbliżył się, jakby większy dystans zapewniał mu bezpieczeństwo.
- Jesteś studentką - zauważył bez przekonania. - Studiujesz taniec?
Chyba po cichu liczył na to, że dziewczyna obwieści mu, iż chce poćwiczyć kroki nowej choreografii, a on w tym czasie cichutko się ulotni, bez zadawania zbędnych pytań.
Jego mięśnie napięły się jeszcze bardziej kiedy to usłyszał. No jak można coś takiego gadać, to jest najbardziej przerażająca część lotu!(dla niego w każdym razie) Żołądek mu do góry podchodził i miał wrażenie, że wyrzyga go razem z płucami.
OdpowiedzUsuńKiedy samolot był już na odpowiedniej wysokości odetchnął z ulgą.
-Liczę na to, że spędzimy ten czas tak, żeby został nam w pamięci na bardzo długi czas- uśmiechnął się delikatnie. Oczy mu się rozjaśniły. Dopiero teraz miał pewność, że nie jest sam i będą mu zazdrościć. Nie jedna dziewczyna z texasu chciałaby tak wyglądać. On mógł to nawet potwierdzić na piśmie od kilku z takich.
-Wiesz może zrobię się dziwny, ale nie przeraź się kiedy moja mamuśka zacznie cię obskakiwać jak własną córkę i tulić do swojej piersi- dodał po chwili ze delikatnym rozbawieniem.
Solder
[Nie zamierzam, z resztą fajnie się wątek układa tylko blog umiera, a jest zajebista konwencja...
Poza tym, nie tylko tutaj egzystuję, ale gdzie indziej to pod innymi facjatami niestety ;P ]
Widząc jak ściszyła głos patrząc na siedzącą nieopodal babcię uśmiechnął się promiennie. Nie przeszkadzało mu, że ktoś słucham, może lubi?
OdpowiedzUsuń-Dobrze, nie pozwolę, aby moja mamuśka cię obściskała- no cóż, dziewczyna również miała poczucie humoru a to sobie cenił.
Spojrzał w stronę starszej kobiety i uśmiechnął się do niej promiennie.
-Może pani w czymś pomóc? Czy coś się stało?- zagadnął ją. Nie lubił kiedy ktoś robił za elfie ucho, ale nigdy nie rzucał w ich stronę mięsem. Wolał się upewnić wszystkiego łagodnie pytając, nie raz mu się za "rzucanie" oberwało. A przed przyjazdem do domu nowych siniaków nie chciał mieć.
Dopowiedziałby coś, ale wolał zostawić to dla siebie. Jeszcze torebką oberwie i co? Będzie miał wielkiego guza i staruszkę na karku.
OdpowiedzUsuń-Dziękuję, ale tego całusa mogłaś zostawić na kiedy indziej, z resztą, może mi się kiedyś uda zdobić twoje usta, co? Jak na razie to wygrywa mój polik, czuję się o niego zazdrosny- powiedział niczym Drag Queen grający w teatrze.
-Szczerze mówiąc to ta młoda pani ma okno obok siebie, nie wiem czy jesteśmy tacy piękni, czy coś mi gdzieś wyskoczyło- skrzywił się. Właśnie przypomniał sobie swój wizerunek sprzed kilku lat. Grubiutki z aparatem i wielkim pryszczem na czole.
[Ja to doskonale rozumiem. sama ciągle mam jakiś sprawdzian i cały czas przed książkami ślęczę :/
3gim. ]
Pokiwał głową ze zrozumieniem, chociaż nie chciało mu się wierzyć, że ta drobna istotka nie zajmuje się tańcem. Wyglądała jak stereotypowa baletnica. Stereotypowa, bo większość tych prawdziwych była wredna, wyrachowana i dochodziła do celu po trupach. Ale przecież o tym się nie mówi. Zwłaszcza w towarzystwie nadzianych rodziców jednej z takich studentek. Przecież tak pięknie się uśmiecha! Czyż nasz aniołek nie jest cudowny? Cóż to za szczęście dla szkoły, że gości się tu taki talent!
OdpowiedzUsuńWłaściwie skrzypce też do niej pasowały, może nawet bardziej. Próbował sobie przypomnieć, kiedy ostatnio słyszał muzykę graną na tym instrumencie. Nie potrafił, a przecież kiedyś tak bardzo ja lubił.
Jego niechęć nie była spowodowana obecnością dziewczyny, a ogólnym bezsensem wszystkie co robił. Dlaczego każda droga prowadziła do... no właśnie, dokąd? Nigdzie nie potrafił dotrzeć. Kiedy poradził sobie z jednym problemem, na jego miejscu pojawiał się tuzin innych. Nie miał już sił zaczynać od nowa tej samej walki.
Słowa dziewczyny wyrwały go z zamyślenia. Zdecydowanie za mało uwagi skupiał na świecie rzeczywistym. Blady uśmiech znowu pojawił się na jego twarzy.
- Nie mogę ci niczego zabronić. Zostań, jeżeli chcesz, ale nie jestem najlepszym kompanem do prowadzenia dyskusji - skrzywił się nieznacznie. Zainteresowała go ta dziewczyna, musiał przyznać. - Jak ci na imię?
Nie tylko ją wyobraźnie potrafiła wykończyć. On sam nie znosił gdy cały czas błąkały mu się w głowie różne wyobrażenia, ale teraz jakoś tak nie było. Wiedział, że jeśli coś ma się stać to z pewnością się stanie, ale na pewno nie będzie tego przyspieszać, w końcu lepiej zostawić to na później, uczucia się z czasem umacniają- jak to mówiła jego matka.
OdpowiedzUsuń-Tak z pewnością, jesteś tak olśniewająca, że twój blask powoli zaczyna mnie oślepiać- zmierzwił jej włosy. Miała ładne, blond włosy, delikatne, ale grube w dotyku. Ich zapach był mu znany, ale na razie nie potrafił jego sprecyzować.
[High Five! Nie no, ja mam czasem ochotę użyć tasaka na mojej nauczycielce niemieckiego @@"]
Wolfie uśmiechnął się ciepło.
OdpowiedzUsuń- Ah, więc muzyka - mruknął, przeciągając samogłoski. - Nawet nie miałem okazji zapytać, co studiujesz.
I gdy tak spokojnie szli bez celu, on wpadł na pewien pomysł.
- Chodź, pokażę ci coś - bez zbędnych oporów złapał Sky za rękę, ciągnąc ją w stronę parkingu. Musieli dotrzeć do Chinatown.
[MASAKRA, CO TO MA BYĆ.]
Może tam będzie łatwiej zacząć? Otworzyć się. Podzielić się. Mówić o wszystkim, mówić o niczym. Bez strachu, bez obawy przed odrzuceniem, z ufnością i spokojem. Czy był do tego zdolny? Czy było go na to stać? Nie dowie się, dopóki nie spróbuje.
-No a jak, widzisz jaki skarb z ciebie! Tylko błogosławić i dziękować, że można patrzeć- uśmiechnął się wesoło.
OdpowiedzUsuńSpędzanie z nią kolejnych pięćdziesięciu minut było takie samo. Cały czas się śmiali, jedli orzechy z samolotu i zabijali czas. Nigdy nie spodziewał się, że otworzy się tak i będzie się tak świetnie przy tym bawił! Chyba będzie musiał robić to częściej.
Wysiadając z samolotu pozabierał wszystko z bagażu podręcznego. Dodatkowo zabrał walizki no i psa w klatce i od razu z dziewczyną ruszył w poszukiwaniu taksówki.
-Mam nadzieję, że Dallas ci się spodoba- uśmiechnął się nikle chowając walizki do bagażnika taksówki.
Widział, że próbowała zachowywać się normalnie, ale znał ją na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że jej to nie wychodzi. Pustka w głowie i zero podejrzeń co do tego, co mogłoby być przyczyną takiej reakcji z jej strony. Tony'emu cisnęły się na usta miliony pytań, ale mimo tego siedział cicho. Dlaczego nie dawał ujścia swojej ciekawości, emocjom? Bał się. Bał się tego, co mógłby od niej usłyszeć. Bał się tego, że poprzedniej nocy wszystko zrujnował.
OdpowiedzUsuńPrzeszedł do pozycji siedzącej, obserwując spięte ruchy dziewczyny.
-Nie wiem jak tu trafiłem, ale dzięki, że mnie przenocowałaś. -powiedział w końcu sucho, ignorując przy tym uwagę Sky o jego wyglądzie.
Podniósł się w końcu z łóżka, próbując zlokalizować położenie swojej kurtki i reszty rzeczy, które musiały znajdować się gdzieś w tym pokoju. Chciał jak najszybciej znaleźć się w swoim mieszkaniu, gdzie spokojnie by przemyślał całą sytuację i może coś sobie przypomniał. Czuł, że teraz naciskając na dziewczynę pogorszy tylko ich napięty kontakt. Turnerem miotały emocje. Czuł się zmieszany, przygaszony i zagubiony.
[Z rysunkiem to do autorki Wolfiego, ona ma talent! Ja się do ołówka nie dotykam:D Z tego co pamiętam, to miałam tylko jeden rok plastykę i jakoś to przeżyłam. Dla mnie to muzyka była utrapieniem! Nie dość, że nie umiem rysować to jeszcze głos mam marny :'< ]
Niektórzy ludzie byli jak niewielkie, delikatne kociaki. Po prostu miało się ochotę do nich podejść, pogłaskać, usłyszeć jak mruczą. Sprawiali wrażenie tak wrażliwych, a zarazem beztroskich, swobodnych i uroczych. Każdy drobny gest, słowo, to wszystko było przesycone jakimś czarem. Nie można było przejść obojętnie. W jego mniemaniu Sky do takich osób z pewnością należała.
OdpowiedzUsuńRównież usiadł na parapecie. Kontrastowali ze sobą. Jego ponury wyraz twarzy i jej łagodny uśmiech, nie przestawał zadawać sobie pytania, dlaczego chciała przebywać w takim towarzystwie. Deszcz, szare niebo, miarowy szum, ten senny i przybijający nastrój, w takich momentach powinno się szukać słońca, kogoś z promiennym uśmiechem, o miękkim głosie i lekkim usposobieniu.
- Ethan - odparł bez zbędnych ceregieli, spoglądając na nią ukradkiem. Złapał się na tym, że faktycznie chciał jej dotknąć, pogłaskać jak kota, ale nie było w tym żadnych podtekstów, po prostu był ciekaw, jakby zareagowała. Przeniósł wzrok na krajobraz za oknem. - Dlaczego przyszłaś tutaj?
Ten element układanki dziwnie mu nie pasował. Zazwyczaj chodziło się do sali związanej ze swoimi zainteresowaniami, a ona sama przyznała, że taniec nie jest jej dobrą stroną. Nie byłoby to takie dziwnie, gdyby grała muzyka, ale nic z tych rzeczy, nie tańczył, nawet nie mógł o tym spokojnie pomyśleć.
Ach, klucze. Coś mu przeskoczyło w głowie, sprawiając, że przypomniał sobie parę szczegółów. Chciał po nie wrócić do baru, ale dziewczyna go zatrzymała. Co było dalej? W tym momencie jeszcze tego nie wiedział, ale spodziewał się, że za jakiś czas przypomni sobie także o tym.
OdpowiedzUsuńPokiwał lekko głową i wsadził ręce do kieszeni. To był jego stały gest. Robił tak zawsze, kiedy nie wiedział jak się zachować. Dokładnie jak w tej chwili. Widać dziewczyna także straciła swoją pewność siebie i poczucie beztroski i była to ewidentnie wina Turnera. Oczywiście poczuł się winny, co tylko dodatkowo go przygnębiło. Postanowił zostawić dziewczynę samą i pozwolić jej przemyśleć wszystko co się wczoraj wydarzyło. Cokolwiek by to było.
Narzucił kurtkę na przygarbione w tym momencie ramiona. Była odwrócona do niego tyłem. Nie chciała na niego patrzeć? Zrobił krok w jej stronę i wyciągnął w rękę prawie dotykając jej ramienia. Prawie. Cofnął rękę, kiedy ogarnęła go fala wątpliwości.
-Sky...- wyrwało mu się. Zmarszczył brwi w wyrazie skupienia. -Przepraszam. -powiedział w końcu, gdyż było to jedyne co mu przyszło na myśl. Skierował się ponownie w stronę drzwi, a mała część jego ciała i duszy miała nadzieję, że dziewczyna go zatrzyma i powie, że wszystko jest w porządku. Że to wszystko to tylko okrutny żart.
[To tak tematycznie:
https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.net/hphotos-ak-prn1/538767_10150749909252669_483266696_n.jpg :D
Zawsze możesz nabazgrać byle co i kiedy ktoś powie, że Twoja praca jest brzydka to możesz oskarżyć tę osobę o to, że nie wie co to sztuka ;> Zawsze jakieś rozwiązanie! ]
- Jeśli lubisz to, co robisz, wszystko jest na swoim miejscu. Robisz to, co powinnaś robić - odparł. - Jak ja. - uśmiechnął się, ale raczej przypominało to dziwny grymas, bo w międzyczasie skrzywił się lekko.
OdpowiedzUsuńTak: tańczył, bo była to jego pasja, i sprzedawał narkotyki, bo... No właśnie. Bo lubił. Jak z wódką - problemy zaczynają się dopiero wtedy, gdy zaczyna ci smakować.
- Mam zepsuć całą niespodziankę - spytał, unosząc brwi w geście zdziwienia. Dziś towarzyszył mu niepokojąco dobry humor, tak niespotykany w jego dzikim usposobieniu. Jakby coś ukrywał, jakby udawał, nie był sobą. Może nigdy nie był sobą? - Nie ma mowy.
Na parkingu stał czarny motocykl Wolfiego - niezawodny środek transportu. Podał dziewczynie kask, samemu siadając na przodzie.
- Poradzisz sobie? - zapytał troskliwie, mając na myśli założenie kasku.
Pokiwał powoli głową, kiedy mówiła o tancerzach. Właściwie wszystko brało się z tego, że tancerz był najbardziej narażony na ból. Skrzypaczkę mogły boleć palce, ale w końcu przyzwyczajała się do tego, natomiast tancerz mógł zrobić sobie krzywdę w każdym momencie. Ponadto wylewali oni hektolitry potu, co kojarzyło się z ciężką pracą. Dlatego zajęcia związane z wysiłkiem fizycznym często były opisywane jako najbardziej wymagające, chociaż on był głęboko przekonany, że fotograf czy reżyser poświęcają się niemniej, tylko w trochę inny sposób. Wbrew pozorom ciężko było stworzyć coś oryginalnego, niesamowitego, zaskakującego i niebanalnego.
OdpowiedzUsuńOdwzajemnił jej spojrzenie, chociaż nie było ono tak intensywne. Kąciki ust mimowolnie drgnęły ku górze. Nie wiedział czemu, ale czuł się dziwnie staro w jej towarzystwie. Jakby dzieliło ich przynajmniej dwadzieścia lat.
- To kobieca intuicja, czy może wszystko mam wypisane na twarzy? - roześmiał się ochryple. Oczywiście, mógł wymyślić tonę kłamstw, przecież prawdopodobnie widział Sky po raz pierwszy i ostatni w życiu, ale to nie miało najmniejszego sensu. Jakby mało było łgarzy na tym świecie. Prawda nie była wygodna, jak zawsze. - Kiedyś tańczyłem, studiowałem tu. Ale teraz już nie. Nie uczę się, nie tańczę. Wpadłem przypadkiem.
Ostatnie zdanie wypowiedział już bez cienia uśmiechu. Przypadek to z pewnością nie był. Przyłapał się na tym, że nie potrafił znaleźć innej odpowiedzi na to pytanie, bo sam nie wiedział, dlaczego tu przyszedł.
[ Przepraszam od razu, że długo nie odpisywałem, nie mogłem się zebrać...]
OdpowiedzUsuńDokładnie wsłuchiwał się w deszcz, który idealnie współgrał z chłodnym wiatrem tworząc piękną melodię. Ludzi było co raz mniej, właściwie widział tylko przechodniów, którzy co rusz klęli pod nosem na panującą pogodę. Szkoda mu ich było, nie potrafili docenić sztuki, która była w okół nich. Niektórzy z nich pseudoartyści z Nowego Jorku, chodzili na wystawy awangardowych, sławnych artystów w swoim mniemaniu byli nie wiadomo jakimi krytykami sztuki, a większość z nich dostrzegała nie sztukę tylko nazwisko i liczbę zer na metce. Nie umieli dostrzec tego co było za darmo, tego co było prawdziwe i na swój sposób piękne. Po chwili zorientował się, że kroki, które przybliżały się w jego stronę ucichły, a on usłyszał plusk kałuży, jak gdyby ktoś się go przestraszył. Obrócił głowę i ujrzał... Skylar. Zerwał się na równe nogi i spojrzał jej prosto w oczy.
- Nie uciekaj. - powiedział na wstępie, bo wiedział, że Skylar ucieka od problemów. - Posłuchaj mnie, nawet jakby miał być to ostatni raz. - zaczął, był wyjątkowo spokojny i... przygotowany. Choć w większości (praktycznie zawsze) wszystko robił spontanicznie, to teraz w drodze wyjątku był przygotowany. Milion razy powtarzał sobie w głowie co ma jej powiedzieć i tym razem zdecydował się na prawdę. - Przepraszam za to wszystko. Nie wiem co się ze mną działo. Tak na prawdę, dopiero teraz to zrozumiałem, ale to co kiedyś do Ciebie czułem to historia. Tego już nie ma. Przepraszam, że mąciłem Ci w głowie Sky... Może to też dlatego, że tęsknie za naszą przyjaźnią. - jego słowa przybrały takiej postaci, jaką miały mieć w jego zamierzeniach, czyli w sumie znów poszedł na spontaniczność. Uśmiechnął się mimowolnie, bo czuł się dobrze, że to z siebie wyrzucił, choć wiedział, że to pewnie było nietaktowne i złe, jak prawie wszystko co mówił. Tęsknił za Skylar, która potrafiła z nim spędzać czas nawet jeżeli był największym dupkiem na świecie.
[Z góry przepraszam, ale ostatnio nie mam weny i słabizny mi wychodzą ._.]
Poczuł ulgę, iskierkę ciepła, kiedy usłyszał, że wina nie leży po jego stronie. Jednak iskra ta szybko zgasła, kiedy jego uszu doszła informacja, iż Sky obwinia o wszystko siebie. Skoro nic złego się nie wydarzyło to czym spowodowany był smutek, wiszący nad nimi w powietrzu? Czyżby stwierdzenie, że słowa zbliżają ludzi było błędne? Może teraz nastała pora na chwilę ciszy?
OdpowiedzUsuńTurner cofnął rękę. Nie dotykała ona już klamki, a dłoni Sky. Nie było w tym geście nic romantycznego. Tony próbował jakoś wesprzeć dziewczynę, przejąć część jej winy i uwolnić ją od bólu, zachować się jak przyjaciel. Wymusił nawet na swojej twarzy uśmiech, który ku jego zdziwieniu wyszedł dosyć naturalnie, wesoło.
-Chyba znasz mnie na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że nie pozwolę ci na obwinianie siebie o coś... czego nawet nie pamiętam. -powiedział w końcu, przerywając ciszę. Brzmiał na nieco zawstydzonego i tak też się czuł. Skoro wczorajszy wieczór tyle zmienił, to jak on mógł go nie pamiętać? W środku ubolewał i miał szczerą nadzieję, że z biegiem czasu przypomni sobie chociaż niektóre ze słów, które wczoraj padły.
["50 shades of...black"? Ha, czarny niedostatecznie czarny. Szczerze współczuję. Luuuziiikkk, to niby dopiero październik, ale ten rok minie szybciej niż myślisz, więc nie masz czym się martwić. Koniec Twoich cierpień bliża się dużymi krokami. Ale spoko, później będzie gorzej! :* ]
Wsiadł obok niej i od razu uchylił okno. Nie znosił gdy w samochodzie robiło się duszno i nadmiernie gorąco, a o tej porze w texasie było strasznie.
OdpowiedzUsuńNa jej słowa od razu się zaśmiał.
-Kochana, mogę ci to zagwarantować- uśmiechnął się subtelnie wykładając rękę na ramę okna tworząc tak zwany ,,Ziny Łokieć".
Jechali około trzydzieści minut w ciszy. Okolica z czasem zaczęła się zmieniać z zaludnionego centrum do przedmieścia gdzie gdzieniegdzie pojawiał się jakiś człowiek, albo dzieciak. Szybko można było zdać sobie sprawę, że te okolice nie zamieszkują normalni ludzie, ale tacy, którzy mają własne korporacje i inne tego typu. Myron właśnie dlatego nie lubił tego miejsca, wszyscy traktowali siebie jak osobne guru, czyhali na czyjeś nieszczęście, aby wyśmiewać się z nich głośno i ośmieszać. nie znosił tego, bo właśnie przez te tatuaże jego rodzina miała problemy.
Taksówka wjechała na duży teren. Droga powoli prowadziła przed sporych rozmiarów dom. Był zbudowany z jasnej cegły, a żeby wejść do środka trzeba było otworzyć orzechowe drzwi. Budynek miał dwa piętra. Właściwie nigdy nie mógł się tam odnaleźć, ale jako nastolatek nigdy nie zostawał tam na długo i to miejsce traktował jak motel. Wpadał i wypadał.
-Jesteśmy- szepnął uśmiechając się blado. Strasznie się zestresował.
[Kurczaki, moja karta przy Twojej się chowa. Zdecydowanie będę musiała nad swoją jeszcze popracować ;) jeżeli chodzi o wątek to ja zawsze chętnie i w ogóle, aczkolwiek te pomysły... Jakoś zdecydowanie lepiej wychodzi mi zaczynanie niż wymyślanie skąd się mają znać itp. No ale skoro razem są na wydziale fotografii to może to jakoś wplątać. Albo Charlie mógłby się zgubić gdzieś i jakoś wpaść na Skylar. Jakoś hm... rozpoznali by się z uczelni i zaczęli rozmawiać itp.]
OdpowiedzUsuńO dziwo, wszystko o czym mówiła wydawało mu się całkiem spójne i logiczne, jednak kompletnie się z tym nie zgadzał. Wciąż nie rozumiał dlaczego tak uporczywie odsuwała go od siebie. Byli dla siebie tak bliscy, dużo ich ze sobą łączyło, dobrze się dogadywali. Ale to jedno jej przekonanie go męczyło, nie dawało o sobie zapomnieć...
OdpowiedzUsuń-Nie rozumiem dlaczego chcesz zdusić te uczucia. -powiedział w końcu, marszcząc brwi w geście niezadowolenia i spoglądając w dół. W jej oczy.
Wciąż nie puszczał jej dłoni, nie pozwalając także jej ich cofnąć. Być może nie był to najlepszy przykład, ale chciał jej jakoś pokazać, że tak łatwo nie da jej odejść. Już raz stracił coś, co było dla niego w życiu ważne. Nie chce dopuścić do tego po raz drugi.
A mogliby być w końcu szczęśliwi.
[No ba, w końcu profil psychologiczny! Haha! Masakrycznym? No dajże spokój. Więc jak ja mam się czuć ze swoim... czymś? Bardzo dobrze czyta mi się Twoje komentarze i aż mi głupio, kiedy uśmiecham się przez nie do komputera :'|
Powodzenia w jutrzejszym sprawdzianie. A jeśli czytasz to jeszcze dzisiaj to- DO NAUKI, a nie na blogi mi tu jeszcze wchodzi! <3 ]
[Oj, ale nie przesadzaj już tak a tą nauką!:D Gdzie się podziewasz? :< ]
UsuńNo tak, dom był ogromny, a jego rodzina dosłownie spała na pieniądzach... On sam jednak odciął się od takiego życia i do ,,Bogactwa" chciał dojść własną ścieżką i nie żyć z łapą na ich kieszeniach. Wszyscy mu się dziwili i zazdrościli odwagi, a on po prostu chciał zapracować na to własną pracą...
OdpowiedzUsuń-Tak, mieszkam... znaczy mieszkałem tutaj i wiem, że nie wyglądam na takiego, ale jakoś nie przepadałem za tym miejscem i mimo, że mogłem mieć zawsze to czego chciałem po prostu tego nie potrzebowałem. Jest to super na pierwszy rzut oka, ale nigdy nie było tak super w środku- szepnął cicho. Z klatki wypuścił Oskara. Z bagażnika wziął torby i z blondynką ruszył do domu. Otworzył drzwi kluczem i wpuścił ją przed siebie. Torby postawił przy drzwiach i uśmiechnął się do niej nikle.
-Za chwilę przyjdzie po nie John, zaniesie je do naszych pokoi, a teraz chodź... mama pewnie siedzi w kuchni z Rodgerem- Nie była to jego rodzina, a raczej pracownicy. John był kamerdynerem i prawą ręką ojca, a Rodger kucharzem, który tworzył prawdziwe cuda na talerzu.
Z lekkim uśmiechem zapukał do drzwi kuchni i po chwili je otworzył. W wielkiej kuchni z dębowymi meblami i dwunastoosobowym stołem stała kobieta z pięćdziesiątką na karku. Miała długie do pasa hebanowe włosy, była szczupłej budowy, a na sobie miała długa do kostek suknię w kolorowe kwiaty.
Gdy kobieta się odwróciła od razu było widać w jej oczach niezwykłą miłość i szczęście.
-Myronie! Myr, mój kochany!- krzyknęła z radości biegnąc w jego stronę na wysokich obcasach(właściwie była jedyną pięćdziesięciolatką z okolicy, która bez krempacji chodziła w wysokich obcasach i nawet w nich biegała!).
-Hej mamuś... no nie całuj mnie tak! Jeszcze będę miał ślady i co będzie?- zaśmiał się wesoło odsuwając się od kobiety.
-To jest Sky, koleżanka, którą ze sobą zabrałem. Mówiła, że bardzo by chciała pojechać, a ty wiesz, jak bardzo mi zależy na dobrym towarzystwie- kobieta uśmiechnęła się tylko ochoczo, podeszła do dziewczyny, obcałowała ją i uścisnęła jak własne, dawno niewidziane dziecko.
-Mam nadzieję kochanie, że będziesz czuła się tutaj jak u siebie w domu, mów mi proszę Christina, nie jestem w końcu taka stara, prawda?- zażartowała.
Teraz można było rzeczywiście potwierdzić, że Myron jest kropla w kroplę jak matka, a ojciec wyglądał jedynie jak jakiś dodatkowy manekin, który jedynie wpada do swojego domu jak do motelu. Od dawna było wiadomo, że w jego rodzinie nie dzieje się zbyt dobrze, ale nie chciał, żeby to wyszło... Już wystarczająco dużo jego matka przechodziła...
-Mamuś... to ja oprowadzę Sky po części domu- szepnął i razem z dziewczyną wyszedł z kuchni. Przeszli ponownie przez duży hol, przeszli przez ogromny salon i omijając z nią duże oszklone drzwi na taras wszedł z nią po schodach na piętro.
Za raz obok schodów były drzwi do różnych pokoi. Poszedł z nią na koniec korytarza i otworzył przed nią drzwi.
-Nie chcę, żebyś czuła się nieswojo więc pokazuję ci drugi najmniejszy pokój. Masz w nim łazienkę i dużą szafę na swoje rzeczy, jeśli będziesz czegoś potrzebować to jestem na górze- uśmiechnął się delikatnie zamykając za nią drzwi. Wiedział, że Sky jest zmęczona i z pewnością będzie chciała odpocząć i ogarnąć się trochę. Poza tym... zostawia ją w pokoju gdzie będzie miała pełną obsługę jak w prawdziwym hotelu. Wystarczyło jakby podniosła słuchawkę i zadzwoniła na któryś z numerów na kartce.
On szybko poszedł do siebie na górę. Jego pokój był jeszcze mniejszy od jej, ale właśnie w nim czuł się najlepiej. Nie było takiego przepychu jak w innych miejscach no i mógł się odciąć. Wziął powoli prysznic, przebrał się w spodnie dresowe i bez koszulki zszedł do ogrodu. Było już późno i najprawdopodobniej wszyscy spali dlatego zaczął bawić się z Oskarem.
[Jak jakieś opowiadanie @@]
UsuńMyron Solder
[Huhu, z poślizgiem ale jeśli nadal jest ochota na wątek, to chętnie ^^]
OdpowiedzUsuń[Ojeezu, zbieram się do odpisania na nasz wątek już naprawdę długo i nie dam rady, bo jakoś ciężko mi idzie, jak zresztą każdy, który zaczynam ja xD]
OdpowiedzUsuńSkończyło się na tym, że na ustach Wolfiego przez moment pojawił się uśmiech, który powstrzymywał radosne rozbawienie. Po kilkunastu minutach byli już w Chinatown, pod jego kamienicą. Raphael spokojnie zaparkował, pomógł też Skylar pozbyć się kasku, a sam spróbował odrobinę uklepać własne, rozczochrane przez wiatr włosy.
- Jesteśmy na miejscu - powiedział. - Jeszcze chwila.
Schody prowadziły bezpośrednio do jego mieszkania w dawnej fabryce zegarków. Wolfie, choć nigdy nie należał do osób religijnych, w myślach dziękował Bogu za brak niesystematycznego chaosu i rozrzuconych gdzieś narkotyków na podłodze w środku. Zaprowadził dziewczynę na piętro, gdzie spał na materacu, a rzeczy trzymał w kartonach. Tam też pod oknem stała ławka pełniąca funkcję schodków. Wolfie wdrapał się pierwszy i pomógł Skylar. Dokąd? Na dach.
[Hehe, ale oklepany i przereklamowany pomysł! Wybacz, NAPRAWDĘ NIE POTRAFIĘ WYMYŚLAĆ :< I w ogóle już nie ogarniam pisania...]
[Aaaah! Skylar wróciła!<3 No problemo, ja sama nie miałam zbyt wiele czasu i jeśli odpisywałam to tylko jakimiś.. gniotami :< Jak życie?:D ]
OdpowiedzUsuńKażdy normalny człowiek po tych słowach poczułby się zraniony, albo nawet zły. W końcu jak ona mogła myśleć, że Tony ją ot tak, po prostu opuści? Jednak Turnerowi zrobiło się przykro przez to, co musiało dziać się w jej życiu i co doprowadziło do tego, że teraz w ten sposób myśli.
On także miał obawy przed zagłębianiem się w to uczucie. Bał się tego, co może się jej stać, kiedy oni dowiedzą się, że jest dla niego ważna. Ale już postanowił. Niezależnie od tego co będzie się działo, on będzie przy niej. Będzie jej bronił. Będzie tam dla niej, kiedy będzie go potrzebowała.
-Naprawdę myślisz, że mógłbym odejść? -zapytał, nie pozwalając aby wyraz jego twarzy był zbolały. Nie chciał dobijać jej jeszcze bardziej. Uciekł wzrokiem gdzieś w bok, zażenowany. Zadziwiające było to, jak zwykły kontakt wzrokowy może być ciężki do wytrzymania.
[No wreeeszcie! :D Korzystaj sobie grzecznie z urlopu, to i ja będę miała okazję zatęsknić :D]
OdpowiedzUsuńWolfie, choć teoretycznie znajdował się.. nad swoim miejscem zamieszania, dopiero tutaj, na dachu, czuł się jak w domu. Pomijając to, że był odrobinę zmieszany.
Na pytanie dziewczyny po prostu wzruszył ramionami, nie kryjąc niezdarnego chichotu.
- Zawsze myślałem, że wy, dziewczyny, lubicie takie rzeczy - powiedział nie wiedząc, jaki tkwił w tym cel: ośmieszenie się, czy tylko rozbawienie Skylar. - Gwiazdy, zachody słońca, ładne widoczki i tak dalej. - Wszedł na murek, który to był krawędzią budynku i zaczął stawiać na nim powolne, balansujące kroki. - Ja sam lubię to miejsce. Tej ciszy nie znajdziesz w mieście.
Co prawda słychać było specyficzne echo metropolii, brak było tu hałasujących aut i ludzkich głosów. Dawniej Wolfie bywał tutaj codziennie. Teraz nieumyślnie unikał tego miejsca. Kojarzyło mu się z długimi rozmowami, zwierzeniami i szczerością. Dużą ilością szczerości.
[Pamiętam o Tobie (bo jakbym mógł zapomnieć :P), ale czasu brak. Ciągle coś wypada, ale bardzo dziękuję za cierpliwość i postaram się częściej odpisywać blablabla. XD]
OdpowiedzUsuńNoel spojrzał na nią niemrawym wzrokiem. Nagle jego ukochana jesień przestała go cieszyć, nagle stała się jeszcze bardziej ponura niż była, nagle ją znienawidził. Tak samo, jak znienawidził samego siebie.
Nienawidzę tego kim się stałem, żeby uniknąć tego czego nienawidziłem. Ironia.
Miała rację. Może i ona zniknęła, może i go zostawiła, ale on w cale nie był lepszy. Za każdym razem gdy pojawiał się jakiś problem on nagle znikał. Bał się, że nie będzie w stanie jej pomóc i dlatego wolał uciekać, to była jego strategia. Ona zawsze ratowała go kiedy on nie mógł sam ratować siebie, więc czemu on nie ratował jej? Nadal grzebał się w przeszłości. Jedną nogą stał tu i teraz z nią, a druga została zakopana przez gruzy walącej się przeszłości, która tak bardzo go przygniatała. Wiedział już, że musi z tym skończyć. Musi pójść dalej. Musi wykrztusić te słowo, które tak rzadko padało z jego ust, którego szczerze nienawidził wypowiadać, ale wiedział, że jest jej to winien.
- Przepraszam. - wykrztusił wreszcie i objął ją mocno ramionami, przytulając ją do siebie tak, że jej mała postać prawie w nim znikła.
Szkoda, że przeszłość nie znikła
[Jak poszły egzaminy?:D Tony też się bardzo stęsknił, ale biedak poszedł na parę (paręnaście, parędziesiąt...?) dni w odstawkę, ze względu na zły humor przeplatany z przeziębieniem jego autorki. :< ]
OdpowiedzUsuńNienawidził siebie za to, że Skylar rozpoznawała z łatwością każde jego uczucie i umiała się do niego ustosunkować, przez co, niemożliwym było, żeby w jakikolwiek sposób ukryć jego zmartwienie, złość, czy ból. Sprawiało to, że i ona czuła się przez niego źle, czego Tony za każdym razem chciał uniknąć.
Serce mu się krajało, kiedy wypowiadała swoje ostatnie słowa. Było tyle słów, które chciałby wypowiedzieć, ale nie umiał. Dlaczego? Bał się. Bał się odrzucenia, braku akceptacji i wszystkich rzeczy, których normalny człowiek na jego miejscu mógłby się obawiać.
W końcu nic cię tutaj nie trzyma
Ty mnie trzymasz.
Jestem tylko jedną małą Skylar
Mogłabyś być wielka, kiedy tylko byś chciała. Zresztą... Dla mnie już jesteś.
I to może ci kiedyś nie wystarczyć
O tym nawet nie chciał myśleć.
Można by było podać miliony argumentów przemawiających za tym, że to tylko kolejna, smutna, szczenięca miłość. O ile miłością można było to nazwać. Ale im bardziej Tony brnął w tę znajomość i im bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że nie może pozwolić sobie na to, by mu na kimś zależało- tym bardziej tak się działo. I nie był już w stanie temu zaprzeczyć.
Nie wiedział już czy bardziej by ją skrzywdził po prostu ją zostawiając i oszczędzając dalszych kłopotów związanych z tą znajomością, czy wręcz przeciwnie- brnąc w to i kawałek po kawałku odsłaniać przed nią swoje uczucia. Dlatego też tak ciężko było podjąć mu jakiekolwiek decyzje związane z tą dziewczyną.
Trzymał ją przy sobie mocniej, cieplej i bardziej niż kiedykolwiek. Nie chciał aby znów uciekła, nie chciał znów jej ranić. Taki był ich schemat, on robił coś głupiego, coś co sprawiało ból jego małej Skylar. Ona wtedy uciekała, jak mała dziewczynka. Nie dziwił jej się, gdyby był na jej miejscu, już dawno by siebie zostawił. Problem w tym, że nie był. Taki był Noel, kiedy go poznajesz, nie ważne jak bardzo cie zrani, jak bardzo zrówna cię z ziemią i tak będziesz chciał wrócić. Bezsensownie i bezpodstawnie, ale będziesz. Przyciągał do siebie ludzi i odpychał, ale oni wracają, zawsze. Jeżeli wszyscy do niego wracają to dlaczego on sam od siebie uciekł? Uciekał tak długo, że aż w końcu zgubił się i jest nigdzie aby go odnaleźć. Więc kim tak na prawdę jest Noel? On nie wie, ale nie może uniknąć zderzenia ze swoją chorą, popieprzoną osobowością.
OdpowiedzUsuń- Ja też, nawet nie wiesz jak bardzo. - uchylił się, aby wyszeptać jej to do ucha, aby mieć pewność, że usłyszała. - Przepraszam. - powtórzył z żalem w głosie. Musnął jej policzek swoimi zimnymi, spierzchniętymi ustami i znów przytulił ją mocno. Nie chciał, aby ten moment się skończył.
Znów wszystko spierdolisz
Usłyszał swój głos w głowie.
Jak zawsze. Wiesz skąd to wiem?
Przebijał się przez najciemniejsze kąty jego umysłu, choć on uporczywie starał się go ignorować. Ten straszny, przenikliwy głos. Ten, którego nienawidził. Ten, który miał ochotę uciszyć, zabić raz na zawsze. Ten, który niszczył wszystko. Rozwalał na drobne kawałeczki.
Bo jestem tobą.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń[Szczerze mówiąc ostatnimi czasy zaglądam tutaj rzadko, i nawet jeśli, to zupełnie brak mi chęci do odpisywania. No i razem z Turnerem przenieśliśmy się na Wollerstone, szybciej tam mnie zastaniesz, niż tutaj :C]
OdpowiedzUsuńBawił się z psem nie zwracając na nic uwagi. Wyszło właściwie tak, że czuł się źle we własnym domu. Przytłoczony wszystkim i każdym... Tak jak gdyby coś go zmusiło do przyjazdu tutaj, tak jakby był do tego zmuszony, mimo, że bardzo chciał tutaj być... Dziwne, prawda?
OdpowiedzUsuńRzucił piłką ostatni raz. Wciągnął powietrze i dopiero wtedy poczuł na swojej skórze powolne obrysowywanie tatuażu na ramieniu. Odwrócił powoli spojrzenie.
- Jakoś nie za bardzo- stwierdził z delikatnym uśmiechem. Cóż, czasem tak bywa... Po prostu nie mógł się przyzwyczaić do tego, co tutaj się działo.
W swoim mieszkaniu położyłby się do swojego łóżka, albo na kanapie i słuchając muzyki, zasnąłby spokojnie z psem leżącym tuż obok.
Westchnął bezgłośnie.
-Jeśli nie możesz spać, to możemy usiąść sobie w salonie i obejrzeć wspólnie jakiś film, albo wyjść na spacer... Oskar z pewnością przejdzie się po okolicy. Co ty na to?- zagadnął z lekkim uśmiechem. Myślał, że przyjazd tutaj, wywoła jakieś cudowne wspomnienia, a tutaj... zawód.
Myron.
[Z tymi egzaminami będzie dobrze, nie martw się nimi :> Tak samo z maturą. Chociaż i tak matura to bzdura. Więc ja Ci zrobię prezent bez okazji, ok? Chyba, że wolisz poczekać do Gwiazdki to dopiero wtedy Ci odpiszę:D ]
OdpowiedzUsuńZ minuty na minutę, z sekundy na sekundę sytuacja w pomieszczeniu coraz bardziej się komplikowała i Turner był przekonany, że do niczego dobrego to nie prowadzi. Chciał to zakończyć. To, czyli tę całą rozmowę, która prowadziła tylko do kolejnych problemów.
Serce mu biło niemiłosiernie, jakby przeczuwało to co chłopak chciał zrobić już od tak dawna, ale się tego obawiał.
W jednej chwili zadziało się naprawdę wiele. Jedną ręką chwycił dłoń dziewczyny, a drugą położył na jej policzku, po czym złożył na jej ustach pocałunek. Dosyć tu było słów. To był czas na czyny i jasne decyzje. Jasne zamiary. Odsłonił się przed nią całkowicie, nie będąc do końca pewien co tak naprawdę robi. Bał się konsekwencji, ale wiedział też, że będzie musiał stawić im czoła.
[A o tą przyjaciółkę to się nie martw heheh :* ]
[+ dopiero zobaczyłam, że napisałaś do mnie na Wollerstone! (mam ogólnie straszne zaległości na blogach, więc przepraszam, że odpisuję z takim poślizgiem) Tak więc- teraz oficjalnie- pragnę Cię tam zaprosić, bo wciąż Cię tam jeszcze nie widzę:D Gorąco polecam, chociażby ze względu na urocze adminki <3 ]
Usuń[Więc czekam tam na Ciebie:D Ja wiem, ten tydzień jest masakryczny i jeszcze poza tymi wszystkimi sprawdzianami, kartkówkami i Bóg wie czym jeszcze, wpakowałam się w projekt z hiszpańskiego, który pochłania resztki wolnego czasu, EH :C Oby szybciej do świąt. ]
OdpowiedzUsuńOdwzajemniła pocałunek. A on odwzajemnił to co odwzajemniła ona. Zaangażował się jeszcze bardziej w ten przejaw namiętności. Można było niemal poczuć ciepło bijące od ich ciał. Turner nie kontrolując swoich ruchów pchnął ją delikatnie i tym samym przywarł z nią do ściany.
W tym momencie się opanował. Odsunął się, jednak na niezbyt dużą odległość. Swój wzrok utkwił w jej oczach, czekając na reakcję. Czuł, że odwzajemniła jego pocałunek, ale nie wiedział czy było to szczere, czy po prostu dała się ponieść emocjom. Poza tym- to była Skylar. Po niej można było się spodziewać wszystkiego. Powie coś? Walnie go w twarz? Kopnie? A może pośle mu uroczy uśmiech?
[no nie byłam w stanie odpisać przez wszystkie te dni! >:C Ale pamiętam, że muszę w końcu się na to zebrać. Pamiętam :c ej, tak w ogóle- szczęśliwego Nowego Roku :> ]
OdpowiedzUsuńPrzeciągnął delikatnie kciukiem po jej ustach, uwalniając w ten sposób przygryzioną przez nią wargę.
-A teraz... -zaczął cicho, przenosząc swój wzrok na jej usta i czekając aż wykrzywią się w uśmiechu. -Teraz mi zaufasz i przestaniesz się bać. Skylar, to uczucie... Jest dla mnie czymś nowym, ale chcę spróbować. Myślisz, że możesz zrobić to samo dla mnie? -zapytał, tym razem wzrok kierując prosto na jej oczy, w których mógł bez problemu odczytać wahanie, niezdecydowanie. Mimo tego, że jego głos był cichy to wiedział, że dziewczyna słyszy go bez problemu. Chwycił raz jeszcze za jej dłoń i położył ją na swojej klatce piersiowej, żeby mogła poczuć przyspieszone bicie jego serca.
[OJEZU, jaka ja romantyczna się zrobiłam! :/ ]
-Oskar!- zawołał głośno i po chwili zza drzew wybiegł czarno-beżowy ratlerek. Przybiegł do nich w paszczy trzymając piłkę do tenisa.
OdpowiedzUsuńOn nie chciał, a z drugiej strony jednak pragnął być w domu, nie musieć go opuszczać... Jednak po dłuższym zastanowieniu się, nie potrafiłby po prostu chodzić po ulicach, gdzie ludzie wyraźnie nie traktują go tak, jakby chciał. Oczywiście, nie chodzi o to, że pragnie być "panem wszystkiego i wszystkich", zależało mu jedynie na szacunku, którym obdarowywał innych. Zawsze szanował innych, ale gdy ktoś chciał dostać w zęby-> to po prostu tak się działo. Potrafił dać po mordzie i się tego nie wstydził. No bo i czego? Jeśli ktoś obrażał jego, albo kogoś z jego otoczenia dawał jasne sygnały, że chce oberwać.
Przepuścił dziewczynę, by mogła przejść przed nim, ale psa niestety nie zdążył zapiąć na smycz i ten jak gdyby ktoś wystrzelił go z procy, pognał przed siebie.
-Wróci, w każdym razie, chyba jeszcze wie gdzie mieszkał- zaśmiał się rozbawiony, zerkając w stronę dziewczyny.
-Sky... Wiem, że nie jestem zbytnio zadowolony z pobytu tutaj, nie chcę, abyś czuła się z tym źle. To ja mam jakiś wewnętrzny problem, jeśli byś czegoś potrzebowała, to możesz powiedzieć- Zrobił krok, by móc być trochę bliżej niej. No cóż, zawsze jakiś dobry sposób na to, by rozmowa wydała się nie co bardziej intymna. No bo po co sąsiedzi mieliby go słuchać? O tej porze młodzież jeszcze się błąkała po okolicach.
Myron.
Zgadza się. Dom, wspomnienia, rodzina... Każdy reagował inaczej wspominając o swoim domu, tym jak spędzał tam czas i właściwie jak biegło życie... On co miał mówić? Żył jak chciał, ale na krótkiej smyczy, którą jednak dość często zrywał, dając im do zrozumienia, że ma własne życie.
OdpowiedzUsuńZapewne mógł sobie myśleć, że jest okej, w porządku, ale nie było... Dom? Co to znaczy, "Dom"? Dla niego było to miejsce w którym czuł się niepotrzebny, jak kolejny niechciany bachor, ale cóż miał poradzić? Nic...
-To nie twoja wina... To jest miejsce, w którym rzeczywiście mogę się zastanowić nad swoim powrotem na stałe... Być może stanie się tak, że w ogóle wybije sobie to z głowy i zamieszkam całkiem gdzie indziej? Może tam zacznę pracę, założę studio fotograficzne... Może w Alabamie? Albo Ohio? Nie wiem... Jednak nie powinnaś się winić, pobyt tutaj powinien dobrze mi zrobić. Zwłaszcza, że mój ojciec rzeczywiście nie przepada za tatuażami to uda mi się go trochę poddenerwować- uśmiechnął się spoglądając na niebo, na którym było gwiazd niezliczenie wiele. Tak, jakby ktoś rozlał mleko. Cudownie.
Myron.
[O inny kontakt ciężko będzie, bo gadu-gadu i innych "wynalazków" nie posiadam, bo bardzo mnie wkurzały, ale jeśli chcesz to możemy wymienić się czymkolwiek innym, jeśli coś takiego jeszcze jest:D ]
OdpowiedzUsuńW tym momencie chciał tylko wziąć ją w swoje ramiona i opatulić ją aurą bezpieczeństwa i ciepła, które zdecydowanie mógł jej zapewnić. Miał ochotę powiedzieć jej o wszystkim co spotkało go w życiu. Jak cierpiał, kiedy musiał opuścić swoją rodzinę. Jak go to bolało, kiedy okazało się, że rzeczywistość wcale nie jest tak kolorowa, jak mu się wydawało. Jak odczuwał przyjemność podczas kolejnych misji, w których zabijał ludzi. Jednak z jego ust początkowo nie wyszło ani jedno słowo. Bał się, że jeśli ona się o tym dowie to go zostawi. Ucieknie, nie odwracając się do tyłu i żyjąc dalej w przekonaniu, że Turner to zły człowiek, po prostu ułoży życie na nowo.
-Proszę tylko, abyś spróbowała. -powiedział powoli, zdając sobie nagle sprawę z tego ile czułości włożył w wypowiedzenie tych paru słów.
-Jeśli uznasz, że to dla ciebie za wiele... -"pozwolę ci odejść" chciał dokończyć, jednak słowa te ugrzęzły mu w gardle. Pokręcił lekko głową. -Nigdy nie byłem w poważnym związku. -powiedział zażenowany, jakby tłumacząc swoje zachowanie i jednocześnie próbując dodać jej tym otuchy.
[I wzajemnie szczęśliwego Nowego Roku!:D Ja to Ci powiem, że ze Sky całkiem łatwo wytrzymać! A Turner powinien być twardy, ale coś z tygodnia na tydzień coraz bardziej go rozmiękczam :c ]
Chociaż ta sytuacja była podobna do miliona innych, które mieli za sobą to coś się zmieniło, ponieważ Noel ani trochę nie czuł się jakby to już kiedyś się wydarzyło. Tym razem rzeczywiście było inaczej, tym razem wiedział, że to co robił zaszło za daleko i nie chciał już nigdy więcej traktować Skylar jak zabawki, którą można zostawić po dwóch dniach. Miał dość bycia tym oschłym i sarkastycznym Noelem, którego nikt tak na prawdę nie poznawał. Nawet kiedy stawał przed swoim lustrem to choć prawie nic, a nic się nie zmienił to wyglądał inaczej, kiedy wymawiał swoje pełne imię i nazwisko to ono nie brzmiało już tak dźwięcznie. Gdzieś zagubił siebie i był nigdzie, aby się odnaleźć. Może teraz wracali do przeszłości i może to nie był dobry pomysł, może tej decyzji kiedyś pożałuje, ale nie teraz. Teraz liczy się ta chwila i to ma, a nie to będzie. Używanie przyszłości aby uniknąć teraźniejszości do niczego nie prowadziło, przynajmniej do niczego dobrego. Więc Noel, ot tak po prostu postanowił się zmienić, bo nie lubił tego kim się stał.
OdpowiedzUsuń- Nie chcę znów cię ranić. - wyszeptał i wtulił ją mocniej w siebie, jakby zaraz miała uciec.
[Też wprawa poszła w las! haha Ty nadal piszesz tak jak zawsze, olśniewająco :3 To nic też tak kiedyś mi się zdarzyło! :> Ojjj, pocieszyłaś.]
[Teraz nie masz wyboru i będziesz musiała odwiedzić mnie niebawem w Wollerstone :DD ]
OdpowiedzUsuńWszystkie jego mięśnie jakby się skurczyły uniemożliwiając mu jakikolwiek ruch, kiedy stwierdziła, że to się jeszcze nie zaczęło. Czyżby Turner się przeliczył? Oczywiście, nie mówił tutaj o jakimś ogromnym zaangażowaniu z obu stron, ale nie mógł zaprzeć uczuciu. A uczucie to było dla niego to.
Nagle ogarnęły go wątpliwości. Może nie trzeba było kłaść wszystkiego na jedną kartę? Co jeśli podczas ich próby Sky dojdzie do wniosku, że to dla niej za wiele i go zostawi? Nie mógł pozwolić jej na opuszczenie go. Była jedyną osobą w tym ogromnym mieście, która naprawdę coś dla niego znaczyła.
Mimo swojego wewnętrznego rozdarcia uśmiechnął się lekko do niej.
-Nie zaczęło się? -zapytał jakby kwestionując jej zdanie, jednocześnie nie odwracając swojego spojrzenia od jej oczu i wolno przysuwając jej delikatną dłoń do swoich ust.
[w ogóle to- jak życie, Sky?:D ]
OdpowiedzUsuńPuścił w końcu jej dłoń, jednak nie odsunął się ani o milimetr. Swoje spojrzenie ciągle utrzymywał na poziomie jej, a jego głos był cichy i słaby.
-Ty..? -zapytał, patrząc na nią z nadzieją w oczach i próbując tym samym jakoś ją przekonać do dalszej rozmowy, do wyrażenia siebie.
Nie spodziewał się cudów, nie spodziewał się, że nagle otworzy się dla niego cała i obdarzy go bezgranicznym zaufaniem. Wiedział, że kiedyś do tego dotrą, ale czeka ich jeszcze długa droga do tego celu. Nie od razu Rzym zbudowano.
Jego wzrok na sekundę przeniósł się na jej usta, a Turner kompletnie wbrew sobie znowu miał ochotę poczuć ją tak blisko siebie, jak przed paroma minutami. Co ona z nim robiła? Opanujże się, Turner. To do ciebie niepodobne, skarcił go jego rozsądek, budzący się dopiero do życia po długiej przerwie.
[Mi do ferii zostały dwa tygodnie i dobrze wiem o czym mówisz :x tylko w tym tygodniu mam 5 sprawdzianów i nie liczę już nawet kartkówek:D fuck this shit. Ostatnia zaczynasz? czyli 11 lutego? ojezu. To ja skończę ferie, a Ty jeszcze nawet nie zaczniesz! masakra! Hoho, imię i nazwisko? to brzmi już dosyć poważnie. Żeś się zaangażowała!:D ]
OdpowiedzUsuńNim zdążyła się od niego odsunąć, oplótł ramionami jej talię i trzymając ją w takiej pozycji, czując przy sobie jej drobne ciało, pogłębił pocałunek.
W tym momencie kłębiło się w nim mnóstwo sprzecznych uczuć. Od niepohamowanej radości aż do zmartwienia, które zaczynało opanowywać większą część jego umysłu. Nie chciał przerywać tej chwili, jednak ciągle dręczył go fakt, że Sky nie odpowiedziała do końca na jego słowa. Powiedziała, że spróbuje i w zasadzie tylko tego Tony od niej oczekiwał, jednak niepewność w jej głosie była na tyle mocno wyczuwalna, że chłopakowi zrobiło się słabo. Trzymał się tylko nadziei, że pewnego dnia Skylar zaufa mu na tyle, żeby wyjawić mu szczerze co myśli.
A pomyśleć, że zaledwie paręnaście godzin temu przyszedł tu kompletnie zalany i od tego wszystko się zaczęło. Od długiej nocnej rozmowy, szczerych słów wypowiedzianych bez przemyślenia.
Nagle przypomniało mu się, że parę tygodni temu zaproponował jej, aby z nim zamieszkała. Wtedy raczej z potrzeby kontaktu z kimś, a nie ze względu na uczucia. Kusiło go, aby przypomnieć jej o tym, że wciąż mu nie odpowiedziała czy się zgadza, ale postanowił siedzieć cicho. Wiedział, że to za wcześnie.
[Pomyśl o tym z innej strony- ja już nie będę miała ferii, a Ty będziesz dopiero zaczynała i będę Ci zazdrościła:D +nie będzie takich przerażających tłoków w pociągach! Podobnie jak Ty przeszłam i przez fizę i przez bio. A jakiż to był Twój pomysł wcześniejszy? Może uda Ci się wymyślić coś podobnego ~~ Ostrzegam tylko, że jakoś sporo lekarzy się zrobiło :< ]
OdpowiedzUsuńTo była miła odmiana- zobaczyć w jej oczach zdecydowanie i radość. Tego właśnie oczekiwał i to najbardziej na świecie chciał teraz ujrzeć. Nie wiedział czy będzie z nim szczęśliwa, ani czy będzie umiał zapewnić jej wszystko, czego potrzebuje, ale był pewien jednego- dla niej będzie się starał.
-Cii... -powiedział cicho, kładąc dłoń na jej głowie i lekko gładząc jej włosy. -Już nie musisz.
Przytulił ją do siebie, brodę lekko opierając na jej głowie i spojrzał za okno. Wszystko wydawało mu się takie nierealistyczne, ale kiedy ujrzał wychodzące zza chmur słońce, zrozumiał, że to wszystko wydarzyło się naprawdę. Na jego ustach pojawił się ogromny, szczęśliwy uśmiech. Realia codziennego życia przerażały go już znacznie mniej, a rzeczywistość nie wydawała się być tylko szara. To nie było nic przełomowego. Przełomowe było to, że zaczął to w końcu zauważać.
[Mam nadzieję, że to miła niespodzianka? :> ]
[Zupełnie inna, mówisz? Więc nie mogę się doczekać, żeby tę "inność" ujrzeć na własne oczy. Ciekawa jestem, co tym razem wymyślisz ~~
OdpowiedzUsuńMyślę, że nowy wątek byłby najlepszy, ale tutaj musimy odpowiedzieć sobie na jedno ważne pytanie- czy mamy na niego pomysł? :D ]